Zwycięzcy, specjaliści
od prawdziwej demolki metalowej nie biorą jeńców, nie
zostawiają nikogo, niszczą po prostu wszystko i wszystkich.
Niemiecka formacja CHINCHILLA z pewnością zalicza się do tego
grona takich zespołów. Kolejny wielki niemiecki zespół,
który fan melodyjnego metalu i power metalu powinien znać.
Może nie ma takiego dorobku jak GAMMA RAY, czy HELLOWEEN, ale w
ciągu tych kilkunastu lat działalności potrafi stworzyć własny
styl, który łączy w sobie elementy innych znanych zespołów,
nie tylko sceny niemieckiej. Słychać tutaj coś z GAMMA RAY, czy
też RUNNING WILD, jednak kapela ma swój styl, który
opiera się na mownym, specyficznym wokalu Thomasa Laascha, którego
wokal jest jakby mieszanką stylu Kaia Hansena, Rock;n Rolfa i Chrisa
Boltendahla, na prostych, melodyjnych, zadziornych partiach
gitarowych, które w wykonaniu Udo Gerstenmeyera są może i
proste, niezbyt oryginalne, ani też ambitne, ale nadrabia
melodyjnością, energią, zadziornością, a także lekkością i
precyzją wykonania. Na styl zespołu zawsze składa się też mocna,
dynamiczna sekcja rytmiczna, która niczym motor napędzał
całą resztę. Choć zespół w ciągu lat kreował swój
styl, który z czasem na „Medtropolis” był nieco
złagodzony i napiętnowany klawiszami, które kształtowały
cały aspekt melodyjności. to jednak potrafił nieco go z
modyfikować na rzec nieco mocniejszej i ostrzej gry, która
została przedstawiona na ostatnim albumie „Take No Prisoners” z
2004 roku. Jest to 5 album kapeli, która została założona
w 1988 r z inicjatywy gitarzysty Udo i jest to bez wątpienia jeden z
ich najlepszych albumów, jeżeli nie najlepszy, a co o tym
przesądza?
Przede wszystkim
materiał, który od początku do końca trzyma w napięciu,
dostarcza słuchaczowi emocji, zapewnia rozrywkę, a nie brakuje też
przebojów, które umilają czas, zapadają w pamięci.
Jak przystało na niemiecką markę mamy mocne, wyrafinowane,
podkreślający ostrość partii gitarowych brzmienie i muzyków,
którzy podchodzą do tworzenia muzyki z rozmachem,
pomysłowością i wkładają w to sporo serca, co słychać. „Take
No Prisoners” może jest albumem pewnych zmian, nie tylko w
zakresie personalnym, ale też i stylistycznym, to jednak ma w sobie
ogromny potencjał. Jest to album dopracowany pod każdym względem,
czyli tak jak przystało na niemiecki band, grający na wysokim
poziomie. Jak przystało na niemiecką machinę mamy materiał
składny, przemyślany, świetnie rozłożony, urozmaicony, a przede
wszystkim przebojowy. Co czyni album ten wyjątkowym? Co przesądza o
jego znakomitości? Dlaczego jest to jeden z najlepszych albumów
tego zespołu? Wszystkiego jest jakby więcej. Więcej ostrych
riffów, więcej atrakcyjnych melodii, czy więcej przebojów.
Jeden z nich otwiera album, a jest nim „The Almighty Power”
, czyli power metalowa petarda, z wyeksponowanym wokalem Laascha, a
także z bardzo pomysłową melodię, która odgrywa tutaj
główną rolę. Lekki, dynamiczny utwór, który
jest jednym z największych przebojów zespołu i oddający to
co najlepsze w tym gatunku. Nieco inny wydźwięk ma „Death Is a
Grand Leveller”, gdzie jest urozmaicenie, dużo heavy metalowej
formuły, ale tez kilka power metalowych przyspieszeń i nieco
toporności, która daje osobie znać zwłaszcza w partiach
gitarowych. Owe urozmaicenie i bawienie się tempami to jeden z tych
znaków rozpoznawczych zespołów. CHINCHILLA to spec od
grania w średnim tempie i to słychać w takim stonowanym, nieco
bardziej rockowym „The Ripper”z mrocznymi klawiszami i
chwytliwym refrenem, które ozdabiają kompozycję i sprawiają,
że zapada w pamięci. Ten album przede wszystkim zaskakuje i porywa
swoją dynamiką, szybkością, czy przebojowością i takie kawałki
jak „The Call”, czy „Take No Prisoners” to
prawdziwe perełki, gdzie te elementy są bardzo wyeksponowane i
trzeba przyznać, że zespołowi przychodzą te cechy bardzo łatwo i
co utwór to ciekawa melodia, co utwór to przebój.
„Lose Control” nieco wolniejszy, może mniej energiczny,
może bardziej heavy metalowa, może nieco prosto, ale jest to znów
chwytliwy kawałek, z bardzo dobrze rozegranymi klawiszami, które
sprawiają że utwór wyróżnia się ciekawym klimatem.
Więcej agresji, ostrzejszy wydźwięk gitar uświadczymy w „Money
Talks” i w podobnej dynamicznej formule utrzymany jest
zamykający album „Rich Founds” z ciekawymi klawiszami,
które przypominają poprzednie albumy, ale tutaj jest to mniej
słodkie i agresywniejsze jak dla mnie. Kolejny hicior, który
porywa swoją melodyjnością i lekkością. CHINCHILLA dobrze wypada
w wolnej stylistyce co słychać po pięknej, romantycznej balladzie
„Silent Moments” , czy też w stonowanym, nieco rockowym,
nieco gotyckim „Stillborn Soul”.
„Take No Prisoners”
to album zespołu, który trzyma poziom, który wykreował
ciekawy styl, który oddaje charakter wielu znanych kapel, ale
jednocześnie uwidocznia cechy charakterystyczne dla CHINCHILLA, to
że lubią trzymać się średniego tempa, że mają znakomitego
wokalistę, który napędza całą tą niemiecką machinę.
Jest to album nie tylko mocnego i melodyjnego wokalu, ale też
mocnego basu, dynamicznej perkusji, a także dopieszczonego
materiału, który nie jest monotonny i zagrany na jedno kopyto,
który jest atrakcyjny,głównie przez fakt, że jest
melodyjny i bardzo przebojowy. Pod tym względem jest to najlepszy
album tej formacji, choć taki wybór nie jest aż taki prosty,
Wybór swój usprawiedliwiam bardziej dojrzałym
materiałem i nieco bardziej surowszym i ostrzejszym, co nadaje mu
odpowiedniej dynamiki, którą bardzo sobie cenię, zwłaszcza
w przypadku albumów power metalowych. „Take No Prisoners”
to album, który trzeba znać, bo jest to jeden z tych
najciekawszych power metalowych albumów i nie ma znaczenia czy
Niemcy czy nie, bo marka ta znana jest na znacznie większym
obszarze. Od roku 2004 kapela nic nie wydała, a ich ostatnim dziełem
jest „Take No Prisoners” i nie wiadomo co dalej będzie, wiem
jedno zapisali się w historii niemieckiego metalu, w historii power
metalu, a ich albumy to znakomita uczta dla fanów melodyjnego
grania. CHINCHILLA nie bierze jeńców!
Ocena: 9.5/10
Dobra pozycja a poprzednie albumy równie mocne.
OdpowiedzUsuń