środa, 3 września 2014

PHILL RUDD - Head Job (2014)

Pracę nad nowym albumem Ac/Dc trwają w najlepsze i pewnie pod koniec roku się ukażę, ale do tego jeszcze daleka droga. Ostatnim czasy nie brakuje muzyki w podobnych klimatach, to tez może głód na nowy album Ac/Dc jest mniejszy. Tak samo mało kogo mógł zainteresować solowy album perkusisty tej formacji. Tak Phill Rudd w tym roku wydał swój pierwszy krążek i nosi tytu; „Head Job”. Klasyczny hard rock, rock z wyraźnymi wpływami Dire straits, Motorhead, Zz Top czy właśnie Ac/Dc. To najlepsza rekomendacja, ale przyjrzyjmy się bliżej temu wydawnictwu.

Najlepsze to że płyta zaczyna się od tytułowego „Head Job”, który daje sygnał, że czeka nas granie w stylu Ac/Dc. Nie jest to do końca prawda, bo takich klimatów jest tutaj znacznie mniej. Alan Badger pełniący rolę wokalisty brzmi jak Mark Knopflera z Dire Straits czy Lemmiego z Motorhead, co akurat spodoba się fanom rocka, ale fani Ac/Dc mogą czuć zawód. Warto też nadmienić, że gitarzysta Jeffrey Martin nie jest tak uzdolnionym gitarzystą co Agnus Young. To po prostu dobry rzemieślnik, co wie jak grać hard rocka. Szkoda, że brakuje finezji i polotu. „Sun Goes Down” też ma echa Ac/Dc, ale tutaj już czuć nieco inny feeling. Utwór chwytliwy i bardzo przebojowy. Troszkę alternatywnego klimatu mamy w „Lonely Child”, który jest jednym z ciekawszych kawałków z tej płyty. Troszkę nie pasuję do całości „Crazy” z elementami country. Dobre wrażenie robi „Bad Move”, który pokazuje znacznie inne oblicze zespołu, bowiem więcej tutaj ognia, jest posępny klimat i ciężar. Obok otwieracza znakomicie prezentuje się „Repo Man”, który również jest utrzymany w klimatach Ac/Dc i to jeszcze z ery „Back In Black”. Energiczny kawałek, który ma w sobie moc i szybko zapada w pamięci. Jest jeszcze jedna perełka i mam tutaj na myśli nieco szybszy „The other Side”, który też pozytywnie nastraja i pozostawia po sobie bardzo dobre wrażenia.

Nie było mowy o stworzeniu czegoś wyjątkowego. Jednak Phill Rudd wiedział to od samego początku, dlatego nie robił nic na siłę. Nie próbował szukać nowych horyzontów. Nagrał z klasycznym rockiem i hard rockiem, który przypomni fanom młodzieńcze czasy, a młodym słuchaczom przedstawi wartości które liczyły się w tamtym okresie. Plus za to, że nie jest to kolejna płyta zawierające utwory będące klonami twórczości Ac/DC. Tutaj jest coś innego, co niezmiernie cieszy i pozwala wrócić nie raz do tej płyty. Godne podziwu jest też mocne, soczyste brzmienie. W skrócie solidna robota.

Ocena: 7.5/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz