środa, 4 lutego 2015

WINTERAGE - The Harmonic Passage (2015)

Sam Rhapsody nic dobrego do zaoferowania pod względem muzyki nie ma i nic dziwnego, że coraz częściej napotykamy kolejne klony tego zespołu. W tym roku wystartował włoski Winterage. Kapela działa od 2009 roku i doczekała się swojego debiutanckiego albumu. „The Harmonic Passage” to ciekawa pozycja dla fanów nie tylko Rhapsody, ale przede wszystkim tych, którzy bacznie obserwują nowości z kręgu symfonicznego power metalu.

Nie ma tutaj może symfoniki na poziomie Rhapsody, jest bowiem wiolonczela, czy flet, ale brakuje orkiestry z prawdziwego zdarzenia. To jest największa bolączka tej kapeli. Gdy zostawimy jakość, czy wykonanie i skupimy się na samych pomysłach, kompozycjach to z pewnością jest na co tutaj zwrócić uwagę. Zespół wie jak grać power metal, wie jak wygenerować odpowiedni ładunek emocjonalny, jak nawiązać do starych płyt Rhapsody, gdzie liczyło się coś więcej niż tylko symfoniczne ozdobniki. Zawsze ważne są partie gitarowe, dynamika, pomysł na motyw główny i całą linię melodyjną. Bez tego to tylko ładna powłoka, bez wnętrza i głębi. Winterage nie odkrywa niczego nowego, ba nawet nie nagrywa czegoś co można nazwać arcydziełem, ale jest w nich potencjał. Co najważniejsza muzyka jest prosta, szczera i zagrana z pomysłem. Dzięki temu płytę słucha się naprawdę przyjemnie i godzina materiału szybko przelatuje. Mocnym atutem jest tutaj masa fajnych, podniosłych chórków, urozmaicenie linii wokalnych. Pojawia się kobiecy głos i ostrzejszy wokal w stylu Atilli z Powerwolf, co słychać w „La Caccia Di turin”.Zespół niczym Rhapsody nie wstydzi się swojego ojczystego języka i z miłą chęcią go używa na płycie. Wokalista Barbarossa to taka krzyżówka wokalna Kiske i Lione, co znakomicie pasuje do całości. Mnie cieszy to, że pojawią się takie power metalowe petardy jak „The Harmonic Passage”. Ten utwór to czysty symfoniczny power metal w najlepszej postaci. Czasy starego Rhapsody oczywiście się nasuwają, ale co ciekawe zespół potrafi wykorzystać różne symfoniczne smaczki co by wzbogacić zwłaszcza solówki. Posłuchajcie jak gitarzysta pojedynkuje się choćby z wiolonczelą. Jest też podniosły „The Flame shall not Fade” , czy spokojniejszy i klimatyczny „Son of Winter”. Takie kawałki, pokazują że zespół jest pomysłowy i nie mają zamiaru grać na jedno kopyto. Blind Guardian na nowym albumie przesadził, ze wszystkim i zapomniał o power metalu. Klimat starego Blind Guardian czy Falconer wybrzmiewa w takim „Awakening”, gdzie jest nawet miejsce na folkowe zapędy. Najlepsze kąski to te stricte power metalowe i tutaj mamy „The Endless Well”, przebojowy „The Crowns to The Crowds”. Najkrótszym na płycie jest „Victory march” i to idealny przykład, że można stworzyć treściwy przebój w symfonicznym klimacie.

Gdyby dać tej płyty tą całą orkiestrę z nowego albumu BG to byłoby to coś wyjątkowego. Tak mamy kolejny klon Rhapsody, który ma potencjał na coś więcej. Soczyste brzmienie, ciekawa okładka sprawiają, że mamy przed sobą bardzo ciekawy album, który zachwyci fanów symfonicznego power metalu. Winterage to kolejny band z Włoch, który potwierdza że ten gatunek muzyki jest u nich silny. Polecam.

Ocena: 7.5/10

2 komentarze:

  1. Prawie jak Rhapsody na swoich pierwszych płytach. ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. ...z tym,że WR dorzucili do składu kogoś a'la Vanessa Mae. ;)

    OdpowiedzUsuń