poniedziałek, 29 lutego 2016

GALNERYUS - Under the force of Courage (2015)

Japońskie bandy już nawet nie patrzą na to co nagrywają tylko można odnieść wrażenie że stawiają tylko na ilość. Jak spojrzymy na taki Galneryus to można się przerazić jak pracowity jest to zespół. W przeciągu 14 lat udało im się wydać 12 albumów i to tylko świadczy jak twórczy jest to band. Przez te wszystkie lata udało im się wykreować własny styl, który jest pochodną tych wypracowanych przez Concerto Moon, Yngwie Malmsteena czy Iron Mask. Tak neoklasyczny power metal, to jest to w czym dobrze czuje się japoński band. Choć najnowsze dzieło „Under The Force of Courage” brzmi jak klon wcześniejszych dzieł i daleki jest od odkrywczego czy oryginalnego, to jednak jest to wciąż wysokiej klasy heavy metal. Zespół jest doświadczony, wie jak tworzyć dobry materiał, jak zaskakiwać swoich fanów, jak tworzyć atrakcyjne i pełne zawirowań solówki. To wszystko pojawia się na najnowszym albumie i tutaj nie ma niespodzianki. Co ciekawe jest to już któryś z kolei album Japończyków, a mimo to udaje im się uciec od monotonii i wpadki w rutynę. Nie można narzekać na nudę, bo na płycie znajdzie sporo ciekawych melodii, prawdziwych power metalowych petard, które ukazują piękno neoklasycznego power metalu. „The Time Before Dawn” to jeden z pierwszych kawałków na płycie, który dobrze wciąga słuchacza w ten świat Galneryus. Gitarzysta Syu tak jak zawsze nie oszczędza się i wygrywa sporo finezyjnych partii gitarowych. Dobrze to wybrzmiewa w takich petardach jak „Raise my Sword” czy w „The Voice of Grevious Cry”. Nie jest może to najlepsze dzieło Galneryus, ale z pewnością album broni się. Troszkę zespół przesadza w 8 minutowym „Rain of Tears” czy z formą „Soul of the Field”. Kluczową rolę odgrywa klawiszowiec Yukhi, dzięki któremu niektóre utwory brzmią jak kalka Rhapsody. Zespół postawił na epickość, na podniosłość, na nieco symfoniczny charakter, dlatego tak wiele tutaj skojarzenie z Rhapsody. Szkoda tylko, że cały materiał jest tak na siłę wydłużony. Taki tytułowy „Under the Force of Courage” dałoby radę skrócić o kilka minut. Ponad 14 minut to trochę za długo jak na Galneryus, choć sam utwór broni się sam. Z pewnością jest to utwór na który trzeba zwrócić uwagę. Całościowo jest to dobry album, który nie zawodzi. Jednak tą japońską formację stać na więcej. Troszkę się rozczarowałem tym co usłyszałem, a może po prostu nadaną chwilę przejadłem się muzyką Galneryus.

Ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz