czwartek, 1 lutego 2024

PROJECT ARCADIA - Of Sins And Other Tales (2024)


 Bułgarski gitarzysta Plamen Uzunov nie spoczywa na laurach i właśnie powraca po 10 letniej przewie ze swoim bandem o nazwie Project Arcadia. Skład znany z "A time of changes" z 2014r nie przetrwał i w 2022r zespół przeszedł przemeblowanie. Do grupy dołączył basista Rich Gray i perkusista Fabio Alessandrini, których znamy z Anninhilator.  Milcho Kolew pełni rolę drugiego gitarzysty, a na wokalu zaś mamy Deibys Artigas. Nowy album zatytułowany "Of Sins and other Tales" to pozycja skierowana do miłośników progresywnych odmian heavy metalu. To oni tak naprawdę w pełni dostrzegą zalety tej płyty, a co z resztą odbiorców?

Nigdy nie uważałem siebie za jakiegoś maniaka progresywnego metalu i może też mam lekki problem z odkryciem w pełni piękna i atutów tej płyty. Poza takimi banałami jak okładka i brzmienie, które są z górnej półki, mamy też styl grupy, aranżacje, to w jaki sposób prezentują melodie i motywy. Dużo się dzieje i wiele rzeczy nie od razu można wyłapać i trzeba czasu i kilka odsłuchań. Na pewno za co band należy pochwalić, to za świeżość, zróżnicowany materiał, na złożoną konstrukcję utworów, na szukanie oryginalnych pomysłów. Ja osobiście dałby więcej ognia i drapieżności. Zróżnicowanie płyty znakomicie oddaje 4 częściowy kawałek zatytułowany "Of Sins". Pierwsza część to taki rasowy heavy/power metal, który imponuje dynamiką i przebojowością. Druga część to już bardziej nastrojowe i progresywne granie. Nie każdemu musi przypaść do gustu. Trzecia część nieco hard rockowa i jakoś taka bardziej przebojowa. Czwarta część bardziej agresywna i zarazem mroczna. To pokazuje jak wszechstronny jest to zespół i jak potrafi urozmaicić swój materiał.  Gitarzyści Plamen i Milcho dwoją się i troją żeby od strony gitarowej sporo się działo i żeby roiło się od intrygujących partii. Fani takich dźwięków będą zachwyceni. Warto pochwalić też wokalistę Deibysa Artigasa, który potrafi tworzyć klimat i zaskoczyć ciekawą barwą i techniką. Prawdziwy czarodziej, który sporo wnosi do muzyki Project Arcadia.

Utwory, które mnie najbardziej ruszyły to stonowany, zadziorny i zarazem przebojowy "Rusty Cage". Mocne otwarcie płyty. Nieco rockowy i pomysłowy "The Portrait" czy mroczny "To the muse".

Duży nacisk położone na klimat, na wyszukane motywy i bardziej złożone konstrukcje utworów. Dla jednych będzie to prawdziwa uczta, a dla laika lekka męczarnia. Troszkę wdziera się monotonność w środkowej części płyty i gdzieś tam mi zabrakło ognia i większej dawki chwytliwych melodii. Nie odkryłem w pełni może potencjału tej płyty, bo z pewnością progresywny metal to nie bajka. Płyta z pewnością godna uwaga i każdy powinien ją odkryć po swojemu i odkryć jego atuty.

Ocena: 8/10

2 komentarze:

  1. Niezwykle zachęcająca recenzja. Klimatyczna i melancholijna okładka. Jak przełoży się to na zawartość tego krążka ? Mam tak, że pierwsze przesłuchanie danej płyty ma zaciekawić, a kolejne, odkryć nowe, te ukryte i niezwykłe muzyczne terytoria, jeżeli one tam rzeczywiście istnieją. Płyta, która podoba się już po pierwszym kontakcie, najczęściej ląduje w moim płytowym lamusie, a krążki które ,,wchodzą,, najdłużej, to zwykle te najlepsze; najważniejsze, żeby nie odpaść już po ,,pierwszym kroku w chmurach,, . Wrażenia po przesłuchaniu ,, Of Sins and Other Tales,, ? Jest zaciekawienie. Jutro weryfikacja, na rower, i na słuchaweczki.

    OdpowiedzUsuń
  2. ,,Rusty Cage,, to opener wręcz wymarzony, riff gitarowy zachwyca od początku do samego końca, wokalista uwodzi i barwą głosu, klimatem , i tym co dostał w genach. Deibys Artigas, zapamiętajcie to nazwisko. Gitary też uwodzą, a reszta zespołu gra jak natchniona, akustyczny przerywnik w środku dystansu, i po to on tam jest, żeby docenić to co było i to co za chwilę będzie, bo to prawdziwe muzyczne arcydzieło.
    Unieść ciężar takiego killera to prawdziwa sztuka, ale o dziwo
    ,, Envy,, się to udaje, bo pozornie dyskretne, ale jakże drapieżnie wszechobecne gitary i taki też wokal niosą ten utwór gdzieś w rejony dostępne tylko dla nielicznych.
    Początek ,, Sweet Scented Madness,, mocno mylący, bo tego pozornego luzu co prawda uświadczymy ale nie w nadmiarze, wystarczy wsłuchać się w partie instrumentalne, bo cały zespół ciągle tu obcuje ze sztuką, i to sztuką przez duże ,,S,,.
    Kolejne arcydzieło skroili w ,, The Portrait,, . Prostymi środkami wyzwolić takie emocje nie każdy potrafi. Mnie ten utwór z tymi gitarami i nostalgicznym refrenem, kojarzy się z ,,Days of Rock,n,Roll,, EUROPE, bo oba grają na tych samych ponadczasowych nieziemskich nutach.
    Dyskretnie wchodzi ,, Pride,, ale nie dajmy się zmylić, bo to kolejna ukryta w progresywnych brzmieniach zespołowa perełka.
    ,, To My Muse,, to jakby przedłużenie dwóch poprzednich utworów, i w warstwie instrumentalnej ( Pride ), i wokalnej ( The Portrait ), a i tak wyszło i oryginalnie, i perfekcyjnie.
    Gitary jeszcze inaczej, ale jakże pięknie zaskakują w ,, The Forgotten Ones,, , a solówka po raz kolejny zachwyca swoją nienachalną świeżością.
    ,,The Hourglass,, to kolejny popis wokalny i instrumentalny, a wszystko to w stonowanych klimatach i dyskretnie zaserwowane.
    ,, Greed,, chwyta się przebojowości i jest w tej stylistyce przekonujący, a ta ,,bułgarska,, akustyczna gitarka jak tam pasuje, i jaka szkoda że tak krótko to trwa, i że tylko jeden raz to wybrzmiewa.
    ,,Anger,, mocno metalowy i tajemniczy podkreśla tylko wszechstronne atuty i tego zespołu i tej wspaniałej płyty.

    OdpowiedzUsuń