Jednym z tych
egzotycznych miejsc na ziemi, które nie należy do tych
obfitujących w kapele heavy/ power metalowe jest państwo Węgierskie
i tamtejsza scena metalowa. Do grona tych najbardziej znanych i tych
najbardziej trafiających w mój gust muzyczny z tamtejszego
regionu jest oczywiście zespół HALOR. Dlaczego akurat
ten zespół zapadł w pamięci i dlaczego warto o nich napisać
kolejną recenzję?
Zespół nie może
się pochwalić z pewnością bogatą historią ani jakimiś
wydarzeniami, bo właściwie działają od roku 1999 i również
nie mogą zauroczyć nas bogatą dyskografią, jednak 5 śmiałków
z tamtego rejonu założyło kapelę grającą heavy metal z pewnymi
elementami power metalu i to taką co może śmiało robić karierę
międzynarodową. Kapela nie wstydzi swojego wtórnego
charakteru, ani tego że czerpie garściami z IRON MAIDEN, JUDAS
PRIEST, czy RUNNING WILD, bo ich celem jest nie odkrywania nowych
rejonów muzyki metalowej, a jedynie dobrze się bawić,
tworzyć muzykę, będącą pochodną stylów swoich idoli.
Takie proste, wtórne, melodyjne granie, w którym jest
sporo radości, energii i zadziorności uświadczymy na pierwszym
albumie zespołu „Welcome To Hell”, który ukazał
się w 2006 r. Choć kapela mało znana i mało kto się nimi
zainteresował to jednak album zebrał sporo pozytywnych opinii, co
akurat mnie nie dziwi, bo choć album taki pełen znanych chwytów,
taki wtórny i nieco oklepany, to jednak nadzwyczaj melodyjny,
prosty w odbiorze, że jest świetnym sposobem na umilenie sobie
czasu wolnego.
Prostota, brak większych
ambicji można dostrzec na „Welcome to Hell” właściwie w każdej
sferze począwszy od własnoręcznie wypracowanego brzmienia,
umiejętności muzyków, kończąc na wykonaniu utworów,
jednak mimo wszystko ów album cechuje się solidnością,
melodyjnością i pojawiają się chwytliwe melodie i przeboje. HALOR
to zespół w którym brak specjalistów od
techniki, to muzycy, którzy robią to co lubią i według
własnego uznania i tak wokalista Akos Komandi ma wokal specyficzny,
niezbyt wyszkolony technicznie i czasami ocierający się o wokal
Rock'n Rolfa, a sekcja rytmiczna jakby grająca w jednym rytmie, bez
większego urozmaicenia. Tak i duet Csaba/ Laczo daleki jest od
dostarczania odbiorcy czegoś nowego w dziedzinie heavy metalu, ale
grają tak zgrabnie, tak lekko, tak solidnie, że wszystko jest do
zaakceptowania, do wysłuchania i to bez większego narzekania.
Solidność i ciężka praca się opłaciła i owocem tego jest 10
zwartych, zadziornych kompozycji, które cechują się
przebojowością, chwytliwymi refrenami i prostymi, mocnymi riffami.
Choć album jest utrzymany w średnim tempie, w konwencji bardziej
heavy metalowej, to jednak pojawiają się elementy power, czy też
nawet thrash metalu co słychać w otwierającym „Hell is
Rising”, w nieco topornym „Gods Of war” czy
dynamicznym „No Way Out” z wyraźnymi wpływami IRON
MAIDEN. Zespół zyskał sławę również dzięki
nagraniu coveru RUNNING WILD - „Little Big Horn”, ale HALOR stać
na nagranie własnego utwory w takich klimatach czego dowodem jest
choćby melodyjny „Face To Face”. Nie jest im obce również
granie nieco w stylu JUDAS PRIEST co słychać po takim „Chance
To Be Free” . Wyraźnymi przebojami na tym krążku są
utrzymany w średnim tempie „Break Down The Walls” ,
ostrzejszy „Welcome To Hell” będącym miksem JUDAS PRIEST
i GRAVE DIGGER, rozpędzony „The Powers Breaking Loose”
który przesiąknięty jest power metalem, czy też zamykający
album „Horsepower” nasuwający stary IRON MAIDEN.
Najcięższym i zarazem najsłabszym utworem na płycie jest tutaj
„Final Warning”.
Jakie wnioski można
wyciągnąć? HALOR jest solidnym zespołem, który jak na
debiutanta całkiem dobrze sobie poradził i nagrał melodyjny i
heavy metalowy album, który ma kilka mocnych utworów,
który porywa swoim prostym charakterem, swoją melodyjnością
i słucha się nadzwyczaj przyjemnie. Tego nawet nie jest zepsuć
oklepany styl, wtórny charakter, czy przeciętne umiejętności
muzyków. Jeśli chodzi o ten kraj to z pewnością HALOR
należy do czołówki, a z pewnością tych najbardziej
rozpoznawalnych zespołów metalowych. Nie jest to album, który
królował w roku 2006, ale z pewnością warto go przesłuchać.
Ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz