To już 8 album
niemieckiej formacji Mystic Prophecy i wiecie co? Muzyka tej kapeli w
żaden sposób się nie postarzała ani nie straciła na swojej
atrakcyjności. „Killhammer” został zbudowany na tych samych
elementach co wcześniejsze płyty. Nie brakuje tutaj energii,
drapieżności, agresji, mroku czy przebojowości. Co więcej od
„Ravenlord” który ukazał się dwa lata temu ma się
wrażenie że kapela przeżywa swoją drugą młodość i słychać
to na „Killhammer”, który jest albumem, którego nie
można pominąć w tym roku.
Mystic Prophecy by nie
był sobą, gdyby nie dostarczył fanom soczystego, mięsistego nieco
amerykańskiego brzmienia na płycie i nie byłby sobą, gdyby nie
zawarł na płycie zróżnicowany materiał. Mówimy
tutaj o urozmaiceniu stylistycznym anie poziomu danych kompozycji, bo
tutaj tradycyjnie dostajemy równy materiał. Motorem napędowym
tej kapeli niegdyś był Gus G, który wygrywał ciekawe i
bardziej wyszukane partie gitarowe, które miały ukazać
talent jego. Teraz tą sferą zajmuje się duet Constantine i Markus
Pohl. Może nie ma już takiej gracji, lekkości, nie ma takiej
finezji, ale nie można tutaj mówić o amatorskim poziomie. Po
prostu ci muzycy mają inna wizją grania i styl. Kładą nacisk na
agresję, na ciężar i zarazem melodyjność, nie zapominając o
wyrazistych solówkach. Słychać to ich zgranie i zrozumienie
w takim melodyjnym „Children Of The Damned”. Bez
wątpienia od samego początku istnienia kapeli swoją uwagę
przyciągał wokalista Roberto Liapakis, który ma mocny i
mroczny wokal. Śpiewa technicznie, ale też z przekonaniem i to
dzięki niemu Mystic Prohecy jest wyjątkowy. Również na
nowym albumie sprawia że płyta brzmi znakomicie i dobrym przykładem
jest wkładu w kompozycje jest choćby taki „Armies Of Hell”.
Stylistycznie zespół trzyma się gatunku heavy/power metal z
elementami thrash metalu cierpiąc garściami z takiego Iced Earth,
Cage Metal Church, Grave Digger czy Paragon. Na płycie mamy
wolniejsze, heavy metalowe kawałki w stylu otwieracza „Killhammer”,
spokojniejsze, z rockowym feelingiem jak to jest w przypadku „To
Hell And Back”. Nowy album jest pełen ciężkich i
agresywnych dźwięków i od odzwierciedlają to „Kill
The Beast” czy „Angels Of fire”. Nie
brakuje też chwytliwych hitów czego dowodzi „Set
the World On Fire”
czy epickich hymnów jak „Warriors Of the
Nothern Seas”.
Może nie udało się nagrać równie przebojowego albumu co
„Ravenlord” to jednak płyta brzmi bardzo dobrze. Każdy fan
heavy/power metalu czy też fan Mystic Prophecy powinien usłyszeć
tą płytę i dać się porwać tym melodią. Niemiecka kapela mimo
upływu lat wciąż gra niczym kilkanaście lat, nie stracili na
swojej atrakcyjności, na swojej charyzmie czy agresywności. Wciąż
jest to muzyka z górnej półki. Jeden z tych albumów
roku 2013 które trzeba znać.
Ocena: 8/10
P.s Recenzja przeznaczona dla magazynu HMP
W ogóle byłem zdziwiony bo nie czekałem na nowy album i żadne informacje o takowym do mnie nie dotarły a tu bum i jest i jest to bardzo dobry album jest mrok jest ciężar jest melodia jest power i wszystko elegancko polaczone czego więcej potrzeba?
OdpowiedzUsuńJak zawsze,klasa power/thrash.
OdpowiedzUsuń