sobota, 21 czerwca 2014

NIGHT MISTRESS - Into The Madness (2014)

Power metal nigdy jakoś nie był popularyzowany w naszym kraju. Choć sam gatunek ma swoich odbiorców to jednak mało kto się odważył zagrać ten rodzaj metalu. Exilbris, Pathfinder, Titanium czy w końcu Night mistress to formacje które przyczyniły się do rozkwitu power metalu w Polsce. Najważniejszy z tej ekskluzywnej grupy jest oczywiście Night mistress, który to wszystko zaczął. Doczekaliśmy się swojego power metalowego zespołu grającego na światowym poziomie, który może poszczycić się znakomitą muzyką i utalentowanym wokalistą w postaci Chrisa Sokołowskiego, który udziela się też w Exilbris. Debiut w postaci „The back of Beyond” to było jedno z najważniejszych odkryć muzycznych roku 2011. Jednak od razu rodziło się pytanie, czy zespół stać na kolejny tak energiczny i przemyślany album. Przyszedł czas na odpowiedź, a poszukałem jej na nowym albumie „Into The Madness”.

Może nie jest to album tak power metalowy jak poprzedni, może klimat nie jest już ten sam, a kapela nie kryje swoich zapędów stricte heavy metalowych. Może przebojów jest za mało by podbić świat i walczyć o tytuł płyty roku, ale to jest znak. Jaki? Power metal żyje w naszym kraju. Zwiększą odwagą bierzemy się za granie tego gatunku i to bez kompleksów mierząc się z najlepszymi. Night Mistress to fenomen i nie można o tym zapomnieć. Granie power metalu to jedna strona metalu, druga to oczywiście to w jaki sposób się to robi. Nasz rodzimy band nie ustępuje najlepszym, doświadczonym kapelą i choć momentami brzmi jak Dream Evil, Firewind czy Primal Fear, to jednak są do porównania na korzyść polskiej formacji. Soczyste brzmienie, wokalista śpiewający w stylu Bruce'a Dickinsona, Roba Halforda czy Chity Somapala, ostre riffy przesiąknięte mocnym heavy metalem i szybkie tempo to wszystko brzmi znajomo i to cieszy, zwłaszcza że jest to autorstwa polskiej formacji. Od strony wizualnej jak i technicznej Night Mistress prezentuje się wybornie i jest to ostra produkcja, która może, a nawet musi się podobać. Lekki niedosyt mam i wynika on z wysłuchania kompozycji. Mam wrażenie, że tutaj jest mniej power metalu niż na debiucie. Z kolei słychać bardziej dopracowane aranżacje i dojrzałość muzyków, a to też rzutuje na całość. Maidenowe otwarcie płyty w postaci „Untill The Day Will Dawn” jest tutaj dobrze trafione, pomimo że sam utwór do krótkich kompozycji nie należy. Więcej power metalu, więcej przebojowego charakteru i pazura uświadczyć można w „Hand of God”. Tutaj wokalista pokazuje swoje umiejętności. W górnych rejestrach brzmi jak Tim Ripper Owens. Duma rozpiera że taki uzdolniony wokalista śpiewa w polskiej kapeli. W tym utworze możemy znaleźć odpowiedzi na wiele pytań i można dość w łatwy przekonać się o potencjale Night Mistress. „The Place i belong” w swojej konstrukcji przypomina twórczość Primal Fear, Dream Evil czy Metal Church. Może wdziera się tutaj trochę komercji, ale z pewnością nie mówimy tutaj o kawałku przeznaczonym do stacji radiowej. Początek „Walking on Air” to już właśnie taki przyjemny, radosny heavy/power metal zagrany w nieco przystępny i łatwo przyswajalny sposób. Niezbyt trafionym pomysłem był wybór „Madman” na utwór promujący nowy album. Dlaczego? Za bardzo przekombinowany, nie oddający piękno Night Mistress i nie jest to najlepszy kawałek z tego wydawnictwa. Jako fan debiutu zachwycił mnie szybki „Longing for the Devil”, ostrzejszy „Hell Race” no i melodyjny „Sacred Dance”, który pełni tutaj rolę znakomitego przeboju, którym można się chwalić z dumą za granicą.

Brakuje mi tutaj jakiegoś kolosa na koniec płyty, jakiegoś zaskoczenia i większego urozmaicenia, ale na szczęście i bez tego płyta jest bardzo dobra. Standard europejski zachowany i słychać to dopracowanie i dbałość o szczegółów. Są przeboje, znakomite popisy gitarowe i pojedynki na sola, znakomity, power metalowy wokalista, który z pewnością siebie wkracza w wysokie rejestry, a wszystko zagrane z pomysłem i brakiem kompleksów. Muzyka utrzymana w tonacji Firewind czy Dream Evil i całość brzmi jak produkt zagranicznego zespołu, a nie naszego rodzimego zespołu. To miłe usłyszeć, że u nas też można stworzyć taki album i to z taką muzyką. „Into The Madness” nieco słabszy od debiutu, ale to wciąż znakomita muzyka na wysokim poziomie. Polak jednak potrafi.

Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz