piątek, 22 marca 2024

HAMMER KING - Kunig und kaiser (2024)


 
Podoba mi się tempo i jakość pracy jaką wykonuje niemiecki Hammer King. Ta niemiecka maszyna jest nie do zdarcia. Każdy kto taki rycerski heavy/power metal z wyraźnymi wpływami Manowar, Majesty, Hammerfall, Wizard czy Stormwarrior ten nie powinien przejść obojętnie przejść obok ich twórczości. Liderem grupy od samego początku jest Fredrick Fuchs, który odpowiada za partie wokalne i gitarowe. Już jego maniera wokalna imponowała mi jeszcze za czasów śpiewania w Ross The Boss. "Hailstorm" i "New Metal Leader" to świetne płyty, który są jakby preludium do Hammer King.  Ten band działa od 2015r a już nagrał 6 albumów i każdy z nich trzyma wysoki poziom. Nie inaczej jest z "Konig Und Kaiser".

Band nie kombinuje i robi to co im wychodzi najlepiej i to na co fani czekają. Kto zna ich po przednie płyty, ten wie co go czeka i wie że ta płyta wpadnie mu w ucho. W końcu Hammer king to spece od chwytliwych riffów, świetnych melodii i dużej dawki przebojowości. Klimatyczna, epicka okładka jest, soczyste, wyraziste brzmienie, do tego to wszystko co było na poprzednich płytach mieliśmy, tak więc widać że Hammer king trzyma się swojego planu, swojego stylu. Punktem wyjściowym w muzyce Hammer king jest bez wątpienia wokalista i gitarzysta Frederick Fuchs, który również z Gino Wilde tworzy duet gitarowy. Jego głos sprawdza się w takim graniu i to wiadomo nie od dziś. Płyta jak zwykle jest energiczna, zróżnicowania i przebojowa.

Po raz kolejny band zaczyna od mocnego wejścia. "Hailed by the hammer" to rasowy killer i chyba lepiej nie można było otworzyć tego krążka. Jest energia, jest drapieżny riff i przebojowy refren. Hammer King jednak wciąż w formie. Jak bym miał wskazać najlepszy utwór na płycie to wybrałbym "The Devil will i do", który momentami przypomina mi ostatnie poczynania Bloodbound, ale nie tylko. Sam rycerski refren ma coś z Wizard. Jednym słowem prawdziwy killer, który rzuca na kolana. Band zrobił to samo co Powerwolf, czyli nagrał kawałek gdzie wykorzystują swój ojczysty język. Tytułowy "Konig und Kaiser" o dziwo wypalił w takiej stylistyce. Marszowe tempo, ciężki riff i zaśpiewany po niemiecku refren, który buja i zapada w pamięci. Charles Greywolf maczał palce przy produkcji i stąd też pewne wpływy Powerwolf można gdzieś tam wyłapać. Coś z starego Hammerfall można wyłapać w dynamicznym "Future King". Udany jest też "War hammer" gdzie dostajemy prostą i łatwo wpadającą w ucho melodię. Więcej pazura i drapieżności ma w sobie na pewno "Devided We Shall Fall" i to również jeden z najciekawszych momentów na płycie. Nie rusza mnie jakoś specjalnie "Kings of Arabia" i lepiej wypada żywiołowy i prosty w swojej formule "I want Chaos".  Znalazł się tez bardziej epicki kolos w postaci "Gates of Atlantia". To udany kawałek, ale nie powalił na kolana. Brakuje mi tu świeżości, pomysłowości, takiego blasku jak z pierwszych płyt.

"Kunig und Kaiser" to płyta dynamiczna, zróżnicowana, przebojowa i w stylu do jakiego nas przyzwyczaił Hammer king. Czego zabrakło to z pewności jakości z pierwszych płyt. Czuć ten lekki spadek formy. Nie zmienia to faktu, że trzeba znać nowe dzieło Hammer king. Znają się na rzeczy i wiedza jak porwać tłumy fanów heavy/power w rycerskiej formie.

Ocena: 8/10

1 komentarz:

  1. Najbardziej ,,rycerska,, płyta jaką ostatnio naprawdę polubiłem, a to już parę lat minęło, to ,,Blood Hails Steel - Steel Hails Fire,, MEGATON SWORD , bo ta ich ostatnia ,, Might & Power,, chociaż znakomita, to rycerska już nie jest.
    Przejdźmy jednak ,, Do Rzeczy,, .
    ,, Hailed by the Hammer,, ostrzega, nie stójcie przy młocie, bo może nieźle przypierdolić, i taki ten utwór jest, wali i ostrzem i obuchem, rycerska ciężkozbrojna jazda w pełnym natarciu.
    ,,The Devil Will I Do,, . Z diabłami najlepiej wychodzi się... na zdjęciu ? Nie, bo tam po nich żadnego śladu już nie ma. Z diabłami najlepiej wychodzi się po najnajnaj imprezie, najgorzej znaczy się, bo co on nam, ten diabeł nanieopowiada, to to tylko on wie...
    ,,Future King,, kąsa wokalną apokalipsą, piękną solówką gitarową, której w tej przyszłości jaką dzisiejszy świat nam próbuje zgotować, już nie uświadczysz, a później jest jeszcze lepiej, zespołowe unisono i jeszcze jedna solówka, i refren gdzieś z zamierzchłej, ale jakże ukochanej przeszłości metalu. Odlot, niebotyczny odlot HAMMER KING.
    ,, Kingdom of Hammers and Kings,, rycerskimi zaśpiewami wkracza na arenę i rządzi, kruszą się zbroje, kruszą się kopie, trupy padają gęsto, a muzyka naciera z otwartą przyłbicą.
    Zgubiłem gdzieś po drodze mocarny ,, Konig und Kaiser,, , choć lepszy dla niego byłby tytuł ,, Kunik and Nikuś,, , takie tu są kontrasty... klimatyczne. I jak ładnie im to refrenowe ,, hail,, wychodzi, no kto by się spodziewał.
    ,, Kings of Arabia,, tylko przez chwilę orientalizmami mami, bo już młot czeka na uderzenie, i tak na zmianę, orientalizmy i moc się uzupełniają, a wokal i gitarka akurat tutaj najbardziej mi się podobają.
    ,,Divided We Shall Fall,, zrył końskimi kopytami ziemię do imentu, a te monumentalne gitarowe zagrywki i bojowe refreny krzyczą, że to jeszcze nie koniec. Morderczy kawałek.
    ,, I Want Chaos,, bynajmniej chaotyczny nie jest, bo brzmi jak marzenie małoletniego kandydata na rycerza, muzycznego giermka znaczy... a te zespołowe galopady, to już raczej Nasze najlepsze rycerskie szarże.
    Najdłuższy na płycie ,, Gates of Atlantida,, to już tylko odpoczynek wojownika po bitwie, chwała tym co polegli, i chwała tym co chcą teraz już tylko ciszy i spokoju.
    ,, War Hammer,, . Niewiele brakowało, a przeoczył bym tak banalnie uroczy, przebojowy i energetyczny kawałek.
    Bonus. ,, The Last of 7 Wars,, . Trzyma bardzo wysoki poziom tej płyty. I jak piękne to jest, że takie wspaniałe bitwy rozgrywają się tylko w studio nagraniowym, a później na scenie.
    P.S. Poszedł bym na taki koncert...Ale po co nam HAMMER KING w WARSAU, jak będzie już 18.04. w LEIPCIG.

    OdpowiedzUsuń