sobota, 18 sierpnia 2012

UNIVERSE - Universe (1985)

Czy potraficie sobie wyobrazić melodyjny metal, który łączy cechy taki zespołów jak DIO, DOKKEN, RATS, WARRIORS, czy tez SAXON,AXEL RUDI PELL nie kopiując żadnego z nich? Czy potraficie sobie wyobrazić zespół, który mając do wykorzystania jedną szansę, wykorzystuje ją w 100 % nagrywając jeden album, ale za to jakiej klasy? Nie musicie sobie wyobrażać, jeśli nie potraficie, wystarczy tylko posłuchać szwedzkiego UNIVERSE, kapeli która została założona w 1984 roku, kapeli która nagrała tylko jeden album w postaci „Universe” z 1985r., ale za to na najwyższym poziomie, ocierając się o perfekcję. Czego było pełno na rynku? Płyt, które w dużej mierze miały sporo wspólnego, zadziorny wydźwięk, nacisk na ostre i melodyjne gitary i mocny i krzykliwy wokal, który podkreśli metalowy charakter danego zespołu. Takich płyt, z taką muzyką było od groma. UNIVERSE postanowił postawić na świeżość i nieco inne podejście do tematu jakim jest metal. Otóż Szwedzi zrezygnowali z mocnego, zadziornego wokalu na rzecz czystego, ciepłego wokalu, takiego bardziej rockowego i trzeba przyznać, że Kjelle Wallen jest świetnym w tym co robi. Jego technika, maniera, styl śpiewania wzbudza zachwyt. UNIVERSE nie stawia tak jak większość kapel na mocne brzmienie, na ostre partie gitarowe, które mają podkreślać heavy metalowy pazur. Tutaj zamiast tego mamy ciepłe, miękkie brzmienie i łagodne, melodyjne melodie, które wygrywa duet gitarzystów, czyli Nilson/Kling. Jest staranność, dopracowanie z ich strony,a czasami nawet pokusza się o wirtuozerskie popisy, co jest na pewno dużą zaletą tej płyty. W standardowym metalowym albumie z lat 80 ciężko o klimatyczne, finezyjne, pełne emocji solówki, partie gitarowe, tutaj to uświadczymy. W przeciwieństwie do typowego metalowego albumu, mamy tutaj partie klawiszowe które sprawiają że album ma głębię, kompozycje są jeszcze bardziej melodyjne.

Przebój, goni przebój tak można opisać materiał, który od początku do końca trzyma wysoki poziom i nie doszukamy się wpadek, czy wypełniacza. Wszystko zostało staranie przygotowane. Rytmiczny i lekki „Rollin On” utrzymany w szybszym tempie to bardzo dobre rozpoczęcie albumu. Podkręcenie tempa, ostrzejsze partie gitarowe, większa dynamika, więcej metalu, a mniej hard rocka to już cechy następnego utworu, a mianowicie „Stories from the Old Days” . Pewne odniesienia do IRON MAIDEN słychać w rytmicznym i zadziornym „Weekend Warrior” który robi za rasowy przebój, z pomysłowymi i finezyjnymi solówkami. Podobnie można by opisać melodyjny „Loking For Answer” z bardzo pomysłowym motywem głównym. Nie ma mowy o graniu na jedno kopyto. Zespół ceni sobie urozmaicenie, to też pojawia się spokojna, emocjonalna ballada „Lonely Child” , rockowy kawałek „Woman” czy też melodyjny „Strong Vibration” z znaczącą rolą klawiszy.

Nie można napisać złego słowa o debiutanckim albumie Szwedów i trzeba przyznać, że o wszystkim pomyśleli. O ciepłym i wyrazistym brzmieniu, o przebojach, równym i zapadającym w pamięci materiale, o starannych i dopieszczonych aranżacjach. Nie pominęli żadnej kwestii. Mimo nagrania świetnego albumu z kręgu melodic metal i hard'n heavy i potencjału kapela się rozpadła zostawiając po sobie ślad na szwedzkiej scenie metalowej w postaci znakomitego debiutu. Jedne z tych albumów, który należy znać.

Ocena: 8.5/10

1 komentarz:

  1. Bardzo dobre granie, ale chyba nie aż tak genialne. Są jednak lepsze płyty :)

    OdpowiedzUsuń