Kto powiedział że muzycy heavy metalowi muszą tkwić w jednym zespole, że muszą trzymać się kurczowo jednego stylu, gatunku muzycznego? Nikt i gdyby tak spojrzeć na skład nowo powstałego zespołu, który skupia tak wielkie gwiazdy jak perkusista Jorg Micheal i basista Jari Kainulainen (STRATOVARIUS,) wokalistę Roberto Dimitri Liapakis znanego z MYSTIC PROPHECY to można by powiedzieć kolejny power metalowy zespół w gwiazdorskiej obsadzie. Błąd, bo muzycy postanowili spróbować sił w heavy metalu z dużą ilością hard rocka i śmiało można to określić jako hard/n heavy. DEVIL'S TRAIN to nazwa która przyciąga uwagę i intryguje i właśnie pod taka nazwą wydali debiutancki album „Devil's Train” który ukazał się w tym roku. Prócz chwytliwej nazwy zespołu dopełnieniem całości jest klimatyczna okładka ich debiutanckiego albumu idealnie pasująca do tego co gra zespół i ogólnie do całego materiału. Muzycy nie są amatorami, więc nie będę tutaj poddawał analizie ich umiejętności, ale powiem jedno ten zespół brzmi fantastycznie. Jest energia, jest ciężar, jest szaleństwo, są dobre melodie i nie brakuje przebojów. Myślę że album pogodzi fanów zarówno starych klimatów, jak i nowoczesnych.
A to co znajdziemy na albumie to przyjemny dla ucha miks heavy metalu z hard rockiem do tego przyjemny, przemyślany i odegrany od początku do końca na podobnym równym poziomie. Oczywiście w tej ograniczonej formule można się doszukać kilka odskoczni i zróżnicowania. Mamy o to takie utwory jak otwierający „Fire And Water” z bluesowym początkiem, z ciężkim riffem i zadziorną rytmiką, a to wszystko przesycone chwytliwością. Czasami po prostu puszczają im hamulce i stawiają na szaleństwo i melodyjność tak jak choćby w tytułowym „Devil's Train”. A kiedy się robi przewidywalnie zespół serwuje taki „Roll The Dice”, który ma sporo w sobie heavy metalu i nieco power metalowej dynamiki. Nie ma mowy o nie dopasowaniu do reszty, bo w tym przypadku dalej słychać rock'n rollowy feeling i to szaleństwo. Jest to bodajże jeden z moich ulubionych utworów z tego albumu, który przybliża nam element partii solowych, które są na tym wydawnictwie staranie przyrządzone, mają w sobie sporo polotu, lekkości i radości. Duża w tym zasługa gitarzysty Lakiego Ragazas , który nie ma jeszcze statusu gwiazdy jak jego koledzy z zespołu, ale słychać że ma potencjał i pracuje w pocie czoła żeby dojść do tego co pozostali członkowie DEVILS TRAIN. Zespół potrafi też zwolnić tempo, zarzucić nieco funkowym klimatem tak jak choćby w „To The ground”. Nie zabrakło tez mocnych, dynamicznych kawałków, gdzie znów daje o sobie heavy/ power metal i muszę przyznać, że taki mroczny „Yellow Blaze” czy rozpędzony „Room 66/64” to najjaśniejsze momenty na albumie i słychać zróżnicowanie materiału i umiejętność tworzenia prawdziwych petard. A skoro mowa o różnorodności stylu poszczególnych kompozycji to śmiało można tutaj pochwalić ze w plątanie w całość kilka ballad. Jedną z takich bardziej nastrojowych, z bardziej wzruszających jest bez wątpienia „Forever” z zapadającym refrenem, czy też zadziorny „The Answers”. Nieco ciężej się prezentuje taka pół ballada jaką jest „Coming Home”.
„Devils train” to album który miło się słucha, to album który zawita w wielu odtwarzaczach i zapewne w wielu z nich pozostanie, bo taka muzyka ma zawsze wzięcie. Jej zdaniem jest relaks i dobra zabawa, a tego doświadczycie podczas słuchania tego albumu. Jest sporo mocnych punktów, jak choćby muzycy tworzący muzykę, same utwory, niektóre melodie i sam przekaz, który nastraja słuchacza pozytywnie. Jednak jest tez kilka wad, jak choćby lekka doza monotonności i czasami nieco zespół przesadza z ciężarem który gryzie się z hard rockowym szaleństwem, ale to są wady, które idzie przeboleć. Ocena: 7/10
link?
OdpowiedzUsuń