niedziela, 15 czerwca 2014

TWILIGHT FORCE - Tales of Ancient Prophecies (2014)

No i nie trzeba było czekać aż pojawi się na rynku kolejna ciekawa młoda kapela grająca power metal. Akurat w tym roku jest naprawdę w czym wybierać jeśli chodzi o debiuty. Lord Symphony czy Last Bastion to znakomite przykłady, ale na tym nie kończy się lista. Do tego znakomitego grona dołączył szwedzki Twilight Force, który został założony w 2011r. Uwagę przykuwa bez wątpienia fakt, że na perkusji gra Roberto znany z Sabaton. Celem tej kapeli było przypomnienie dawnych lat symfonicznego power metalu w stylu Rhapsody. W ten o to sposób narodził „Tales of ancient prophecies”.

Mało komu udaje się odtworzyć lata 90 power metalu, nie każdego rajcuje tworzenie słodkiego, melodyjnego i szybkiego power metalu. Jednak Twilight Force pokazał, że można znakomicie nawiązać do tamtych lat i jeszcze coś wycisnąć z tej tematyki. Muzykę szwedów można określić jako skrzyżowanie takich tuz jak Power Quest, Rhapsody i Dragonforce. Choć można tutaj ten temat ciągnąć znacznie dłużej, bo jest tutaj sporo akcentów znanych nam płyt power metalowych. Mimo tak wąsko określonego stylu udaje się Twilight Force stworzyć swój styl, który opiera się na szybkości, klimacie fantasy, słodszym brzmieniu, na złożonych i melodyjnych solówkach i Christiano, który śpiewa niczym młody Micheal Kiske. To wszystko znakomicie funkcjonuje i cieszy tak jak niegdyś muzyka wielkich power metalowych kapel. Płyta zaczyna się tak sobie wyobrażamy otwarcie albumów Rhapsody, czyli podniośle i epicko. Tak też jest w przypadku „Enchanted Dragon Of Wisdom”. Dzieje się tutaj sporo i cały czas jest bawienie się motywami, tempami i zadbano by solówki wprawiały nas w osłupienie. Nie pominięto w żaden sposób przebojowości i w taki oto sposób powstał znakomity utwór oddający to co najlepsze w power metalu z połowy lat 90. To robi wrażenie i wzburzą zainteresowanie pozostałą częścią płyty. Motorem napędowym tego zespołu jest nie tyla energiczna i zgrana sekcja rytmiczna co gitarzysta Felipe. Odnajduje się w power metalowej konwencji, wie kiedy grać szybki, jak zaskoczyć słuchacza i jak połączyć techniczne granie z luzem, dobrą rytmiką i przebojowością. W jego grze można momentami wyczuć coś z neoklasycznego power metalu. W „The power of Ancient Force” słychać idealnie na co stać młodzieńca. Nie można też pominąć partii klawiszowych, które są tutaj czymś więcej niż wzbogaceniem tła, czy nadanie melodyjnego charakteru. Można odnieść wrażenie, że czasami właśnie klawisze prowadzą utwór, a cała reszta podporządkowuje się im. Tak też jest w „Twilight Horizon”. Nieco mnie drażnią przerywniki na tym albumie, ale przynajmniej budują epicki, nawiązujący do świata fantasy i przybliża nam płyty Rhapsody. Coś z Sabaton można uświadczyć w „Fall of eternal Winter”, zwłaszcza jeśli chodzi o główny motyw. Takich petard jak „Forest Of Destiny” to dawno nie nagrał ani Helloween, ani Gamma Ray ani tym bardziej Rhapsody. Mam wrażenie że taki słodki i szybki power metal gdzieś umarł, na szczęście Twilight Force przypomina nam stare dobre czasy i złotą erę power metalu. Najlepsze jest to, że robią to jak profesjonaliści, nie pozostawiając cienia wątpliwości o umiejętności i doświadczenie. Nie słychać, że to banda młodych ludzi, którzy robią coś dla frajdy i zabicia czasu. To jest pasja i prawdziwa miłość do power metalu. „Made of Steel” taki utwór mógłby trafić na album Manowar , jest podniosły, epicki, piękny i łapiący za serce. Jedna z najpiękniejszych ballad roku 2014. Ciężko o takie kompozycje w dzisiejszych czasach, bo brakuje pomysły na ciekawe ballady, które urzekają czymś wyjątkowym. Twilight Force pokazał, że jednak można jeszcze coś fajnego stworzyć w tej kategorii. Całość zamyka „Gates of Glory” który przemyca sporo wolniejszych motywów, ale to wciąż szybki power metalowy kawałek. Nieco Freedom Call i trochę Dragonforce z początku. Mocny koniec jakże udanego albumu.

W taki oto sposób odradza się power metal. W takim wielkim stylu zostaje przywrócony do łask szybki, słodki power metal który stworzyli Helloween, Gamma ray czy Rhapsody. Twilight Force to nadzieja power metalu i jeden z najważniejszych debiutów roku 2014. Czekam na kolejne płyty i rozwój ich kariery. Gorąco polecam

Ocena: 9,5/10

7 komentarzy:

  1. Oj przypomniały się stare dobre czasy Rhapsody :) Bardzo fajny album, jeden z lepszych w tym roku, również ode mnie 9.5/10

    OdpowiedzUsuń
  2. A już myślałem że tylko mnie tyle radości dał ten album. Brakuje mi takiego grania:D dzisiaj każdy idzie w stronę ciężaru i mroku. Oby tylko byli wstanie utrzymać taki poziom na kolejnych płytach:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Muza dobra, przypomina mi włoskie Thy Majestie z pierwszych dwóch płyt, ale wokal słabiutki i denerwujący...za szybko nie wrócę do tej płyty

    http://www.encyklopediametalu.net16.net

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się z encyklopedią. Uważam, że ocena jest troche za wysoka

    OdpowiedzUsuń
  5. Dla mnie dobre połączenie Gloryhammer & Rhapsody. ;) Jak na debiut to nawet b.dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  6. Gdzie tu masz Rhapsody? :O że odgłosy historyjek? proszę cię...nie te progi
    Tak samo przeceniana płytka jak Evertale.

    http://www.encyklopediametalu.net16.net

    OdpowiedzUsuń
  7. Mi sie też podoba ,lubię styl starego Rhapsody ...:)

    OdpowiedzUsuń