środa, 15 października 2025

WILD STORM - The Crimson dawn (2025)


 Obstawiałem, że dostanę nową kalkę Running Wild, a tymczasem brazylijski Wild Storm pozytywnie mnie zaskoczył. Zespół serwuje solidną porcję zakręconego heavy/power metalu, w którym owszem – słychać echa Running Wild – ale nie brakuje też inspiracji Iron Maiden, Grave Digger czy Lonewolf.


Formacja działa od 2023 roku i już na debiutanckim albumie The Crimson Dawn pokazuje, że ma pomysł na siebie. Płyta ukazała się 10 października i oferuje godzinę klasycznego, pełnego energii materiału. Choć nie ma tu niczego odkrywczego, klimat lat 80. został oddany z ogromnym wyczuciem. Trzeba pochwalić zespół za dbałość o chwytliwe melodie, przebojowość i oldschoolowe riffy.


Centralną postacią w zespole jest Claudio Santana – wokalista obdarzony charyzmą i ciekawą barwą głosu, dzięki której od razu czuć ducha lat 80. Idealnie wpasowuje się w pirackie, epickie klimaty. Za partie gitarowe odpowiada Emerson Aquino, którego gra jest zadziorna, klasyczna i pełna pazura. Całości słucha się naprawdę dobrze, nawet jeśli momentami materiał bywa wtórny.


Na płycie znajdziemy 12 utworów, a zespół zadbał o liczne atrakcje dla fanów heavy i power metalu. Satysfakcja – gwarantowana. Klasyczne, epickie intro doskonale wprowadza w klimat albumu. Marszowe tempo i podniosły nastrój „When Love Grows Cold” to idealny początek – utwór intryguje i oczarowuje pomysłowością. W „Unwanted War” band przyspiesza, serwując energetyczny numer przypominający dokonania Running Wild czy Grave Digger.


Mroczny „Mass Rebellion” napędza ciężki, toporny riff – to kompozycja bardziej złożona, miejscami ocierająca się o progresywny metal. W rozpędzonym „Despised Screams” błyszczy wokalista – jego popisy są godne pochwały, a sam utwór to jeden z najmocniejszych punktów albumu. W „Victims of Rules” słychać wyraźne wpływy Iron Maiden – utwór jest skoczny, przebojowy i ma doskonale wyeksponowaną linię basu.


Riffy w „Pigs Betrayal” mocno nawiązują do Running Wild, a „So Close to Madness” to ukłon w stronę niemieckich gigantów pokroju Accept czy Grave Digger. W „Revolution Machines” znajdziemy pięknie skonstruowany riff i energię, która aż prosi się o headbanging – więcej takich petard i album byłby jeszcze lepszy. Podobny poziom trzyma przebojowy „The Killing Flood”, w którym znów błyszczy gitarowa praca Aquina.


Całość wieńczy tytułowy „The Crimson Dawn” – utwór najdłuższy, najbardziej rozbudowany i zdecydowanie jeden z najlepszych. Zaczyna się spokojnie i epicko, by stopniowo nabrać heavy metalowego pazura. Napięcie rośnie, klimat się zagęszcza, a finał nie pozostawia miejsca na nudę.


The Crimson Dawn to prawdziwa laurka dla heavy metalu lat 80. Power metal pojawia się, ale nie dominuje – najważniejsze są epicki klimat, klasyczne riffy i dbałość o detale. Wild Storm prezentuje się jako zespół z charakterem i jasną wizją swojej muzyki. Przyszłość zapowiada się dla nich naprawdę obiecująco – warto śledzić ich dalsze poczynania.


Ocena: 8/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz