wtorek, 5 lutego 2013

TELLUS REQUIEM - Invictus (11th Hour)

Specjalistą od progresywnego metalu nigdy nie byłem, ale potrafię rozpoznać kapelę która ma potencjał, która potrafić grać na poziomie swoich umiejętności, kapelę, która potrafi nie tylko tworzyć pokręcone motywy i bawić się z melodiami, ale też tworzyć atrakcyjne, rozbudowane kompozycje, które jednak potrafią zmusić potencjalnego słuchacza do uważnego słuchania, jednocześnie dostarczając rozrywkę. Patrząc na nowości to pojawił się nowy album CIRCLE II CIRCLE, jednak nie zachwycił, to też trzeba było poszukać jakiejś dobrej alternatywy. Daleko nie musiałem szukać, bo szybko w moje ręce trafił nowy album norweskiej formacji TELLUS REQUIEM. Nie jest to zespół takiej rangi co CIRCLE II CIRCLE, nie ma takiej popularności, takiego doświadczenia, a mimo to zaskoczy pozytywnie nie jednego fana progresywnego power metalu. Nowy album, który jest zatytułowany „Invictus (11th Hour)” może namieszać nie jednemu słuchaczowi w tegorocznych zestawieniach muzycznych.

Początek tej kapeli sięga roku 2007 kiedy to została założona z inicjatywy gitarzysty Stiga Nergarda, potem z czasem zaczął się formować prawdziwy zespół i ich pierwszym krokiem był wydanie debiutanckiego albumu „Telles Requiem” w 2010 r. Dzięki temu albumowi zespół pozyskał słuchaczy i możliwość dzielenia sceny z najlepszymi. Kapela rosła w siłę i w końcu przyszedł na drugi album i „Invictus (11 th hour)” z pewnością ukazuje silną pozycję zespołu, to że w ciągu 3 lat ich muzyka stała się bardziej dojrzała i dopracowana. Jak można opisać to co zespół gra? Najkrócej można by to określić jako progresywny power metal, a wykraczając poza ten nieco banalny opis warto wskazać, że jest to progresywna muzyka, w której pojawiają się motywy, inspiracje muzyką folkową, czy filmową. Kiedy przeniknie się w muzykę tego zespołu to nie trudno wyłapać patenty charakterystyczne dla SYMPHONY X, CIRCLE II CIRCLE, czy PEGANS MIND. Zespół wykorzystuje co się, sporo sprawdzonych patentów i trzeba przyznać, że owy wtórny charakter nie przeszkadza, co więcej sprawia, że odbiór owego albumu jest bardzo prosty i potrafi zapewnić rozrywkę. Nowy album jest bardzo dojrzałym albumem zarówno pod względem stylu, gdzie zespół stara się połączyć coś progresywnego metalu i power metalu, stawiając na klimat i melodyjność, czy też pod względem brzmienia, które jest krystaliczne czyste i piętnujące każdy dźwięk, dodając odpowiedniego klimatu. Każdy z tych argumentów przekonuje, że mamy do czynienia z naprawdę przemyślanym i solidnym wydawnictwem. Jednak co przesądza o jego atrakcyjności to z pewnością sami muzycy i kompozycje. To właśnie wokal Bena Rodgersa sprawia, że kawałki są melodyjne, pełne emocji i zadziorności, to właśnie partie gitarowe Stiga czynią ten album bardzo zróżnicowany, progresywny i melodyjny, to dzięki przemyślanej, dynamicznej sekcji rytmicznej krążek zyskuje na mocy, zaś za sprawą klawiszy panuje tu tajemniczy klimat, który wciąga słuchacza. Jak tu się temu oprzeć? Zwłaszcza, kiedy każdy utwór stanowi kawał porządnego grania utrzymanego w klimatach progresywnego power metalu. Płyta jest głównie zdominowana przez długie utwory i wyjątkiem od tej reguły jest instrumentalne intro „Ab Aeterno” i przebojowy „Red Horizon”, który należy do najjaśniejszych momentów na płycie. „Eden Burns” to utwór, który jest rozbudowany i bardzo urozmaicony, tak więc dzieje się tutaj sporo. Są przyspieszenia i dynamika nawiązujące do power metalu, a także połamane melodie i bardziej wyszukane motywy, co sprawia że utwór zyskuje na atrakcyjności. „Reflections Remain” wykazuje więcej lekkości, spokojnego wydźwięku, emocjonalności. Niby inny, ale paradoksalnie słabszy niż inne utwory. W dalszej części można się delektować rytmicznym „Twilight Hour” , szybkim „Sands Of Gold”, urozmaiconym „Invictus”, który ma coś z IRON MAIDEN, czy też piękną, podniosłą balladą w postaci „Dies Irae

Nie można mówić tutaj o wybitnym albumie, który podbije serca wszystkich słuchaczy, bo nie każdego muszą kręcić urozmaicone motywy, połamane melodie i duża dawka progresywności, nie każdy musi przepadać za power metalem, ale trzeba przyznać, że album broni się za sprawą dopracowanych kompozycji, ciekawego stylu, a także muzyków, którzy mają w sobie coś więcej niż tylko podstawowe umiejętności grania. Jest potencjał, choć nie w pełni wykorzystany. Czy jest się za czy przeciw, trzeba przyznać, że jest to jeden z ciekawszych albumów z kręgu progresywnego metalu, jeśli chodzi o rok 2013.

Ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz