sobota, 31 października 2015

LADY BEAST - II (2015)

Młode zespoły heavy metalowe nie mają dzisiaj lekko, zwłaszcza jeśli chcą zadebiutować przed większą publiką. Rządzi technika, agresja, szukanie nowych bodźców, dlatego co raz ciężej błysnąć z klasycznym graniem heavy/speed metalowym, zwłaszcza że ostatnio zrodziło się wiele podobnych kapel i właściwie są to kolejne klony Iron maiden, czy Judas Priest. Trzeba nie lada talentu i pomysłu by wybić się, zwłaszcza że już wiele zostało powiedziane w tym temacie. Jednym z ciekawszych debiutów w roku 2015 jest bez wątpienia Lady Beast. Młoda amerykańska formacja heavy/speed ,metalowa, która chce się stać drugi Savage Master, Warlock czy Chastain i trzeba przyznać, że mają dobre predyspozycje. Potwierdza to oczywiście ich świeży i dynamiczny debiutancki album „II”.

Nazwa nie sugeruje drugiego albumu, no chyba że pod uwagę weźmiemy mini albumu z 2012 r. Kapela ma swoje auty i nie boi się ich wykorzystać. Jednym z nich jest całkiem sympatyczna wokalistka Deborah Levine. Ma specyficzny głos, ale dzięki niej całość jest mocno osadzono w klimatach lat 80. Już patrząc na okładkę to już można poczuć się jak w tamtych czasach. Wszystko zostało dobrze opracowane i to zdaje egzamin. Łatwo wciągnąć się w świat Lady Beast i znów posmakować heavy metalu lat 80 nie skażonego agresją czy techniką, nowoczesnością. Jasne jest to proste i nie zobowiązujące granie, ale radość z słuchania tego jest ogromna. Zaczyna się old schoolowo bo od melodyjnego i urozmaiconego „Heavy Metal Destiny”, który utrzymany jest w stylizacji starego iron Maiden czy Judas Priest. Co od razu wyróżnia się to szybka i żywiołowa sekcja rytmiczna, a także zgrany duet gitarzystów. Może i Chris czy Andy nie tworzą niczego nowego ani ponadczasowego, ale brzmi to jak powinno. Jest radość z grania, jest chemia, jest nastawienie na przebojowość i chwytliwość i to się sprawdza. Nieco agresywniejszy i toporniejszy jest „We are the witches”. Więcej speed metalu i szybszego grania mamy w rozpędzonym „Bind the Runes”. Kawałek wyróżnia się pomysłowym riffem, rytmicznymi zwrotkami i taką lekkością. Zespołowi dość łatwo przychodzi tworzenie hitów, a to już spory plus. Dzięki temu tak łatwo o nich nie zapomnimy. Jednym z takich najlepszych przebojów na płycie jest maidenowy „Heroes of our Time” w którym zespół pokazuje pazur i na co ich tak naprawdę stać. Czuć moc w tym kawałku i on najlepiej pokazuje potencjał jaki drzemie w kapeli. Wystarczy wsłuchać w rozbudowane i przemyślane solówki które są zagrane z polotem i taką miłością do heavy metalu lat 80. „Frost Giants Daughter” to kolejny energiczny kawałek, pełen szaleństwa i hard rockowego feelingu. Na płycie pojawia się wiele ciekawych i zaskakujących motywów i zespół imponuje pomysłowością. Znakomicie ta cecha przejawia się w „Lose To Win” czy w zamykającym „Banshee”, który ma właśnie coś z starego Warlock czy Chastain.

Klasyczne brzmienie, klimatyczna, ręcznie narysowana okładka utrzymana w klimatach lat 80 i wreszcie sam zespół który próbuje zabrać nas w podróż do przeszłości kiedy sławą cieszyły się takie kapele jak Warlock, Chastain czy Hellion. Niby nic odkrywczego, bo przecież jest taki Savage Master czy Christian Mistress, ale z pewnością Lady Beast odnajdzie się w metalowym światku i jeszcze nie raz o nich usłyszmy. Na daną chwilą „II” to jeden z najciekawszych debiutów roku 2015.

Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz