czwartek, 19 września 2013

BLAZE - Silicon Messiah (2000)

Pewne rozdziały zostają zamknięte aby mogły być otwarte zupełnie nowe. Kiedy Iron Maiden podziękował Blazowi za współpracę i razem spędzony czas to oczy fanów talentu tego wyjątkowego wokalisty zostały zwrócone właśnie na niego. Wszyscy zastanawiali się jako drogę obierze Blaze Bayley po tym jak miał do czynienia z punk rockowym Wolfsbane i heavy metalowym Iron Maiden, który przyniósł mu sławę i rozgłos. Czy będzie to heavy metal, a może hard rock? Czy będzie to granie w stylu Iron Maiden? Czy zupełnie coś nowego? Blaze zebrał szybko zespół i pod swoim imieniem wydał debiutancki album „Silicion Messiah”, który ujrzał światło dzienne w 2000r.

Blaze postanowił stworzył swój własny repertuar odcinając się od tego co robił z Iron Maiden. Ci którzy oczekiwali grania w stylu Iron Maiden mogli czuć się zawiedzeni, bo „Silicon Messiah” to kawał ciężkiego, mrocznego heavy metalu z posępnymi riffami. Na pewno słychać gdzieś tam echa Iron Maiden, ale najbardziej co tutaj może się rzucać z działalności Blaze'a w Iron Maiden to klimat. Podobnie jak na „the X factor” mamy tutaj mroczny, ponury klimat, który świetnie się komponuje z barwą wokalną Blaze'a. Trzeba przyznać że czuje on się świetnie w takich klimatach. Więcej tutaj słychać inspiracji Black Sabbath i twórczością Ozziego, co jest dużym plusem. Debiutancki album Blaze'a to nie tylko sam wokalista, to również zgrany duet Steve Wray/ John Slater, który wie jak wygrać ciężkie, agresywne riffy, czy zapadające melodie. To, że Blaze stara się tworzyć własny materiał, który będzie utożsamiany z nim świadczy już ponury otwieracz „Ghost In The Machine” czy mroczny i ociężały „Evolution”. Warto tutaj zwrócić uwagę na stonowany „Silicion Messiah”, czy też ciężki „Reach For The Horizon”. Jednak wciąż największe wrażenie z tej płyty robią kawałki, w których słychać echo Iron Maiden. Przebojowy „Born As Stranger”, który jest idealny na koncerty, szybki „the Brave” czy rozbudowany „Stare At The Sun” to najlepsze przykłady tego typu utworów. Moim faworytem obok takiego „Born As Stranger” pozostał wciąż „The Launch”, który pokazuje, że nie tylko w mrocznych, ponurych kawałkach Blaze;a się sprawdza.

Blaze tym albumem pokazał, że jestem pracowitym muzykiem, który wie co chce grać, wie jak zaciekawić słuchacza. Nie ma problemów z tworzeniem solidnego materiału, w którym nie brakuje przebojów, ciężkich riffów i dobrych melodii. Soczyste, mocne brzmienie i mroczna okładka, tylko dopełniają całość. Takim mocnym uderzeniem Blaze rozpoczął swój nowy rozdział w karierze, który nie powinien być dla nikogo obojętny.

Ocena: 7/10

P.s Recenzja przeznaczona dla magazynu HMP

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz