poniedziałek, 4 lutego 2013

DIGNITY - Balance Of Power (2013)

Jak osiągnąć równowagę sił? Jak uzyskać równość między przebojowością, a urozmaiceniem, lekkością, dopracowaniem i zadziornością? Jak połączyć lekkość i dynamikę jednocześnie? To wie austriacki zespół DIGNITY, który po 5 latach milczenia wraca z nowym albumem, który jest zatytułowany „Balance Of Power”. Jest to wydawnictwo na które nie czekałem i nawet nie wiedziałem, że ma wyjść, a posłuchać musiałem bo w końcu muzyka z pogranicza melodyjnego metalu i power metalu, gdzie wtrącone jest nieco progresywności. Nie powiem płyta wywarła na mnie pozytywne wrażenie i zaskoczyła jak mało która, może dlatego że nie było oczekiwania na ten krążek? A może że wcześniej nie miałem z tym zespołem styczności? Bez względu na powód zadowolenia muszę stwierdzić, że jest to album, który wymaga chwalenia i polecenia czytelnikom. Co wiadomo o zespole? Jakie cechy charakterystyczne można przypisać albumowi?

Zanim opiszę wam ów album chciałbym was wprowadzić choć w krótką historię zespołu. Tak więc kapela została założona w 2006 roku z inicjatywy perkusisty Rolanda Navratila znanego z występów w takich zespołach jak EDENBRIDGE czy ATROCITY oraz klawiszowca Franka Pittersa. Skład uzupełnili Martin Maryr oraz John Boy Bastard i w 2008 roku ukazał się ich debiutancki album „Project Destiny”. Muzycznie zespół nie kryje swoich inspiracji takimi kapelami jak EDGUY, ROYAL HUNT, EDENBRIDGE, AXEL RUDI PELL czy EUROPE, choć stylem bardziej mi to przypomina takie zespoły jak ADAGIO, SYMPHONY X, IRON MASK czy MASTERPLAN. Zespół w umiejętny sposób łączy progresywny metal z heavy/power metalem, hard rockiem i pewnymi elementami symfonicznymi i nie ma tutaj mowy o niewyrazistej papce stylistycznej, która jest po prostu nijaka i mało wyrazista. Jest zadziorność godna heavy metalowych kapel, jest dynamika, energia, przebojowość na miarę power metalowych kapel, jest też progresywności w motywach, melodiach, lekkość i zadziorność na miarę hard rockowej kapeli oraz tajemniczy klimat wyjęty z symfonicznego metalu. Słychać tutaj włoską i francuską scenę metalową, ale nie tylko i atrakcją tutaj jest z pewnością to, że zespół potrafi znaleźć złoty środek, coś pomiędzy tymi wszystkimi różnymi elementami. Nie można tutaj narzekać na nudę i brak urozmaicenie, co też można uznać za mocną stronę tego albumu. Mamy znakomite otwarcie albumu w postaci „Rebel Empire”, który jest przesiąknięty dynamiczną sekcją rytmiczną i zadziornym riffem, a melodia i refren dowodzą o przebojowości utworu. Nowy nabytek zespołu Soren Nico Adamsen, który dołączył do zespołu w roku 2012 spisuje się znakomicie. To jest wokal jaki chce się słuchać, bo śpiewa melodyjnie, bardzo pewnie, z odpowiednią siłą, bez męczenia, bez silenia, lekko i dość urozmaicenie, a jego maniera tylko hipnotyzuje. Pamiętam jego wyczyny z CRYSTAL TEARS, tak więc wiedziałem że nie będzie porażki i rozczarowania w tej kwestii. Album jest z dominowany przez szybkie utwory jak „Save me” , czy „Lion Attack” z ostrym, dość ciężkim motywem głównym. Śmiało można stwierdzić, że pod względem gitarowym płyta jest urozmaicona, dynamiczna, bardzo melodyjna i nie brakuje ciekawych melodii, ambitnych motywów, bogactwa instrumentalnego, bo przecież jest wzbogacenie klawiszami i ciekawymi solówkami i riffami. Tutaj gitarzysta Phillip R. Porter spisał się znakomicie i to właśnie dzięki niemu ten album tak znakomicie się prezentuje, a każdy utwór ma w sobie coś co przyciąga uwagę słuchacza i wciąga bez pamięci. Więcej progresywności uświadczymy w stonowanym, mroczniejszym „Rise”, czy w cięższym „Shackless Of war”. Nie zabrakło romantycznej ballady „Help Me Call My Name” czy hard rockowego, ciepłego kawałka w postaci „The Day tha i die”. Nie powinno nikogo zaskoczyć obecność kolosów i zarówno „Angels Cry” jak i klimatyczny, monumentalny „Freedom reign” wypadają bardzo dobrze i sporo się w nich dzieje.

Kolejny mocny album w tym roku, który się właściwie zaczął, kolejny album na który trzeba zwrócić uwagę. Fani progresywnych dźwięków, fani melodyjnego grania, a także ci co chcą usłyszeć mocne album, który zapada w pamięci za sprawą dopracowanych kompozycji, pomysłowości zespołu, stylowi w jakim się obracają, mocnemu, soczystemu brzmieniowi i umiejętnością muzyków. „Balance of Power” to album, który na długo zapewnia rozrywkę. Warto zapoznać się w wolnej chwili.

Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz