niedziela, 6 czerwca 2021

EISENHAND - Fires Within (2021)


 Jedno spojrzenie na okładkę "Fires within"i  można by się pomylić, że to jakiś mało znany klasyk z lat 80. Tu jednak was zaskoczę, bowiem to debiut  Eisenhand, który powstał w 2018r w Austrii.  Znajdziemy tutaj taki klasyczny heavy metal z nutką NWOBHM. Prosta muzyka w stylu takich kapel jak Enforcer, White Wizzard, czy Pounder.

Kto szuka jakiś ambitnych dźwięków czy jakiegoś świeżego podejścia do tematu grania heavy metalu, ten tego tutaj nie znajdzie. Zespół stawia na proste melodie i sprawdzone chwyty, przez co nie ma tutaj elementu zaskoczenia czy świeżości. Jest to wszystko przewidywalne i mało oryginalne, ale dobrze się tego słucha. Nie do końca przekonuje mnie wokalista Iron Herv, który śpiewa jakoś tak bez wyrazu i bez mocy. Sporo ratują gitarzyści Meidhumer i Adam Torpedo, którzy wygrywają chwytliwe melodie, czy  proste riffy. To dzięki nim płyta tak łatwa jest w odbiorze i może dostarczyć choć trochę radości.

Na płycie znajdziemy 44 minuty muzyki zawartej  w 7 utworach. Dobrze wypada prosty i zarazem energiczny "The Engine", który przemyca sporo patentów Iron maiden czy Saxon. Utwór przesiąknięty latami 80 i NWOBHM. Nieco punkowy "Steel City sorcery" który brzmi jakby został wyjęty z debiutu Iron Maiden. Oj dobrze się tego słucha, choć nie ma w tym za grosz oryginalności. Band dobrze radzi sobie z dłuższymi utworami i dobrym tego przykładem jest "Ancient symbols". Każdy utwór zasługuje na miano hitu i wystarczy wsłuchać się w rytmiczny "Ride free" czy melodyjny "White fortress".

To kolejna płyta, która nie wiele wnosi do heavy metalowej konwencji i niczym nie zaskakuje, ale to płyta która ma nam przypomnieć o muzyce z lat 80 i czasach NWOBHM. Kawał solidnego heavy metalu, ale  w sumie nic ponadto. Zobaczymy co przyszłość przyniesie, bo drzemie tutaj potencjał.

Ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz