czwartek, 9 sierpnia 2018

KING COMPANY - Queen of hearts (2018)

W 2014 roku powstał band King Company i to inicjatywy perkusisty Thunderstone czyli Mirka Rantanena. Wraz z kolegami z którymi się już wcześniej znał powołał hard rockowy band, który zabierze nas w rejony rainbow, deep purple czy Dokken. Pierwszy album "On the road" z2016roku odniósł spory sukces. Choć odszedł Pasi Rantanen i zastąpił go na wokalu Leonarda F Guillan to i tak zespół wciąż żyje i ma się dobrze. Efektem tego jest najnowszy krążek w postaci "Queen of hearts", który idealnie rozwija patenty z debiutu. Płyta jest przebojowa, hard rockowa, ale nie bez pazura i agresji. Już tytułowy "Queen of hearts" na samym starcie pokazuje power i prawdziwą jazdę bez trzymanki. jest szybkie tempo, chwytliwy riff i popis wokalny Leonarda. Świetne otwarcie świetnego albumu.Antii spisuje się w roli gitarzysty i to on nadaje całości agresji i dynamiki. Warto wsłuchać się uważnie w jego partie, bo są pełne finezji. Słychać to lekki, przebojowym "Stars" czy rozpędzonym "Living like hurricane". Duch lat 80 jest tutaj wszędobylski i to jest dobra cecha tej płyty. Nawet ballada w postaci "never say goodbey'" to hołd dla lat 80 i ta komercyjność też wpisuje się w tamte lata. Melodyjny "Learn to fly" to ukłon w stronę Deep purple i nawet Antii stara się zbliżyć do kunsztu blackmorea.Spokojny "Arrival", który zamyka całość to utwór stworzony zmyśla o fanach Deff leppard. Płyta poukładana, dobrze wyważona i bardzo przebojowa. Wyrosła nam konkurencja dla Voodoo Circle i dobrze, bo takiej muzyki nigdy za duzo.

Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz