Jednym z tych zespołów, który
przeszedł metamorfozę jest bez wątpienia portugalski Moonspell. Kapela powstała w 1989 roku jako Morbid God,
potem w 1992r. zaczęli oficjalnie działać jako Moonspell . Kiedy cofniemy się do tamtych czasów to
doznamy szoku bowiem wtedy zespół grał Black
metal wymieszany z folk metalem. Charakteryzował ich mroczny klimat i tak jak
wcześniej grali brutalną muzykę, tak
teraz ich styl prezentuje się zupełnie inaczej. Więcej w ich muzyce jest gothic
metalu i wpływów Him, Depeche Mode, czy Paradise Lost. Ciężko uwierzyć, że zespół tak się zmienił i
tak ewoluował, ale ta zmiana w sumie im wyszła całkiem na dobre. W końcu
pokazują, że potrafią tworzyć bardziej ambitną muzykę zbudowanej w oparciu o
wyszukane motywy i bardziej oryginalne melodie. Odejście od klasycznego
brzmienia i Black metalu fanom nie musi
się spodobać, ale jest to dobry sposób by przekonać do Moonspell nowych
słuchaczy, którzy nie mieli styczności z portugalskim bandem. Poszukali swojego nowego obliczu i efektem
jest tego „Extinct”. To jest album,
który może ma najbliżej do „Alpha Noir”, ale z Moonspell ostatnio jest tak, że
właściwie każdy kolejny album zabiera nas w innej rejony muzyczne i pokazuje
jak zespół się zmienia. Został mroczny
klimat, okrycie album ciekawą i psychodeliczną okładką. Najciekawszą zmianą w Moonspell to sprawa
wokali, bowiem Fernando poszedł w kierunku właśnie takiego śpiewania jakiego mamy w Him, Billy
Idol czy nawet Depeche Mode. Jest w tym nutka psychodelicznego pazura i to robi
ogromne wrażenie. Dzięki niemu muzyka Moonspell jest bardzo klimatyczna, bardzo
rockowa i pełna gotyckiego wydźwięku. „Extinct”
to jest dzieło, które potrafi oczarować wykonaniem, a przede wszystkim orientalne smaczki czy ludowo-orkiestrowe
wstawki. To przedkłada się na bogate aranżacje i spore urozmaicenie muzyki
Moonspell. Na albumie mamy 10 utworów,
które dają nam 45 minut muzyki i podoba mi się urozmaicenie. Każdy powinien
znaleźć tutaj coś dla siebie. Płytę otwiera energiczny „Breathe” . Już na samym
wstępie słychać mieszankę gotyku, muzyki elektronicznej. Jest coś z Him czy
Depeche Mode. Dobrze wpasowane klawisze, sprawiają że brzmi to wyjątkowo dobrze
i świeżo. Może za mało agresji i heavy metalu w tym, ale słucha się tego
dobrze. Gitarzysta Ricardo więcej daje z
siebie w melodyjnym „Extinct”, który jest mocnym punktem
tej płyty. Tutaj zespół zabiera nas do klimatów Deathstars czy nawet Marlina
Mansona. Jeśli tak ma brzmieć nowoczesny
heavy metal z domieszką coru, nu metalu czy też death metalu to jest za. Te
orientalne ozdobniki w charakterze arabsko – cygańskich melodii są główną atrakcją tego albumu. Nic więc
dziwnego, że taki „Medusalem” jest perełką na tej płycie. Zespół też potrafi balansować na pograniczu
popu i rocka czego świetnym dowodem jest lekki i przebojowy „The
last of Us”. Płyta jest nie tylko różnorodna, klimatyczna, ale
niezwykle melodyjna. Nie brakuje ciekawych i zapadających w pamięci melodii. Mi
bardzo przypadła do gustu ta z „Maligania”. Jest taki chłód i powiew
fińskiego metalu. Rockowy „Funeral
Bloom” , nieco symfoniczny „ A Dying Breed” czy spokojny „The Future
is Dark” z piękną solówką gitarową sprawiają, że płyta jeszcze bardziej
zyskuje. Moonspell w roku 2015 to już nieco inny zespół, może bardziej
komercyjny, może i stawia więcej na gotycki charakter pomieszany z popem i
rockiem, ale jest to zmiana nawet i korzystna. Zespół ewoluował i z każdym
albumem brzmi nieco inaczej. Zdania będą podzielone i jednym przypadnie go
gustu „Extinct” a innym nie. Bez względu na zajęte stanowisku trzeba przyznać,
że nowy album brzmi świeżo, pomysłowo i pokazuje nowe oblicze zespołu. Nie pozostaje nic innego jak tylko zachęcić
Was do sięgnięcia po ten album.
Ocena: 8.5/10
Znów nieczytalny blok tekstu, a poza tym jesteś chyba jednym z nielicznych, którzy dobrze oceniają ten album. Plus ponownie szacun, że zaczynasz brnąć w inne gatunki.
OdpowiedzUsuń