sobota, 2 kwietnia 2022

WOLF - Shadowland (2022)


Tym razem szwedzki Wolf nie kazał długo czekać na nowy album. Na "shadowland" przyszło czekać nam 2 lata i stwierdzam, że ta płyta wywarła na mnie większe wrażenie niż poprzednik, który również należał do udanych wydawnictw. W zasadzie to marka Wolf nigdy nie zawodzi i zawsze ich nowe dzieło wzbudza szerokie zainteresowanie i z miejsca staje się wielkim wydarzaniem. "Shadowland" to żadna rewolucja, żadne tam poszukiwanie nowego stylu, nie jest to też wyprawa w nieznane rejony muzyczne. Wolf jest sobą, dalej heavy metal o mrocznym klimacie, w którym łatwo doszukać wpływy Iron Maiden, judas Priest czy Mercyful Fate. Nigdy się nie zawiodłem i tak też jest z "Shadowland", który wpisuje do grona moich ulubionych albumów Wolf. Decyzja w moim przypadku jest prosta, bowiem band nagrał album, który przypomina mi mój ulubiony "Ravenous".

Jasne, nie jest to płyta tak przebojowa i tak energiczna co "Ravenous" i nie jest to też płyta idealna. Znajdzie się tutaj kilka niedociągnięć, kilka może nie potrzebnych momentów, ale całościowo płyta robi spore wrażenie i zapada w pamięci.  Niklas Stalvind jest w świetnej formie i momentami jego głos przypomina mi styl śpiewania Mike'a Howe'a. To jest spory plus. Płyta jest na pewno urozmaicona i nie ma grania na jedno kopyto, choć wszystko brzmi znajomo. Oczywiście jest kontynuacja jeśli chodzi o mroczną szatę graficzną  Thomasa Holma, czy soczyste i mroczne brzmienie. To rasowy album Wolf, a co jeśli chodzi o zawartość?

Zaczynamy z grubej rury, bo od przebojowego "Dust", który z dużym powodzeniem promował ten album. To jest Wolf jaki kocham, zadziorny, melodyjny i pełen ciekawych zagrywek gitarowych. "Visions of the blind" ma ciekawe zwolnienia i sporo intrygujących przejść. Heavy metal pełną gębą i nic więcej nie trzeba dodawać. Nie do końca przekonuje mnie główny motyw w "The time machine" i sprawę ratuje chwytliwy refren. Troszkę bym tu pozmieniał. Wolf pokazuje pazur w energicznym "Evil Lives" i to kolejna perełka, która oddaje to co najpiękniejsze w muzyce Wolf. "Seek the silence" potrafi zauroczyć mrocznym klimatem i nieco takim marszowym tempem. No brzmi to ciekawie, nie powiem. Dobrze wypada też pomysłowy "Shadowland", który jakoś momentami przypomina mi Metal Church. Warto też wyróżnić mroczny i stonowany "Rasputin" czy bardziej żywiołowy "Exit Sign".

Płyta roku? Trochę brakuje by taki tytuł przypisać tej płycie. Najlepszy album Wolf? Też Wolf miał lepsze płyty w swojej karierze. Z pewnością jest to kolejny mocny album w ich karierze i ja już go dodaje do tych najlepszych. Płycie może brakuje równego poziomu i momentami wkrada się nuda czy znużenie ową formułą. Ostatecznie więcej tutaj plusów i jest to heavy metal jaki kocham. Wolf wciąż nie zawodzi i znów nagrał świetną płytę, o której będzie się mówić jeszcze kilka następnych miesięcy. Dobra robota!

Ocena: 8.5/10
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz