niedziela, 26 sierpnia 2012

WIND ROSE - Shadows Over Lothadruin (2012)

Mieszanie symphonic metalu z heavy/power metalem, z progresywnymi patentami brzmi nieco odstraszająco, ale właśnie taki styl muzyki metalowej preferuje młody debiutujący włoski zespół o nazwie WIND ROSE. Ten młody band został zawiązany w 2004 roku z inicjatywy gitarzystę Claudio Falconciniego, perkusistę Dana Viscontiego i klawiszowca Federico Meranda. Kapela zaczynała jak cover band SYMPHONY X, DREAM THEATER czy też BLIND GUARDIAN. W takiej formule zespół funkcjonował do roku 2009 kiedy zaczęli pracę nad własnym materiałem. W 2010 wydali mini album, a teraz w tym roku można się cieszyć pełno metrażowym albumem „Shadows Over Lothadruin”, który jest koncept albumem, który porusza tematykę fantasy. Realizacja i pracę nad wydawnictwem musiały być okupione potem i trudną pracą, bo album został otoczony miła dla oka okładką i dobrym brzmieniem, wpisującym się w standard porządnych już albumów. Jednak mimo dobrego starannego przygotowania, jest sporo nie dociągnięć. Co z tego, że w muzyce WIND ROSE słychać wpływy takich kapel jak : SYMPHONY X, BLIND GUARDIAN, DRAM THEATER, ANGRA, ADAGIO czy też AVANTASIA, skoro nie jest to ta sama liga? Pojawiają się pewne patenty, fragmenty, jest pomysł co do kierunku grania, jednak brzmi to chaotycznie i mało przekonująco. Przede wszystkim brak większego entuzjazmu w stosunku do muzyki WIND ROSE należy upatrywać w niezbyt przekonujących umiejętnościach muzyków. Wokalista Francesco jest nijaki, nie ma charyzmy, nie potrafi tez przyciągnąć uwagi słuchacza pod względem mocy. Potrafi swoją łagodnością nieco uśpić czujność. Gitarzyści Claudio/ Daniele grac potrafią, jednak na tym kończy się ich robota. Ciężko tutaj o jakieś ciekawe partie, riffy, motywy, wszystko jest jakby bez zaangażowanie, bez pomysłu i bez ciekawych aranżacji.

Materiał jest niestety nudny, rozlazły i na sił e wydłużony. Sporo przerywników dla ubogacenia formy, wręcz szkodzi materiałowi i przyczynia się do jego klęski. Oczywiście jest kilka dobrych momentów jak melodyjność w „Endless Prophecy”, folkowy motyw „ Siderion”, który zaliczam do najlepszych na płycie, dynamiczność i dość ostry riff w „Oath To Betray” i niestety choć to nie są wybitne utwory to i tak najlepsze z tego godzinnego materiału i reszta jest ciężko strawna, nijaka i tworzona jakby na siłę. A to jest przesadzone z lekkością, spokojnym charakterem w „Son of a Thousand Night”, a to progresywnym zacięciem w „The Fourth Vanguard”, czy też długością utworów jak to ma miejsce w przypadku „ Majesty”.

Ciężko napisać coś pozytywnego o tym albumie, ciężko również strawić ów materiał, bo jest chaotycznie, zespół chciał dużo patentów przemycić nie ozdabiając w ciekawe pomysły i techniczne aranżacje. Jeden z najgorszych tegorocznych dzieł w kategorii heavy metalu. Jednym słowem, szkoda czasu marnować na taką amatorszczyznę i to w dodatku na tak niskim poziomie.

Ocena: 2/10

2 komentarze:

  1. nie wiem nic na temat muzyki ... Ten album jest wspaniały i mistrzowskie ... słuchaj go!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm a co w nim takiego wspaniałego? Możesz mnie oświecić? Może ja coś przeoczyłem?

      Usuń