wtorek, 2 maja 2023

SKINHER - Heartstruck (2023)



Kto chce się cofnąć w czasie i wrócić do lat 80?  Grecki Skinher, który działa od 2021r serwuje nam taką sentymentalną podróż na swoim debiutanckim albumie "Heartstruck". Sam album brzmi jakby powstał z złotej erze kaset VHS i brzmi niczym soundtrack jakiegoś thrillera czy horroru. Sama klimatyczna okładka i nieco przybrudzone brzmienie nie wytrącają nas z tego toku myślenia. Z resztą czy można przejść obojętnie obok tak świetnej okładki?

Ten klimat na szczęście jest obecny podczas słuchania zawartości. To jest główna atrakcja tej płyty, ale na szczęścia nie jedyna. Znajdziemy tutaj sporo chwytliwych melodii, łatwo wpadających w ucho refrenów czy porywających riffów. Wszystko zagrane prosto i z duchem lat 80. Syntezatory i partie basu to sprawka lidera, czyli Kyle'a Skinhera. Ma głowę pełną ciekawych pomysłów i to przedkłada się na jakość zawartości. Za partie wokalne odpowiada Cons Marg i trzeba przyznać, że sprawdza się  w takim miksie heavy metalu i hard rocka, rodem z lat 80. Dzięki niemu wszystko brzmi naturalnie i autentycznie.

Na płycie jest skromne 8 kawałków, dających 35 minut muzyki. Zaczynami od prostego i nieco hard rockowego "You;re next". Nic nowego tu znajdziemy, ale hołd dla metalu i hard rocka lat 80 jak najbardziej. Świetny klimat lat 80 uchwycono w przebojowym "Interstellar Love Hysteria". Jest łagodnie, z nutką tajemniczości, a wszystko przesycone tym kiczem lat 80. Brzmi to naprawdę ciekawie. "Night Cull" brzmi niczym soundtrack jakiegoś horroru Johna Carpentera, ale to przede wszystkim heavy metalowy killer, który został zagrany z większą energią. Mocny utwór, który szybko stał się moim faworytem. Klimat grozy można uchwycić w "He sees You".Sam utwór w dużej mierze jest instrumentalnym utworem. Kolejny killer to "Self eating creatures" i tutaj znów coś z filmów Carpentera można uchwycić. Refren taki niby banalny, ale niezwykle zapadający w pamięci. Taki "Dance with the dead" również sporo czerpie z znanych kapel, ale mimo to wzbudza sporo pozytywnych emocji. Stonowany "Josephine" ma bardziej spokojny feeling i bliżej mu do rockowej ballady.

Skinher rozpoczyna swoją przygodę z heavy metalem i ten początek jest obiecujący. Niby proste i oklepane granie, bo i ciężko coś nowego stworzyć. Nic dziwnego, że Skinher stawia na klimat, na sprawdzone motywy gitarowe, które kojarzą się z latami 80. Troszkę brakuje do ideału to fakt, ale płyta z pewnością dostarcza sporo frajdy i zasługuję na uwagę.

Ocena: 7.5/10
 

1 komentarz: