wtorek, 15 maja 2012

CIRYAM - Człowiek Motyl (2008)



Kiedy polski CIRYAM umocnił swoją pozycję na rynku wystarczyło tylko poczekać na trzeci krążek tej młodej i bardzo ambitnej formacji. Na następcę „W Sercu Kamieni” trzeba było czekać dwa laty i w tym czasie doszło do kolejnej zmiany wytwórni tym razem na Fonografię w ramach której wyszedł „Człowiek Motyl” w roku 2008. Tym razem obeszło się bez zmian personalnych. Natomiast można odczuć pewien powiew świeżości w muzyce zespołu i jest jakby chęć powrotu do korzeni czyli do zawarcia więcej metalu w kompozycjach. W dalszym ciągu mamy soczyste i dopieszczone brzmienie, dalej jest budowanie materiału w oparciu o wyszukane melodie, o doświadczenie muzyków i ich warsztat techniczny, który jest jednym z atutów tej kapeli i to właśnie dzięki niemu mamy do czynienia z naprawdę dobrą muzyką. Oczywiście dalej nam towarzyszy specyficzny klimat, oryginalnie brzmiące melodie i urozmaicone i bogate struktury samych kompozycji. Wokal Moniki brzmi jeszcze bardziej wyraziście, bardziej profesjonalnie, a współpraca gitarzystów Węgrzyn/ Makiel dostarcza słuchaczowi sporo ciekawych motywów i oryginalnie brzmiących melodii. Nacisk na finezję i ekspresywność sprawia że przenosimy się do innego świata.

Poprzedni album kończył się jednym z najlepszych kawałków jakie stworzył CIRYAM i podobnie zaczyna się ów album. Od mocnego kopa, heavy metalowego wymieszanego z symfonicznym metalem spod znaku NIGHTWISH i trzeba przyznać, że „Venus” słusznie został wyróżniony w stacji radiowej EKR jak i notowaniach RAMCKART. Świetny utwór i szkoda że w takim kierunku zespół nie poszedł, bo na pewno zwiększyła by się ich popularność i liczba słuchaczy. „Color” to taki nowoczesny metal, co słychać po ciężkich partiach gitarowych i takich nieco nu metalowych klawiszach, które wprowadzają nieco mroku. Dobrze zrealizowania kompozycja, choć przydałoby się tutaj nieco więcej dynamiki. Bardzo mocnym punktem albumu jest taki przebojowy „Twarze faraonów” który również znakomicie przemyca patenty symfonicznego metalu. Psychodeliczny klimat oraz nowoczesny metal słychać w „Niczyja” choć przeszkadza mi tutaj lekki powiew komercyjności. Lepiej się prezentuje dynamiczny i zadziorny „Virus” i już tutaj można poczuć, że jest to najbardziej metalowy album tej formacji, jest nacisk na dużo grania gitarami, gdzieś nieco dalej zostały przesunięte dziwne, urozmaicone motywy. Pod względem instrumentalnym dobrze też się prezentuje „Diler” tylko te zwolnienia jakby psują cały efekt, a szkoda bo kawałek ma mocny wydźwięk, zwłaszcza sekcja rytmiczna budzi tutaj respekt. Dobrym kawałkiem jest „Skała” który przypomina nieco wczesną działalność THE CRANBERRIES. Całość zamyka bodajże najcięższy i bardzo nowocześnie brzmiący „Igła” i jest to kolejny ważny kawałek w historii zespołu. Niestety żaden kawałek nie osiągnął poziomu, przebojowości i melodyjności otwierającego „Venus”.

„Człowiek Motyl” to bez wątpienia najprzystępniejszy album jeśli chodzi o formę. To też najbardziej metalowy album i tutaj znaczącą rolę odgrywają gitary. Pozostała jednak ta forma szukania dość oryginalnie brzmiących melodii. Dobrze zrealizowany materiał, który umacnia pozycję tego zespołu w kraju jak i poza nim. Album lepszy od poprzedniego, ale mniej ciekawy niż debiut.

Ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz