środa, 3 lutego 2016

KATANA - The Greatest Victory (2015)

„storms of War” wydany w 2012 r przez szwedzki band o nazwie Katana cieszył się sporym zainteresowaniem. Wielu fanów tradycyjnego heavy metalu rodem z lat 80 miło wspomina tamten album, zwłaszcza że zespół urósł do kategorii kolejnego solidnego klona Iron maiden. Szwedzka stal jest naprawdę solidna i Katana to tylko potwierdza. Niby kolejny typowy zespół, który wzoruje się na kapelach z lat 80 i właściwie idzie ścieżką wytoczone przez te formacje na przestrzenie kilkunastu lat. Dla jednych to jest wielka wada, a dla drugich prawdziwa frajda i możliwość znów przeżywania lat 80. Minęły 3 lata od tamtego wydawnictwa, a szwedzki band postanowił wydać 3 album w postaci „The Greatest Victory”. Dostajemy właściwie kontynuację poprzedniego wydawnictwa. Podobna okładka na której głównym bohaterem jest samuraj i znów podobne niskiej jakości brzmienie. Nawet struktura i forma komponowania jest identyczna. Jednak mimo wszystko kompozycje mają mniejszą siłę przebicia. Nie ma już takiej liczby przebojów i spadła troszkę jakość. W dalszym ciągu muzyka Katany opiera się na specyficznym wokalu Johana, a także na zgranym duecie gitarzystów. Tobias i Patrik grają dość oszczędnie i nie dają z siebie wszystkiego. Proste i mało przemyślane riffy czy solówki nie zadowalają w pełni. Brakuje ikry i elementu zaskoczenia. To wszystko przedkłada się na to, że najnowsze dzieło szwedów jest tylko dobre, a nie bardzo dobre. Zabrakło pewności zespołu i to słychać od samego początku. „Shaman Queen” nie jest dopracowany i tylko w połowie zadowala. Mocny riff jest całkiem przyzwoity, tylko jakość nie zapada to w pamięci. O wiele lepiej zespół wypada w bardziej hard rockowych kawałkach pokroju „Yakuza”. To jest taki prosty kawałek, ale robi swoje i zapada w pamięci. Mamy pierwszy przebój, który nadaję się by śpiewać z zespołem na koncertach. „Shogun” to już wolniejszy i toporniejszy kawałek, który ma coś z Accept. To typowe kopiowanie iron Maiden pojawia się w radosnym „Kingdom never Come”. Właśnie takiej Katany chcemy słuchać i takich utworów zespół potrzebuje by utrzymać się na rynku muzycznym. Na płycie nie mogło zabraknąć też prawdziwej petardy i w tej roli idealnie sprawdza się „Within an inch of Your Life”. Zespół jednak dalej ma problemy jeśli chodzi o wolniejsze granie i to słychać w takim „Mark of The Beast”. Na sam koniec mamy rozbudowany „In the shadows”, który pokazuje że zespół jest w słabszej formie na tej płycie. Katana to kapela jakich pełno i w tym roku tj 2015 raczej przepadają w gąszczu ciekawszych płyt. Są pracowici, potrafią grać solidny heavy metal, jednak na razie nie stać ich na coś więcej. Pozycja skierowana do zagorzałych fanów gatunku.

Ocena: 6.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz