niedziela, 12 lutego 2012

ELVENSTORM - Of Rage And War (2011)


Z moim słuchem chyba nie jest najlepiej kiedy słuchając kapeli z kobietą w roli wokalistki byłem święcie przekonany że śpiewa facet z manierą Larsa Ramcke, czy Kai'a Hansena, zresztą nie pierwszy raz się spotykam z kobiecym wokalem złudnie podobnym do męskiego. Teraz pewnie się zastanawiacie co to za kapela? Co gra i skąd pochodzi? Otóż moi drodzy, tą kapelą jest francuski ELVENSTORM, który gra miks heavy/speed i power metalu. Kapela młodziutka bo została założona stosunkowo nie dawno, bo w roku 2008 i przez ten czas wydali jedno demo i debiut, który ukazał się w nie dalekiej przeszłości. Debiut „Of Rage And War” ujrzał światło dzienne w roku poprzednim czyli 2011. Kiedy przesłuchałem owego debiutu to normalnie się uradowałem jak nigdy, bo po ostatnim albumie STORMWARRIOR czułem pustkę i brakowało mi czegoś w podobnym stylu i chyba się w końcu doczekałem. Muzyka ELVENSTORM to jednak nie tylko wyżej wymieniony zespół, bo właściwie pole manewru jest bardzo szeroki i znajdziemy tutaj bez większych problemów patenty, które są charakterystyczne dla RUNNING WILD, IRON MAIDEN, czy też HELLOWEEN. To sprawia, że kapela właściwie jest jedną z wielu podobnie grających, ale wyróżnia ją to że tworzy muzykę, która w przeciwieństwie do dzieł innych kapel zostaje w pamięci, chodzi całe dnie za słuchaczem. Melodie, aranżacje i samo kompozytorstwo jest na takim poziomie, że ciężko to nazwać amatorszczyzną, czy debiutem. W sumie duża w tym zasługa samych muzyków, zwłaszcza wokalistki Laury Ferrux, która śpiewa przede wszystkim melodyjnie i bardzo rytmicznie. Może jest to dalekie od jakiegoś ideału technicznego. Swoje piętno na muzyce ELVENSTORM odcisnął również i chyba w największym stopniu gitarzysta Michael Hellstrom , który wygrywa naprawdę miłe dla ucha partie gitarowe. Riffy są ostre, dynamiczne i pełne zadziorności, zaś solówki pełen wigoru i wyczucia. To właśnie wygrywane przez niego melodie, przedłożyły się na to, że mamy naprawdę bardzo udany krążek. „Of rage And War” to nie tylko miła dla okładka, to nie tylko dopracowane , wykrystalizowane brzmienie to przede wszystkim, wyrównany, na swój sposób zróżnicowany materiał, gdzie od początku do końca mamy przeboje.

Otwarcie albumu w postaci „Winds of War” właściwie zdradza niemal wszystko co chcemy wiedzieć na temat krążka. Już na wstępie słuchacz dowiaduje się jak ogromne znaczenie w muzyce ELVENSTORM odgrywa melodia. To właśnie melodyjny riff nawiązujący do RUNNING WILD, STORMWARRIOR, czy też bardziej współczesnego CRYSTAL VIPER jest tego najlepszym dowodem. Mało to oryginalne, ale gdzieś w tym wszystkim jest złoty środek, którym jest satysfakcja słuchacza. Pod względem dynamiki, pod względem szybkości czy zadziorności, albo przebojowości wiele nie odbiega „Rebirth” z tym że tutaj słychać nieco cięższy riff, słychać też partie basu wzorowane na działalności IRON MAIDEN. „Witchhammer” jest tym czego się spodziewałem po ostatnim STORMWARRIOR, a więc energia, szybkość, żywiołowość i przebojowość na wysokim poziomie. Do tego to tło rycerskiego metalu. Skoro już mowa o rycerskim klimacie, to nie można tutaj pominąć utrzymanego w średnim tempie „Strugle within”, który ma coś z MANOWAR. Stary STORMWARRIOR słychać też w speed/power metalowym „Black Visions” czy też melodyjnym „Kill The Deceivers”, czy rozpędzonym „Stand Thy Fall”. W takiej szybkiej, speed/ power metalowej formule, gdzie słychać sporo niemieckiej solidności jest utrzymany zamykający album „Legions Of Steel” który ma coś z niemieckiego SCANNER. Nieco odstaję stylistycznie taki „Raven In A Blackened Sky” który jest nieco toporniejszy, nieco bardziej stonowany, przez co nie sposób nie skojarzyć go z niemieckim heavy metalem.

„Of Rage And War” to album na jaki czekałem od premiery ostatniego albumu STORMWARRIOR. Pełen wigoru, atrakcyjnych, zapadających melodii, pełen energii, pełen dynamiki i solidności materiał, gdzie znaczącą rolę odegrały umiejętności muzyków, a także sam pomysł na poszczególne kompozycje, które śmiało można nazwać przebojami. Muzyka może i daleka od oryginalności, może i brzmią jak inne zespoły, ale mają to coś czego niektórym po prostu brakuje. Potrafią nagrać interesujący materiał, który nie nudzi, ba jeszcze zaprasza słuchacza do uczestniczenia. Z miłą chęcią popatrzę jak ten zespół wygryza CRYSTAL VIPER, który przeżywa obecnie kryzys. Ocena: 8.5/10

1 komentarz:

  1. Polecam posłuchać grupy Devil's Blood - tam również kobita brzmi jak facet, a granie? Jakbyś wymieszał Deep Purple z Behemothem ;)Albo inaczej, ciemniejszy hard rock z domieszką psychodeli i okultyzmu.

    OdpowiedzUsuń