Gyze to bardzo ciekawy przypadek
jeśli chodzi o melodyjny death metal. To japońska formacja, która pod nazwą
Gyze działa od 2011 r. Wcześniej byli znani jako Suicide Heaven. Do tej pory
nagrali dwa albumy i już mają swoich fanów. Fenomen tego zespołu polega na tym,
że starają się połączyć Power metal z
melodyjnym death metal i wychodzi im to całkiem nieźle. Liderem grupy jest bez
wątpienia Ryoji, który odpowiada za wokal, za partie gitarowe oraz klawisze.
Jako wokalista właściwie niczym specjalnym się nie wyróżnia. Gdy się słucha
takiego „In Grief” to tylko można się utwierdzić w przekonaniu że jest on pod
wielkim wpływem Children of Bodom czy Made of Hate. Typowy wokal jak przystało na muzykę z kręgu
melodyjnego death metalu. Jednak ten zespół wyróżnia coś zupełnie innego. Mowa
tutaj o naprawdę świetnych popisach gitarowych Ryoji, który ociera się o
neoklasyczny Power metal w stylu Malmsteena czy Iron Mask. Taka mieszanka brzmi
niezwykle świeżo i powinna zaciekawić tych którzy gustują w Power metalu i
wszelakim melodyjnym heavy metalu. Już tytułowy „Black Bride” świetnie nam
zwiastuje to co nas czeka. Niezwykła plejada melodii, ciekawych motywów i
energii. Tak powinno się grać Power metal z mieszany z melodyjnym death
metalem. „Honesty” zaskakuje z pewnością łagodniejszymi partiami
wokalnymi. Płytę właściwie zdominowały rozpędzone petardy pokroju „Black
Shadow” , agresywny „Winter Breath” czy neoklasyczny „Twilight”. Hit za hitem i właściwie cały czas atakują
nas naprawdę przemyślane i trafione melodie. Choćby taki „Nanohana” czy klimatyczny
„Julius”
to świetne przykłady że zespół wie jak stworzyć
kompozycje łatwe w odbiorze. Gdy
się tak słucha po raz któryś z rzędu ten album to aż ciężko uwierzyć że nagrało
go trio z Japonii. Niezwykle energiczna płyta, z które wypływają bardzo ciekawe
pomysły. Bardzo udany miks neoklasycznego
Power metalu i melodyjnego death metalu. Jedno z największych tegorocznych
zaskoczeń jak dla mnie. Polecam!
Ocena: 9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz