niedziela, 10 lutego 2013

CHINCHILLA - Take No Prisoners (2004)


Zwycięzcy, specjaliści od prawdziwej demolki metalowej nie biorą jeńców, nie zostawiają nikogo, niszczą po prostu wszystko i wszystkich. Niemiecka formacja CHINCHILLA z pewnością zalicza się do tego grona takich zespołów. Kolejny wielki niemiecki zespół, który fan melodyjnego metalu i power metalu powinien znać. Może nie ma takiego dorobku jak GAMMA RAY, czy HELLOWEEN, ale w ciągu tych kilkunastu lat działalności potrafi stworzyć własny styl, który łączy w sobie elementy innych znanych zespołów, nie tylko sceny niemieckiej. Słychać tutaj coś z GAMMA RAY, czy też RUNNING WILD, jednak kapela ma swój styl, który opiera się na mownym, specyficznym wokalu Thomasa Laascha, którego wokal jest jakby mieszanką stylu Kaia Hansena, Rock;n Rolfa i Chrisa Boltendahla, na prostych, melodyjnych, zadziornych partiach gitarowych, które w wykonaniu Udo Gerstenmeyera są może i proste, niezbyt oryginalne, ani też ambitne, ale nadrabia melodyjnością, energią, zadziornością, a także lekkością i precyzją wykonania. Na styl zespołu zawsze składa się też mocna, dynamiczna sekcja rytmiczna, która niczym motor napędzał całą resztę. Choć zespół w ciągu lat kreował swój styl, który z czasem na „Medtropolis” był nieco złagodzony i napiętnowany klawiszami, które kształtowały cały aspekt melodyjności. to jednak potrafił nieco go z modyfikować na rzec nieco mocniejszej i ostrzej gry, która została przedstawiona na ostatnim albumie „Take No Prisoners” z 2004 roku. Jest to 5 album kapeli, która została założona w 1988 r z inicjatywy gitarzysty Udo i jest to bez wątpienia jeden z ich najlepszych albumów, jeżeli nie najlepszy, a co o tym przesądza?

Przede wszystkim materiał, który od początku do końca trzyma w napięciu, dostarcza słuchaczowi emocji, zapewnia rozrywkę, a nie brakuje też przebojów, które umilają czas, zapadają w pamięci. Jak przystało na niemiecką markę mamy mocne, wyrafinowane, podkreślający ostrość partii gitarowych brzmienie i muzyków, którzy podchodzą do tworzenia muzyki z rozmachem, pomysłowością i wkładają w to sporo serca, co słychać. „Take No Prisoners” może jest albumem pewnych zmian, nie tylko w zakresie personalnym, ale też i stylistycznym, to jednak ma w sobie ogromny potencjał. Jest to album dopracowany pod każdym względem, czyli tak jak przystało na niemiecki band, grający na wysokim poziomie. Jak przystało na niemiecką machinę mamy materiał składny, przemyślany, świetnie rozłożony, urozmaicony, a przede wszystkim przebojowy. Co czyni album ten wyjątkowym? Co przesądza o jego znakomitości? Dlaczego jest to jeden z najlepszych albumów tego zespołu? Wszystkiego jest jakby więcej. Więcej ostrych riffów, więcej atrakcyjnych melodii, czy więcej przebojów. Jeden z nich otwiera album, a jest nim „The Almighty Power” , czyli power metalowa petarda, z wyeksponowanym wokalem Laascha, a także z bardzo pomysłową melodię, która odgrywa tutaj główną rolę. Lekki, dynamiczny utwór, który jest jednym z największych przebojów zespołu i oddający to co najlepsze w tym gatunku. Nieco inny wydźwięk ma „Death Is a Grand Leveller”, gdzie jest urozmaicenie, dużo heavy metalowej formuły, ale tez kilka power metalowych przyspieszeń i nieco toporności, która daje osobie znać zwłaszcza w partiach gitarowych. Owe urozmaicenie i bawienie się tempami to jeden z tych znaków rozpoznawczych zespołów. CHINCHILLA to spec od grania w średnim tempie i to słychać w takim stonowanym, nieco bardziej rockowym „The Ripper”z mrocznymi klawiszami i chwytliwym refrenem, które ozdabiają kompozycję i sprawiają, że zapada w pamięci. Ten album przede wszystkim zaskakuje i porywa swoją dynamiką, szybkością, czy przebojowością i takie kawałki jak „The Call”, czy „Take No Prisoners” to prawdziwe perełki, gdzie te elementy są bardzo wyeksponowane i trzeba przyznać, że zespołowi przychodzą te cechy bardzo łatwo i co utwór to ciekawa melodia, co utwór to przebój. „Lose Control” nieco wolniejszy, może mniej energiczny, może bardziej heavy metalowa, może nieco prosto, ale jest to znów chwytliwy kawałek, z bardzo dobrze rozegranymi klawiszami, które sprawiają że utwór wyróżnia się ciekawym klimatem. Więcej agresji, ostrzejszy wydźwięk gitar uświadczymy w „Money Talks” i w podobnej dynamicznej formule utrzymany jest zamykający album „Rich Founds” z ciekawymi klawiszami, które przypominają poprzednie albumy, ale tutaj jest to mniej słodkie i agresywniejsze jak dla mnie. Kolejny hicior, który porywa swoją melodyjnością i lekkością. CHINCHILLA dobrze wypada w wolnej stylistyce co słychać po pięknej, romantycznej balladzie „Silent Moments” , czy też w stonowanym, nieco rockowym, nieco gotyckim „Stillborn Soul”.

„Take No Prisoners” to album zespołu, który trzyma poziom, który wykreował ciekawy styl, który oddaje charakter wielu znanych kapel, ale jednocześnie uwidocznia cechy charakterystyczne dla CHINCHILLA, to że lubią trzymać się średniego tempa, że mają znakomitego wokalistę, który napędza całą tą niemiecką machinę. Jest to album nie tylko mocnego i melodyjnego wokalu, ale też mocnego basu, dynamicznej perkusji, a także dopieszczonego materiału, który nie jest monotonny i zagrany na jedno kopyto, który jest atrakcyjny,głównie przez fakt, że jest melodyjny i bardzo przebojowy. Pod tym względem jest to najlepszy album tej formacji, choć taki wybór nie jest aż taki prosty, Wybór swój usprawiedliwiam bardziej dojrzałym materiałem i nieco bardziej surowszym i ostrzejszym, co nadaje mu odpowiedniej dynamiki, którą bardzo sobie cenię, zwłaszcza w przypadku albumów power metalowych. „Take No Prisoners” to album, który trzeba znać, bo jest to jeden z tych najciekawszych power metalowych albumów i nie ma znaczenia czy Niemcy czy nie, bo marka ta znana jest na znacznie większym obszarze. Od roku 2004 kapela nic nie wydała, a ich ostatnim dziełem jest „Take No Prisoners” i nie wiadomo co dalej będzie, wiem jedno zapisali się w historii niemieckiego metalu, w historii power metalu, a ich albumy to znakomita uczta dla fanów melodyjnego grania. CHINCHILLA nie bierze jeńców!

Ocena: 9.5/10

1 komentarz: