czwartek, 14 kwietnia 2022

RONNNIE ROMERO - Raised on Radio (2022)


 Ronnie Romero to już prawdziwa żyjąca legenda i jeden z najlepszych wokalistów rockowych, tylko ostatnio trochę go za dużo. To pojawił się w Sunstorm, to śpiewa u boku Micheala Schenkera, Ritchiego Blackmore;a, to jest w Coreleoni, Vanderberg to jeszcze oczywiście śpiewa w Lords of Black czy The ferryman. Oj co raz więcej tych projektów, to do tego wszystkiego jeszcze trzeba dodać "Raised on Radio", czyli pierwszym solowym albumie Ronniego. Płytę można traktować w sumie jako ciekawostkę, aniżeli jakiś przejaw geniuszu muzycznego. Tak, Ronnie tylko potwierdza że jego głos do wszystkiego pasuje.

Ten album to hołd dla zasłużonych rockowych formacji i Ronnie stara się tchnąć w te kawałki nieco nowego życia i całkiem mu to wychodzi. Wspiera go gitarzysta Srdjan Brankovic, który też potrafi grać na całkiem udanym poziomie. Troszkę te covery nieco ograniczają gitarzystę, ale może jeszcze będzie okazja wykazać się. Wszystko jest tak jak być powinno i w sumie obyło się bez niespodzianek. Oczywiście jest klasyka jak choćby "Since ive been loving You" z repertuaru Lez Zeppelin czy znakomity "Gypsy" Uriah Heep. W takich klimatach Ronnie czuje się swobodnie i potrafi czarować swoim głosem. To jest to! Mamy też klasykę spod znaku Foreigner czy queen i w każdym z tych kawałków Ronnie błyszczy. Słychać, że to są inspiracje które go ukształtowały jako muzyka, wokalistę. Na wyróżnienie zasługuje "No smoke without fire", który jest po prostu świetny z głosem Ronniego. 


Dobrze się tego słucha, ale to wciąż album z coverami, który traktuje jako ciekawostkę, aniżeli jakieś metalowe święto i powód do ekscytacji. Zobaczymy gdzie teraz usłyszymy Ronniego? Może Avantasia? Byłoby miło!

Ocena: 7/10

12 komentarzy:

  1. Coraz krótsze te opisy i takie smyrające po powierzchni raczej, widzę że kolega wali na ilość teraz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A powiedz nad czym się tu rozwodzić? To płyta z coverami. Nie ma tu nic nowego.

      Usuń
  2. Jak płyta będzie zasługiwać na długi opis to taki dostanie, a ostatnio trafiam na średniaki. Po co zanudzać jak i tak pewnie większość patrzy na ocenę a potem pewnie obczaja próbki czy faktycznie jest sens😁 nie zawsze muszą być długie recenzje i Ty akurat to powinieneś wiedzieć 😜

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja bym w ogóle z tych ocen zrezygnował. Z jednej strony zmusiłoby to ludzi do wnikliwego czytania treści, a ciebie - do większego wysiłku w celu jej tworzenia.
    Nie widzę też zbytniego sensu wrzucania psuedo-recki do czegokolwiek co się przesłuchało, skoro niewiele o tym można napisać?
    Jak popatrzysz na wpisy z ostatniego miesiąca, to mało który przekracza "pół ekranu", a nad takim badziewiem jak A Sound Of Thunder niegdyś potrafiłeś się rozpisywać niczym PiS w Polskim Ładzie.

    OdpowiedzUsuń
  4. No jest to jakiś pomysł z tymi ocenami ale to już tak wszędzie jest. Powiem Ci kiedyś miałem więcej czasu. Teraz to faktycznie może bardziej wygląda jak zbiór opini. Kocham dzielić się opinia więc jak znajdę czas to skrobnę choć cokolwiek.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiadomo, "Time Waits For No One", jak śpiewali Stonesi.
    Może na emeryturze obaj zbierzemy to co mamy i wydamy xD

    OdpowiedzUsuń
  6. To byłoby coś haha😁 kroniki starego wojownika power metalu i encyklopedia metalu😜

    OdpowiedzUsuń
  7. Taka drobna korekta - na tej płycie nie ma coveru grupy Queen. To jest cover Freddiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm czyli wydawca się pomylił? A czy ten utwór nie znalazł się na made in heaven?

      Usuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Znalazł się, ale pierwotnie wykonywał go w 1985r Freddie Mercury, i pochodzi z płyty "Mr. Bad Guy", a Queen umieścił go na "Made in heaven" w 1991 w nowej aranżacji. Zresztą wydawcy często się mylą, a chyba najczęstszym takim przykładem jest utwór "Alone"który przypisują grupie Heart, a przecież oryginał w 1983r wykonywała grupa I-Ten.

    OdpowiedzUsuń