czwartek, 7 lutego 2013

NIGHTMARE - The Dominion Gate (2005)


Heavy Metal jak by nie było jest dziedziną bardzo różną i o tyle ciekawą, że znajdziemy zespoły wielkie, które podbiły serca wielu słuchaczy, które miały wpływ na rozwój tej muzyki, ale znajdziemy też i takie formacje, które mają taki sam pokaźny dorobek co wielkie zespoły pokroju IRON MAIDEN, JUDAS PRIEST, HELLOWEEN, czy METAL CHURCH, z równie pokaźnym dorobkiem płyt i równie z dużym stażem grania muzyki metalowej czy też doświadczeniem. Jednak mimo tego faktu pozostały w cieniu tych kapel, które każdy zna. Takim przykładem jest bez wątpienia francuski NIGHTMARE, który gra muzykę, która można zakwalifikować jako heavy/power metal. Choć, zespół został założony we 1979 r, choć nagrywał bardzo dobre albumy, mocne, przebojowe i choć trzymał wysoki poziom, to jednak nie zdobył takiej sławy co te wyżej wymienione marki. Nie wiem dlaczego tak się stało? Niczego nie można odmówić tej kapeli, ani pomysłowości, ciekawego stylu, ani niepowtarzalnego wykonania. Może brak szczęścia, kiepski marketing? Coś jednak sprawiło, że kapela jest znana tylko wąskiej grupy słuchaczy, dla których heavy metal nie kończy się na IRON MAIDEN. Zespół działa po dzień dzisiejszy i wciąż wydaje płyty i stara się do trzeć do innych słuchaczy i zwiększyć swoją sławę. Ostatni album może nie zachwyca, ale zespół na swoim koncie ma naprawdę sporo znakomitych albumów. Jednym z moich ulubionych albumów tej formacji jest „The Dominion Gate” i powodów jest kilka. Przede wszystkim był to pierwszy album tej formacji jaki przesłuchałem, to właśnie tutaj znajduje się jeden z najlepszych utworów jakie słyszałem w moim życiu, a mianowicie „Heretic”, a także ten album w znakomity sposób łączy heavy/power metal, taki nieco nowoczesny, ciężki z epickim charakterem i symfonicznymi patentami, które przypominają poniekąd dokonania THERION. Co przemawia za tym, że „The Diminion Gate” to jeden z ciekawszych albumów tego francuskiego zespołu i jeden z najciekawszych albumów z kręgu heavy/power metalowego?

Można mówić w przypadku tego wydawnictwa o kilku przesłankach, które sprawiły, że jest to jeden z najlepszych albumów francuskiej sceny metalowej. Jednym z nich jest to że nie ma tutaj mowy o kopiowaniu innych wielkich kapel, nie można NIGHTMARE posądzić o bycie drugim IRON MAIDEN i mimo pewnych elementów znanych z innych kapel można śmiało nazwać styl NIGHTMARE dość oryginalnym i wyraźnie to słychać na tym albumie. Zespół nieco oddala się typowego heavy metalu na rzecz bardziej agresywnego, nowoczesnego heavy/power metalu, w którym można doszukać się pierwiastków muzyki IRON MAIDEN, THERION, czy też DIO, a całościowo przypomina mi to momentami ostatni album LIONS SHARE. Co wyróżnia ten album to z pewnością to znakomite i pomysłowe wykorzystanie chórków, do tego epicki charakter, ogromny rozmach kompozycji, czy też w końcu złowieszczy klimat, który poniekąd może kojarzyć się z działalnością THERION. Innym argumentem przemawiającym za tym, że jest to jeden z najciekawszych albumów tej formacji to fakt, że jest to dzieło bardzo dojrzałe i słychać dopracowanie w sferze kompozycji, a także aranżacji. Każdy utwór potrafi coś zaoferować, czymś zaskoczyć. Jednak czy można było się spodziewać czegoś innego od takiego doświadczonego zespołu jakim jest NIGHTMARE? Odpowiedź jest jednoznaczna, jednak na tym nie kończą argumenty, bo nie można zapomnieć o świetnej szacie graficznej, mocnym, nieco ostrzejszym i takim współczesnym brzmieniu, czy też o kompozycjach. To właśnie one stanowią kropką nad i, taki definitywny argument, który przekona każdego. Materiał tutaj jest urozmaicony, pełen różnych smaczków, ubogaceń i cały czas się coś dzieje, cały czas słychać dobre melodie, które zachwycają melodyjnością, formą, wykonaniem, pomysłowością, a także klimatem. Już „Temple Of Tears” znakomicie wprowadza słuchacza w temat tej płyty i tutaj można wszystko odhaczyć. Jest to szybki heavy/power metalowy kawałek z pewnymi wpływami innych nowoczesnych odmian metalu, gdzie jest rozpędzona sekcja rytmiczna, progresywne klawisze, ostry, ciężki riff i mocny wokal Jo Amore, który przypomina manierą Dio, czy wokalistę ASTRAL DOORS i jest to znakomity wokalista o podniosłym głosie, który potrafi roznieść na strzępy. Jeden z najciekawszych wokali jakie słyszałem, bo potrafi wzbudzić emocje podczas słuchania i wykreować odpowiedni klimat, nadać danej kompozycji odpowiedniej melodyjności i mocy. Progresywność i bardziej zawiła formuła daje o sobie znać również w „K -141”, w epickim, rozbudowanym, melancholijnym „The Dominion Gate” z gościnnym udziałem Floor Jensen, czy też w mrocznym „The dressmaker”z dobrze zagranymi klawiszami, które odgrywają na tym albumie znaczącą rolę. Więcej heavy / power metalowej łupaniny uświadczymy w rytmicznym „A taste of Armageddon” z podniosłym refrenem, w dynamicznym „Endless Agony”, w melodyjnym „Circle Of The dark”, czy też w znakomitym „Heretic”, który jest wyjątkowym utworem, który godnie może reprezentować album jak i zespół. Mocny, ciężki riff, mrok, świetnie wykonanie wokali, dopasowane, podniosłe chórki i spora dawka melodii, to się nazywa prawdziwy killer, szkoda tylko że jest on tak wyraźny, że nieco przygasza pozostałe utwory.

„The Dominion Gate” jest bardzo dopracowanym i energicznym albumem, w którym efektywnie połączono tradycje z nowoczesnym wydźwiękiem. Album, który pokazuje że można grać ciekawie, pomysłowo, nie tracąc na atrakcyjności, melodyjności, na mocy. Jednak ten album mimo mocnego brzmienia, intrygujących i wciągających partii gitarowych duetu Milleliri/Hilbert, który stawia na technikę, agresję, urozmaicenie i melodyjność, czy też mocnego wokalu, ma parę nie dociągnięć, które dają o sobie znać w przypadku materiału. Pojawiają się nieco słabsze momenty, które ostatecznie nie mają większego wpływu na końcowy efekt, bo dalej jest to solidny album, który zrobił spore zamieszanie w owym czasie i w ciąż jest to jeden z najciekawszych albumów tej formacji.

Ocena: 8.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz