sobota, 5 grudnia 2015

SAXON - Battering Ram (2015)

Przyjęła się dzisiaj taka polityka, że kapele które już wszystko osiągnęły nie spieszą się z nagrywaniem nowych płyt. Wolą odcinać kupony od swoich kultowych płyt i na tym bazować swoje obecne funkcjonowanie. Jeżeli już dochodzi do wydania nowego wydawnictwa, to jest to po dłuższej przerwie. Na szczęście jak w każdym zjawisku tak i tutaj są anomalie. Jednym z takich bandów, który mimo swojego statusu, swojego doświadczenia i liczby wydanych płyt wciąż ciężko pracuje i nie odpuszcza w żaden sposób jest brytyjski Saxon. Kapela znana i kochana, a swój status dawno osiągnęła. Najlepsze jest to, że od czasów wydania „Lionheart” w 2004 r zespół przeżywa swoją drugą młodość. Grają jeszcze ostrzej niż kiedykolwiek i często dochodzi do porównań z Accept czy Judas Priest. Jednak Saxon regularnie wydaje albumy i naprawdę kilka z nich to naprawdę perełki. Mam tu namyśli „Lionheart”, „The Inner Sanctum” czy ostatnio wydany „Sacrifice”, które zaliczam do tych najlepszych w całej dyskografii. Wysoki poziom zespół trzyma od dłuższego czasu i często to właśnie ich się wymienia wśród najlepiej trzymających się weteranów. Tak też jest, ale czy nowy album „Battering Ram” utrzymuje tą tendencje i czy jest równie świetny?

Nie jest to drugi „Sacrifice” czy „Lionheart” i raczej więcej tutaj skojarzeń z „Unleash The Beast”. Oczywiście mocne, soczyste, takie niemieckie brzmienie zostało utrzymane i to jeden z atutów nowego wydawnictwa. Od dekady Paul i Doug zachwycają nas ostrymi riffami, agresywnymi motywami i takim szczerym heavy metalem wysokiej jakości. Nie brakuje tutaj urozmaiceń, mocnego kopa, ale też nutki nostalgii i powiewu rocka. To wszystko świetnie zostało zmieszane i słychać, że zespół chciał zachować też patenty z ich tradycyjnych albumów, udało się zachować ten brytyjski duch z lat 80. Tak pod względem dynamiki i jakości partii gitarowych „Battering Ram” wypada bardzo dobrze, ale sporo traci w sferze przebojowości. Za mało tutaj hitów i właściwie album tak szybko nie zapada w pamięci jak „Sacrifice”. Nie to nie oznacza, że album jest słaby i nie warty uwagi, ale nie jest to już ta perfekcja z „Sacrifice”. Innym ciekawym zjawiskiem w przypadku Saxon jest to, że biff jakby z każdym albumem śpiewał jeszcze agresywniej, z większym zaangażowanie. Ciekawe, bo wypada o wiele lepiej niż wiele jego kolegów po fachu. Początek płyty jest niezwykle obiecujący. Agresywny i mający wiele wspólnego z poprzednikiem „Battering Ram” to prawdziwa perełka i udany start płyty. Jeszcze lepiej brzmi mocniejszy, nieco Judasowy „The Devils footprint”, w którym jest sporo ciekawych przejść gitarowych. Atutem tego kawałka jest dynamika, szybkość, melodyjne solówki i ostry riff. Nic więcej do szczęścia nie trzeba, a skojarzenia z „Lionheart” są jak najbardziej na plus. „Queen of Hearts” ma bardziej klasyczny wydźwięk, choć tutaj może przeszkadzać toporność i nieco nie trafiony refren. Dalej mamy szybki, energiczny „Destroyer”, czy bardziej przebojowy „Eye of the Storm”, który pokazuje że Saxon wciąż potrafi tworzyć mocne i godne zapamiętania kawałki. Nutka speed metalu pojawia się w rozpędzony „Stand Your Ground”, zaś nawiązanie do klasycznych albumów z lat 80 pojawia się w nieco dłuższym „To the End”. Ciekawy pomysł był na „Kingdom of the Cross” ale nie został w pełni wykorzystany. Ciekawy klimat, melodia, motyw, tylko monolog tutaj jest zbędny. Zamknięcie płyty w postaci „Three Sheets To the Wind” tez jest chybione i raczej pokazuje, że album też jakby został nagrany tylko po to żeby podtrzymać swoją żywotność i dobrą passę po „Sacrifice”.

Saxon wciąż trzyma się dobrze i w ich przypadku nie ma mowy o starości czy wypaleniu. Nagrywają solidne albumy i raz zdarzy im się nagrać perełkę w postaci „sacrifice” a czasami tylko solidny heavy metalowy album jak „battering Ram”. Mamy tutaj sporo ciekawych melodii, riffów, kilka mocniejszych zagrywek, ale są też kompozycje nie trafione, które wymagają dopracowania. Ogólnie Saxon zrobił dobre wrażenie, ale jeśli chodzi o Brytyjską scenę i weteranów, to chyba Tank zrobił lepsze wrażenie na mnie.

Ocena: 7.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz