Jak osiągnąć równowagę
sił? Jak uzyskać równość między przebojowością, a
urozmaiceniem, lekkością, dopracowaniem i zadziornością? Jak
połączyć lekkość i dynamikę jednocześnie? To wie austriacki
zespół DIGNITY, który po 5 latach milczenia wraca z
nowym albumem, który jest zatytułowany „Balance Of Power”.
Jest to wydawnictwo na które nie czekałem i nawet nie
wiedziałem, że ma wyjść, a posłuchać musiałem bo w końcu
muzyka z pogranicza melodyjnego metalu i power metalu, gdzie wtrącone
jest nieco progresywności. Nie powiem płyta wywarła na mnie
pozytywne wrażenie i zaskoczyła jak mało która, może
dlatego że nie było oczekiwania na ten krążek? A może że
wcześniej nie miałem z tym zespołem styczności? Bez względu na
powód zadowolenia muszę stwierdzić, że jest to album, który
wymaga chwalenia i polecenia czytelnikom. Co wiadomo o zespole? Jakie
cechy charakterystyczne można przypisać albumowi?
Zanim opiszę wam ów
album chciałbym was wprowadzić choć w krótką historię
zespołu. Tak więc kapela została założona w 2006 roku z
inicjatywy perkusisty Rolanda Navratila znanego z występów w
takich zespołach jak EDENBRIDGE czy ATROCITY oraz klawiszowca Franka
Pittersa. Skład uzupełnili Martin Maryr oraz John Boy Bastard i w
2008 roku ukazał się ich debiutancki album „Project Destiny”.
Muzycznie zespół nie kryje swoich inspiracji takimi kapelami
jak EDGUY, ROYAL HUNT, EDENBRIDGE, AXEL RUDI PELL czy EUROPE, choć
stylem bardziej mi to przypomina takie zespoły jak ADAGIO, SYMPHONY
X, IRON MASK czy MASTERPLAN. Zespół w umiejętny sposób
łączy progresywny metal z heavy/power metalem, hard rockiem i
pewnymi elementami symfonicznymi i nie ma tutaj mowy o niewyrazistej
papce stylistycznej, która jest po prostu nijaka i mało
wyrazista. Jest zadziorność godna heavy metalowych kapel, jest
dynamika, energia, przebojowość na miarę power metalowych kapel,
jest też progresywności w motywach, melodiach, lekkość i
zadziorność na miarę hard rockowej kapeli oraz tajemniczy klimat
wyjęty z symfonicznego metalu. Słychać tutaj włoską i francuską
scenę metalową, ale nie tylko i atrakcją tutaj jest z pewnością
to, że zespół potrafi znaleźć złoty środek, coś
pomiędzy tymi wszystkimi różnymi elementami. Nie można
tutaj narzekać na nudę i brak urozmaicenie, co też można uznać
za mocną stronę tego albumu. Mamy znakomite otwarcie albumu w
postaci „Rebel Empire”, który jest przesiąknięty
dynamiczną sekcją rytmiczną i zadziornym riffem, a melodia i
refren dowodzą o przebojowości utworu. Nowy nabytek zespołu Soren
Nico Adamsen, który dołączył do zespołu w roku 2012
spisuje się znakomicie. To jest wokal jaki chce się słuchać, bo
śpiewa melodyjnie, bardzo pewnie, z odpowiednią siłą, bez
męczenia, bez silenia, lekko i dość urozmaicenie, a jego maniera
tylko hipnotyzuje. Pamiętam jego wyczyny z CRYSTAL TEARS, tak więc
wiedziałem że nie będzie porażki i rozczarowania w tej kwestii.
Album jest z dominowany przez szybkie utwory jak „Save me”
, czy „Lion Attack” z ostrym, dość ciężkim motywem
głównym. Śmiało można stwierdzić, że pod względem
gitarowym płyta jest urozmaicona, dynamiczna, bardzo melodyjna i nie
brakuje ciekawych melodii, ambitnych motywów, bogactwa
instrumentalnego, bo przecież jest wzbogacenie klawiszami i
ciekawymi solówkami i riffami. Tutaj gitarzysta Phillip R.
Porter spisał się znakomicie i to właśnie dzięki niemu ten album
tak znakomicie się prezentuje, a każdy utwór ma w sobie coś
co przyciąga uwagę słuchacza i wciąga bez pamięci. Więcej
progresywności uświadczymy w stonowanym, mroczniejszym „Rise”,
czy w cięższym „Shackless Of war”. Nie zabrakło
romantycznej ballady „Help Me Call My Name” czy hard
rockowego, ciepłego kawałka w postaci „The Day tha i die”.
Nie powinno nikogo zaskoczyć
obecność kolosów i zarówno „Angels Cry”
jak i klimatyczny, monumentalny „Freedom reign”
wypadają bardzo dobrze i sporo się w nich dzieje.
Kolejny
mocny album w tym roku, który się właściwie zaczął,
kolejny album na który trzeba zwrócić uwagę. Fani
progresywnych dźwięków, fani melodyjnego grania, a także ci
co chcą usłyszeć mocne album, który zapada w pamięci za
sprawą dopracowanych kompozycji, pomysłowości zespołu, stylowi w
jakim się obracają, mocnemu, soczystemu brzmieniowi i umiejętnością
muzyków. „Balance of Power” to album, który na
długo zapewnia rozrywkę. Warto zapoznać się w wolnej chwili.
Ocena:
8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz