niedziela, 14 września 2014

CRUSHER - Endless Torment (2012)

31 minut muzyki. Tyle mają nam do zaoferowania muzycy z ukraińskiego Crusher, który został założony w 2007 roku. Debiutancki album „Endless Torment” nie szykuje nam rewolucji w dziedzinie thrash metalu, ale z pewnością przykuje uwagę zagorzałych fanów tejże muzyki. Pierwszy album zazwyczaj wiąże się z niepewnymi pomysłami, nie do końca przekonującym stylu, a czasami nie zadowala słuchaczy pod względem poziomu muzyki. Tym razem jest zupełnie inaczej. Crusher nawiązuje do klasyki gatunku i nie jest mu obca twórczość Exodus, Slayer czy Overkill. Może nie grzeszą oryginalnością, ale mają inne atuty. Mam tutaj na myśli przede wszystkim komponowanie i bez problemowe tworzenie agresywnych kawałków. Nie ma zaskoczenia i tego nawet się nie spodziewałem. Jest znana z innych płyt nieco przybrudzone brzmienie, jest typowy thrash metalowy wokalista Dyatel, który potrafi śpiewać i na pewno płyta nabrała dzięki niemu mocy. Nieco gorzej wypada jako gitarzysta, ale nie ma powodów do narzekania. Materiał jest krótki, ale i treściwy. Dostajemy dynamiczny i energiczny materiał, który od samego początku jest zdominowany przez typowe thrash metalowe kompozycje. „On The Needle” czy „Den of Iniquity” to właśnie tego najlepszy przykład. Jakby więcej heavy metalu udaje się przemycić w „Politishit”, co zapewnia nam chwilę wytchnienia. W takim „Skatanic Ride” można posłuchać, jak zespół znakomicie odtwarza styl Slayera, co akurat brzmi bardzo dobrze, podobnie zresztą jak ich cover postaci „Jesus Saves”. Prosty i do bólu przewidywalny album, ale ma swój urok, zwłaszcza jeśli lubi się szybki speed/thrash metal w starym stylu. Właśnie do tych fanów skierowany jest krążek.

Ocena: 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz