środa, 14 października 2015

STEEL RAISER - Unstoppable (2015)

Jeśli ktoś myślał, że słabszy „Regeneration” z roku 2013 powstrzyma włoski Steel Raiser przed dalszym nagrywaniem albumów i tworzeniem mało oryginalnego, ale szczerego heavy/power/speed metalu ten był w błędzie. Wciąż pamiętam znakomity „Race of Steel” z roku 2008, który był znakomitą mieszanką stylów Primal Fear, Gamma Ray, Helloween, Nightmare czy Judas Priest. Tak było 7 lat temu, a jak jest teraz? Nowy album „Unstoppable” właściwie pojawił się bez większych zapowiedzi i zespół jakoś nie wziął sobie do serca aspekt promowania nowego działa. Troszkę szkoda takiej decyzji, bo Steel Raiser nagrał świetny album bez skazy i idealnie oddający charakter heavy/power metalu. Tak, udało się powtórzyć sukces debiutu.

Steel Raiser to band, który działa nie od dziś i może pochwalić się doświadczeniem w graniu heavy/power metalu. Co ich wyróżnia na tle innych zespołów? Z pewnością charyzmatyczny wokalista Alfonso Giordano, który ma coś z maniery Ralfa Sheepersa czy Andiego Derisa, ale stara się być sobą do samego końca. Z pewnością jego image też na długo zostaje w pamięci. To co pozwoliło przetrwać zespołowi na rynku to przede wszystkim zgrany duet gitarzystów Rossi/Seminara. Panowie troszkę idą na łatwizną bo nie starają się zbytnio kombinować, zaskoczyć nas czymś nowym, albo urozmaicić swój repertuar. Jednak to ma swoje plusy. Dostajemy ostre, energiczne riffy, czysty heavy/power metal o jaki dzisiaj ciężko. Kto lubi szybkie granie, z dużą dawką przebojowości i duchem Judas Priest ten będzie w pełni zachwycony. Zespół jest pod wielkim wpływem albumu „Painkiller” i to słychać już w otwierającym „Inexorable”. Szybka sekcja rytmiczna, agresywny riff, niezwykły wokal Alfonso ocierający się o Halforda i Sheepersa sprawiają że mamy prawdziwy killer. Taki wstęp robi smaka i chce się więcej takich petard. Steel Raiser słynął na debiucie z ciekawych refrenów i łatwo zapadających melodii. Przebojowy „Decepitator” to idealny przykład, że to na nowym albumie funkcjonuje. Znakomity hołd dla Judas Priest i nawet ery z Ripper za sitkiem. Kto woli bardziej Gamma Ray czy Helloween ten z pewnością polubi szybki i melodyjny „Fast as a light”, który ma w sobie już więcej tradycyjnego power metalu wykreowanego w latach 90. Zespół troszkę zwalnia w toporniejszym „Scent of Madness”, który ma w sobie pewne elementy Accept. Sam utwór wyróżnia niezwykle klimatyczny i łatwo wpadający w ucho refren. Słychać inspiracje latami 80 i twórczością W.a.s.p. Co ciekawy „Dreaming of You” to żadna tam ballada, tylko kolejny ostry kawałek w stylu Judas Priest. Najlepsze jest to, że stylistycznie utwory są do siebie podobne, ale nie nudzą w żaden sposób. Wysoki poziom utrzymany jest przez ten cały czas. Francuski Nightmare i jego charakter wybrzmiewa dość wyraźnie w „Thousand Blades”. Klasycznie brzmi też tytułowy utwór, który zabiera nas do lat 80 i ta wycieczka jest pełna emocji i wspomnień związanych z płytami z tamtego okresu. Kto lubi Dio ten z pewnością po lubi zadziorny „Mole Breaker” i właściwie od całej reszty wyróżnia się tylko klimatyczny i podniosły „The last tears”, który ma najbliżej do ballady.

Niemożliwe stało się możliwe Steel Raiser po nieudanym „Regeneration” nagrał świetny album,który w swojej konwencji jest idealny i przebija pod każdym względem świetny debiut. Przede wszystkim „unstoppable” to płyta przemyślana, energiczna i niezwykle przebojowa. Każdy kto ceni sobie ostre riffy, ciekawe popisy gitarowe i całą masę nawiązań do Judas Priest z ery „Painkiller” ten będzie czuł się jak w siódmym niebie, Zespół gwarantuje nie lada zabawę z ich nowym materiałem,a co najlepsze album jest pozbawiony wypełniaczy i wpadek. Tak się nagrywa świetne albumy, które niszczą konkurencję. Steel Raiser rośnie w siłę i teraz nikt ani nic nie jest wstanie ich powstrzymać. Gorąco polecam.

Ocena: 10/10

1 komentarz: