Nie samym heavy metalem człowiek żyje i lubię czasami odpłynąć
w bardziej rockowe rejony, zwłaszcza do świata stworzonego przez
zespoły, które ukształtowały mój gust. Tak więc
często uciekam do muzyki Queen, Eletric Light Orchestra, czy też
Deep Purple. Ostatnie wydawnictwa Avantasia też potrafią ucieszyć
pod względem rockowym. Avantasia pozwoliła mi też jeszcze bardziej
docenić wpływ brytyjskiego Magnum na ten gatunek. Bob Catley to
miły i pogodny dziadek, który wciąż ma w sobie ten magiczny
głos, który przyprawia o dreszcze. Magnum słynie ze swojej
lekkości, pomysłowości, ciekawych i dobrze trafionych melodii. To
zespół z bogatą historią i dyskografię, tak więc niczego
nie muszą udowadniać. Jednak od kilku lat dostarczają nam naprawdę
świetne albumy, który tylko potwierdzają wielkość tego
zespołu. Najnowsze dzieło w postaci „Sacred Blood Divine Lies”
śmiało można nazwać klasycznym albumem Magnum, a także jednym z
najlepszych wydawnictw jakie ten zespół nagrał.
Imponująca jest forma tego bandu, który przecież działa od
1972r. Lata lecą, zmieniają się trendy a oni wciąż są z nami.
Ich muzyka wciąż zachwyca i nie traci na swojej jakości. Bob
Catley się starzeje, a jego głos wciąż brzmi fenomenalnie.
Potrafi oczarować i wykreować magiczną otoczkę wokół
kompozycji. Dzięki niemu każdy kawałek ma w sobie coś niezwykłego
i oddaje to co najlepsze w gatunku hard rocka. „On The 13 day”
oraz „ Escape from the shadow garden” pokazały jak dobrze się
ma Magnum i w pewien sposób ukształtowały obecny styl
brytyjskiej formacji. To też można było sobie wyobrazić jak
będzie brzmiał nowy album. Jednak zaskoczyła swego rodzaju
przebojowość i spora ilość naprawdę mocnych, hard rockowych
kawałków, które przypominają najlepsze lata Eletric
Light Orchestra, Queen czy Deep Purple. Wiele kwestii zostało po
prostu przerysowane z poprzednich albumów. Wystarczy
przytoczyć kwestie brzmienia czy szaty graficznej by to w pełni
zrozumieć. Na płycie znajdziemy 10 kompozycji tworzących swoistą
harmonię. Na sam start mamy tytułowy „Sacred Blood Divine
Lies”, który ukazuje właśnie to mocne, hard
rockowe oblicze Magnum, w którym jest i miejsce na heavy
metalowy pazur. Emocje, romantyczny klimat, to jest właśnie to za
co kocham Magnum. W takim lekkim „Crazy old Mothers”
jest to wręcz niezbędne. Największym hitem na płycie okazał się
rytmiczny „Gypsy Queen” z wyraźnymi wpływami Deep
Purple. Bardzo ciekawa tonacja samego kawałka i dobrze rozegrany
riff przez Tonyego Clarkina, który również odgrywa
kluczową rolę w muzyce Magnum. Kolejnym wielkim hitem jest
energiczny „Princess in Rags” i wynika to poniekąd
z riffu wzorowanego na twórczości Rainbow. Finezyjny „Afraid
of the Night” to również mocniejsze oblicze kapeli
i przykład, że nie tylko im w głowie ballady. „A forgotten
conversation” brzmi jak hołd dla Queen, swoją drogą
bardzo dobrze im wyszło podszywanie się pod Queen. Echa Black
Sabbath, czy Deep Purple można wyłapać w nieco mroczniejszym
„Quiet Rhapsody”. Całość wieńczy piękna,
emocjonalna ballada „Don't Cry baby”.
Stare, doświadczone zespoły często dopada rutyna, monotonność i
wypalenie, ale nie Magnum. Ten kultowy band przeżywa swoją drugą
młodość. To już trzeci świetny album z rzędu i są naprawdę w
świetnej formie. Bob Catley wciąż jest czarodziejem i swoim głosem
przenosi słuchacza do innego świata. Nowy album to 100 % Magnum w
Magnum. To się nazywa hard rock wysokich lotów. Uczta dla
uszu i duszy. Gorąco polecam.
Ocena: 9.5/.10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz