poniedziałek, 21 grudnia 2015

CHASTAIN - The Voice of the Cult (1988)

Chastain kuł żelazo w latach 80 póki było gorące. Mieli za sobą dwa świetne albumy i kiedy wydawało się że zespół będzie trzymać się już tego wypracowanego stylu i że nie czekają nas niespodzianki, Chastain dokonał niemożliwego. Nie dość że udało się nieco zmienić, podrasować swój własny styl nie zmieniając pewnych podstawowych założeń, to jeszcze udało się nagrać album, który dla wielu jest uważany za kultowy i za najlepszy w dyskografii Chastain. Rok 1988 okazał się dobry rokiem dla bandu, bo wtedy wydano „The Voice of the Cult”. Ten album zamknął pewien okres zespołu i postawił wysoko poprzeczkę na kolejne lata.

Nowy album miał nieco inny charakter. Wydawało się, że zespół chciał nadać całości bardziej komercyjnego charakteru. Płytę zdominował lżejszy klimat, riffy były mniej agresywnie i postawiono na lżejsze aranżacje. Przez to płyta stała się jeszcze bardziej przyswajalna i łatwiejsza w odbiorze. Najciekawsze jest to, że wciąż na płycie roi się od neoklasycznych zagrywek Davida, wciąż było pełno mocnych riffów i petard. Nawet Leather Leone nie odpuszczała w sferze wokalu i każdy fragment zaśpiewała z pasją i zaangażowaniem. Wszystko na tym albumie brzmi świeżo i muzyka Chastain nabrała jakby nowej jakości. Zaczyna się od niezwykle melodyjnego „The Voice of the Cult” i słychać gdzieś tam w początkowej fazie wpływy Queen, gdzie potem to już jazda bez trzymanki w stylu Iron Maiden. „Live hard” ma w sobie coś z hard rocka, ma w sobie dość pomysłowy riff, co tylko potwierdza że zespół nieco podrasował swój styl. Podobne emocje wywołuje rytmiczny „Chains of Love” o komercyjnym charakterze. Te dwa utwory dobrze pokazują, że ten album był lżejszy i bardziej prostszy jeśli chodzi o aranżacje. W końcu ten album pierwotnie miał być wydane pod szyldem CJSS czyli drugiej kapeli Davida. Jednak ostatecznie wydano go dla Chastain, a nie CJSS. „Fortune Teller” to kompozycja już bardziej złożona i z taką nutką progresywności, która ma echa poprzednich płyt. Najostrzejszym kawałkiem na płycie jest „Child of Evermore”, który przemyca pewne cechy wyjęte z thrash metalu, co również bardzo cieszy. Na płycie jest pełno ciekawych i ponadczasowych przebojów i jednym z takowych jest marszowy „Soldiers of the Flame” czy ostrzejszy „Evil for Evil”. Na koniec mamy złowieszczy, nieco bardziej klimatyczny „Take Me Home”, który przez swój nieco progresywny charakter przypomina wczesny Savatage.

Tym albumem Chastain umocnił swoją pozycję i zapisał się już na stałe w historii heavy/power metalu. David pokazał że jest utalentowanym gitarzystą, który odnajduje się w różnych stylach, a Leather Leone to jedna z najlepszych wokalistek heavy metalowych. Płyta z jednej strony lżejsza, bardziej komercyjna, ale z pewnością nie traci to na jakości. Chastain nagrał album niezwykle przebojowy, świeży i jednocześnie utrzymany w stylu poprzednich. Warto znać ten krążek, który szybko uzyskał tytuł kultowego. Niech każdy usłyszy ten głos kultu.

Ocena: 9.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz