wtorek, 26 lutego 2013

LORD - Digital Lies (2013)

Jedną z najważniejszych osób australijskiego heavy metalu jest bez wątpienia Tim „Lord” Grose, który znany jest pewnie większości fanom melodyjnego grania z DUNGEON czy ILLUM. Jest on jedną z najważniejszych postaci tamtejszej sceny metalowej. Ostatnim czasy jednak powinien być kojarzony z zespołu o nazwie LORD, który został założony w 2003 r jako boczny projekt Tima, a w momencie zamknięcie działu DUNGEON stał się zespołem z prawdziwego zdarzenia. Zespół ma na swoim koncie obecnie 4 albumy, a na nowy album, który został zatytułowany „Digital Lies” trzeba było czekać 4 laty. Czy warto było? Czy nowy album bliżej ma do znakomitego „Ascendence” z 2007 r czy do nieco słabszego „Set In Stone”?

Tim Grose, który jest odpowiedzialny za partie wokalne i gitarowe przyzwyczaił nas, że muzyka prezentowana na płytach LORD ma dwa oblicza. Z jednej strony jest heavy metalowo, a z drugiej szybki, melodyjny power metal. Tak było i tak jest na nowym albumie, choć trzeba podkreślić, że na tych dwóch gatunkach się nie kończy. Pojawia się podniosłość, epicki wydźwięk niczym z prawdziwego epic heavy metalu, pojawiają się elementy symfonicznego metalu, a także progresywnego metalu. „Digital Lies” pod względem dźwiękowym, technicznym, kompozycyjnym przypomina „Set In Stone”. Podobna tutaj konstrukcja i przebojowość.

Gdyby sklasyfikować styl LORD to byłby to heavy/power metal, jednak gdy się odpali płytę to można dostrzec elementy innych gatunków, co zapewnia urozmaicenie i element zaskoczenia nowemu albumowi. Nie ma tutaj mowy o trzymaniu się kurczowo jednego riffu, o prostolinijnym graniu na jedno kopyto. Jest mocny heavy/power metal z elementami symfonicznymi, z nutką tajemniczości i epickości - „Betrayel Blind”. Tematyka dotycząca technologi i taki futurystyczny klimat, wsparty syntezatorami oraz innymi smaczkami świetnie się komponuje i sprawia, że album zyskuje na atrakcyjności i na świeżości. Już takie smaczki można usłyszeć w nieco hard rockowym „Digital Lies”. Nie brakuje oczywiście mocnego,szybkiego,energicznego i melodyjnego power metalu i pierwszym utworem w takiej konwencji na płycie jest „Point Of View” i słychać wyraźne wpływy GAMMA RAY czy BLIND GUARDIAN. W takiej konwencji zespół moim zdaniem najlepiej wypada, bo pokazuje że można grać żywiołowo, z werwą, pomysłem, że można podkręcić tempo sekcji rytmicznej, która i bez tego przykuwa uwagę słuchacza. Z jednej strony ciężko nie zauważyć jej dynamiki, zróżnicowania, a z drugiej nadaje całemu albumowi mocnego kopa, który na dobrym albumie heavy metalowym jest wręcz niezbędny. W podobnej power metalowej formule utrzymany jest rytmiczny „2d Person in 3d world”, czy rozpędzony „Final Seconds”. Pojawiają się elementy progresywnego metalu w „Walk Away”, który jest najspokojniejszą kompozycją, a także w nieco bardziej rozbudowanym „The Last Encore”. Progresywny power metal w stylu SYMPHONY X, czy QUEENSRYCHE uświadczymy w „The Chalkboard Prophet”, a także w „Battle Of Venarium”, który przemyca również sporo patentów epic heavy metalu oraz symfonicznego.

Minęły 4 lata czekania na nowy album LORD i w sumie nie ma wielkiego zniszczenia. Po raz kolejny dostajemy do ręki solidny heavy/power metal, który potrafi zauroczyć mocnym, dobrze wyważonym brzmieniem, talentem muzyków, solidnymi kompozycjami i niezłą dawką melodyjności. Nie brakuje urozmaicenia, nie brakuje też ciekawych solówek, ale brakuje za to równości i więcej petard w stylu „Point of View”. Mimo wszystko wciąż jest to dobry album, na którego warto zwrócić uwagę.

Ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz