piątek, 23 lutego 2024

IRON CURTAIN - Savage DAwn (2024)


Do tej pory hiszpański Iron Curtain, który działa  od 2007r nagrał 4 albumy i w sumie żaden w 100 procentach mnie nie przekonał i nie porwał w całości. Ot co solidny heavy/speed metal jakiego pełno na rynku.Mija 5 lat, a band powraca ze swoim 5 wydawnictwem zatytułowanym "Savage Dawn". Płyta ma swoją premierę dzisiaj tj 23 lutego roku 2024 i to nakładem Dying Victims Productions.  Kolejne zaskoczenie roku 2024. Nie liczyłem na coś wspaniałego, a dostałem kolejny perfekcyjny album, który może powalczyć o tytuł płyty roku. Szok i niedowierzanie.

Sam band składa się ze znakomitych osobistości. Marocco świetnie wali w gary i nadaje całości odpowiedniej dynamiki. Joserra to specjalista od partii basowych, zaś Leprosy i Fernandez weszli na wyższy poziom i to ich współpraca na tej płycie układa się wyśmienicie. Nic bym nie zmienił. Każdy kto kocha heavy/speed metal z nutką thrash metalu ten doceni popisy obydwóch panów. Do tego jeszcze dochodzi ostry, zadziorny i charyzmatyczny wokal Mike;a Leprosy. Widać, że band przygotował się i dopracowywał album pod każdym aspektem. Mocne brzmienie, klimatyczna okładka, która zabiera nas do lat 80, to kolejne dowody na to, że Iron Curtain nagrał swój najlepszy album.

38 minut muzyki zlatuje z Iron Curtain bardzo szybko i tutaj każdy utwór to rasowy hicior i killer w czystej postaci. W tym wszystkim słychać echa Exciter, Tank,Motorhead,  czy też Megadeth. Band czerpie z klasyki i w efekcie stworzył nowy klasyk. Rozpędzony "Rattlesnake" pod wieloma względami przypomina stare dobre czasy Motorhead. Nawet wokal Mike;a jakiś taki mocno wzorowany na Lemmym.Pewne elementy są oczywiście zapożyczone z Megadeth. Grozę na pewno budzi intro i to znakomite wprowadzenie do płyty. Jest to napięcie, które trzyma słuchacza w niepewności. Rozpędzony "Devils Eyes" otwiera album i już na dzień dobry pokazuje formę zespołu i jakość którą chcą prezentować. Znakomita porcja heavy/speed metalu rodem z lat 80.  Miks Exciter i Motorhead można uświadczyć w rock'n rolowym "Gypsy Rockers" i to hicior z prawdziwego zdarzenia. Nie dziwi mnie, że wybrano go na singiel płyty. Prawdziwą petardą speed metalową jest "The Wolf", gdzie band jeszcze bardziej zbliża się do złotych czasów Exciter. "Калашников 47" to najdłuższy kawałek na płycie i tutaj band zaczyna łagodnie, a potem przyspiesza i mamy prawdziwą jazdę bez trzymanki. Gdzieś tam nawet wczesny running wild można uchwycić.Praca gitarzystów jest tutaj obłędna. Mocna rzecz! Najwięcej agresji przemycono w złowieszczym  "Tyger Speed", który brzmi jak mieszanka wczesnego Kreator, Slayer z Exciter. Wybuchowa mieszanka. Bardziej hard rockowo, bardziej przebojowo jest w "Evil is everywhere". Nieco Glam metalowo, troszkę z echami skid row, ale wypada to znakomicie. Jest jeszcze "Jericho Trumpet", który jakoś mi się skojarzył z wczesnym Helloween. Szybko, agresywnie i zarazem bardzo melodyjnie. Petarda!

Płyta bezbłędna. Czysta perfekcja i każdy utwór to rasowy killer. Iron curtain grał dobrze, solidnie, a teraz przeszedł do pierwszej ligi. To ich najlepszy album i jeden z najlepszych albumów tego roku i śmiało powalczy o tytuł najlepszej płyty. Brawo Panowie, kawał dobrej roboty!

Ocena: 10/10
 

3 komentarze:

  1. Tak, bardzo dobry album, jedno przesłuchanie a już zdążył zaciekawić.
    A co na bieżąco ? Co roku thrash dostarcza multum świetnych płyty, czy w tym roku urzeknie mnie DEATH ANGEL i ich ,,Killing Season,, ? A jest jeszcze i niespodziewany T, m 2, 3 i ,, Sursum Corda,, , kojarzycie ,,to,, zdjęć ze zbombardowanej w 1939 Warszawy ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieźle pojechałem z tym DEATH ANGEL, ale mam niestety braki, nie tylko w thrash metalu, ale i całej metalowej edukacji, i to większe niż BABA JAGA w uzębieniu. Po to te ,,kwiatki,, zresztą rosną, żeby je zrywać, ale nie usuwać...

      Usuń
  2. Fakt, dużo mają z MOTORHEAD, gdzieniegdzie i duch LEMMIEGO jak upadły anioł przez utwór przeleci, a i ta ,,animalna,, sekcja rytmiczna jakby pod wpływem ,, Jacka Danielsa,, wściekle kopie porozrzucane wszędzie muzyczne graty...

    Wstęp ma zaintrygować, i ,,The Aftermath,, znakomicie zadanie to spełnia, intryguje.
    Cóż to są te ,, Devil,s Eyes,, ? To szmaragdy, zielone jak oczy diabła szlachetne kamienie, przeczytajcie,
    ,, Cmentarzysko Bezimiennych Statków,, A.Perez,a - Revert,e,, , a tutaj na ,,Savage Dawn,, to muzycznie heavy/speed, owy odlot.
    ,, Gypsy Rocker,, , ależ czekałem po tym ,, brudnym ,, zespołowym wstępie na chropawy wokal ,, Lemmie, go, ,, , jasne, on już w Zaświatach, a Mike Leprosy bynajmniej nie zamierza naśladować Mistrza, ale to i tak najbardziej mothorheadowy utwór na tej płycie.
    ,, The Wolf,, zawył tak jak w świecie wilków zawyć należy, czyli bardzo wyraziście, a czy jest tu też coś z ,, Obławy,, Jacka Kaczmarskiego ? Jest, gdyby Jacek ,,wtedy,, grał heavy metal, dokładnie tak by to zabrzmiało.
    Jaki mylący wstęp do ,, Kałasznikow 47,, , koniec zresztą taki sam, ale on ( koniec ) wie już co się stało, więc taki smutny. Znam tę pukawkę, ale w wersji 7.62, a muzycznie IRON CURTAIN tłuką w instrumenty niczym ta najbardziej śmiercionośna na świecie broń, ja tam wolę wersję Hiszpanów, a nie tę sowiecką.
    ,,Rattlesnake,, to kolejny tutaj lemmykiller, a czy MOTORHEAD mieli kiedyś jakiś kawałek o tych grzechotnikach, bo ten gad chyba najbardziej grzechoce w ich niepowtarzalnym stylu ?
    ,, Tyger Speed,, to my koty rozumiemy, krótki dystans znaczy, bo później to już wysiadamy przy takim stężeniu mocy.
    Jaki klasycznie heavy wstęp do ,, Evil is Everywhere,, a i cały utwór mocno klasycznie wybrzmiewa, gitarki nowocześnie co prawda pobrzęczały jak jakiś MIRROR , ale też i pokrzyczały klasyczną solóweczką, a refren im tylko akompaniował.
    Złowieszczy bo inny być nie może ,, Jericho Trumpet ( Stuka ) . ,, Stuka nie tylko w refrenie, niemieckie ,, Stukasy,, z zamontowanymi na kadłubie syrenami miały potęgować panikę bombardowanych miast, IRON CURTINE, dzięki za przypomnienie, choć nie było to Jericho, tylko Warszawa.
    ,,Savage Dawn,, to cisza po burzy, złowroga cisza, bo przecież kolejna nawałnica już tylko czeka...

    Ależ jazda, najczystsza energia w najczystszej swojej postaci i piękna antywojenna narracja Hiszpanów. Jak ja kur...a ten speed metal polubiłem, a IRON CURTINE to kolejna kapela która szybkością poraża, i kolejna, która wkracza do chołpy wyłamując kopniakiem wejściowe drzwi.

    OdpowiedzUsuń