Mam czasami wrażenie, że
im więcej muzyków tworzy dany zespół tym większy
tłok i co niektórzy mają zbyt małe role, żeby w pełni się
zaprezentować. W tym roku moją uwagę przykuł pod tym względem
włoski Holy Shire. Formacja założona w 2009 roku, która
inspirowała się wieloma ciekawymi kapelami i wystarczy tutaj
przytoczyć Folkstone czy Phenomena, ale kapela wyróżnia się
na tle innych. Jeżeli nie muzyką to z pewnością ilością osób
tworzących skład tej formacji. W przypadku Holy shire jest to 8
osób. Sporo jak na zespół, który gra mieszankę
symfonicznego power metalu i progresywnego rocka. Możliwości i
umiejętności tego młodego zespołu można obecnie zweryfikować za
sprawą debiutanckiego „Migdard”.
Warto zaznaczyć, że
zespół na swoim debiutanckim albumie porusza tematykę
związaną z światem fantasy, nawet książkami z tej dziedziny.
Dowodem na to jest choćby „Winter is Coming”,
który opiera się na „Grze o Tron”. Od strony muzycznej
utwór ten ukazuje jedno z oblicz Holy Shire. Klimatyczne,
progresywnie granie, który miesza nam światy Blind Guardian i
Nightwish. Wychodzi to całkiem dobrze, zwłaszcza że udaje się
odtworzyć klimat fantasy. Tutaj dobrze się spisuje wokalistka Erika
Ferraris ( Aeon) która śpiewa wyraziście, z werwą i stara
się budować odpowiedni klimat. W bardziej metalowym obliczu taki
jaki słyszymy w „Bewitched” można nieco
ponarzekać na to, że Erika nieco załagadza wydźwięk kawałka.
Ciekawe jakby to brzmiało z bardziej drapieżnym wokalem? Holy Shire
to zespół w którym całkiem dobrze radzą sobie
gitarzyści. Może są nieco schowani w niektórych momentach,
może nie mają większego pola do popisów, to jednak często
słychać rytmiczne i zadziorne partie gitarowe, które są
motorem napędowym poszczególnym utworów. Dobrze to
ukazuje „Gift Of death” czy melodyjny „Overload
of Fire”. Co też przyciąga uwagę w tym zespole to
znacząca rola fletu, który znakomicie sprawdza się w takim
graniu i to dzięki niemu kompozycje mają głębie i niesamowity
klimat. Jednak często można odnieść wrażenie, że klimat jest
ważniejszy niż cała reszta i takie myśli nasuwa „The
revenge of the Shadow” czy spokojny „Beyond”.
Najlepiej z całego materiału prezentuje się „Greenslaves”,
który znalazł się na płycie jako bonus.
Ciekawym rozwiązaniem
okazało się zatrudnienie flecisty, a także dodatkowego wokalisty.
Płyta zyskała dzięki temu ciekawy, fantastyczny klimat. Teraz
pozostaje zespołowi doszlifować styl, popracować nad kompozycjami,
żeby miały więcej werwy i przebojowości. Wtedy będzie niemal
idealnie. Póki wzbudzili zainteresowanie i zostawili spory
niedosyt po debiutanckim „Migdard”, tak więc poczekamy na
kolejny album i wtedy będziemy wszystko wiedzieć.
Ocena: 5.5/10
P.s Recenzja przeznaczona
dla magazynu HMP
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz