sobota, 27 lutego 2016

MAGNUM - Sacred Blood Divine Lies (2016)

Nie samym heavy metalem człowiek żyje i lubię czasami odpłynąć w bardziej rockowe rejony, zwłaszcza do świata stworzonego przez zespoły, które ukształtowały mój gust. Tak więc często uciekam do muzyki Queen, Eletric Light Orchestra, czy też Deep Purple. Ostatnie wydawnictwa Avantasia też potrafią ucieszyć pod względem rockowym. Avantasia pozwoliła mi też jeszcze bardziej docenić wpływ brytyjskiego Magnum na ten gatunek. Bob Catley to miły i pogodny dziadek, który wciąż ma w sobie ten magiczny głos, który przyprawia o dreszcze. Magnum słynie ze swojej lekkości, pomysłowości, ciekawych i dobrze trafionych melodii. To zespół z bogatą historią i dyskografię, tak więc niczego nie muszą udowadniać. Jednak od kilku lat dostarczają nam naprawdę świetne albumy, który tylko potwierdzają wielkość tego zespołu. Najnowsze dzieło w postaci „Sacred Blood Divine Lies” śmiało można nazwać klasycznym albumem Magnum, a także jednym z najlepszych wydawnictw jakie ten zespół nagrał.

Imponująca jest forma tego bandu, który przecież działa od 1972r. Lata lecą, zmieniają się trendy a oni wciąż są z nami. Ich muzyka wciąż zachwyca i nie traci na swojej jakości. Bob Catley się starzeje, a jego głos wciąż brzmi fenomenalnie. Potrafi oczarować i wykreować magiczną otoczkę wokół kompozycji. Dzięki niemu każdy kawałek ma w sobie coś niezwykłego i oddaje to co najlepsze w gatunku hard rocka. „On The 13 day” oraz „ Escape from the shadow garden” pokazały jak dobrze się ma Magnum i w pewien sposób ukształtowały obecny styl brytyjskiej formacji. To też można było sobie wyobrazić jak będzie brzmiał nowy album. Jednak zaskoczyła swego rodzaju przebojowość i spora ilość naprawdę mocnych, hard rockowych kawałków, które przypominają najlepsze lata Eletric Light Orchestra, Queen czy Deep Purple. Wiele kwestii zostało po prostu przerysowane z poprzednich albumów. Wystarczy przytoczyć kwestie brzmienia czy szaty graficznej by to w pełni zrozumieć. Na płycie znajdziemy 10 kompozycji tworzących swoistą harmonię. Na sam start mamy tytułowy „Sacred Blood Divine Lies”, który ukazuje właśnie to mocne, hard rockowe oblicze Magnum, w którym jest i miejsce na heavy metalowy pazur. Emocje, romantyczny klimat, to jest właśnie to za co kocham Magnum. W takim lekkim „Crazy old Mothers” jest to wręcz niezbędne. Największym hitem na płycie okazał się rytmiczny „Gypsy Queen” z wyraźnymi wpływami Deep Purple. Bardzo ciekawa tonacja samego kawałka i dobrze rozegrany riff przez Tonyego Clarkina, który również odgrywa kluczową rolę w muzyce Magnum. Kolejnym wielkim hitem jest energiczny „Princess in Rags” i wynika to poniekąd z riffu wzorowanego na twórczości Rainbow. Finezyjny „Afraid of the Night” to również mocniejsze oblicze kapeli i przykład, że nie tylko im w głowie ballady. „A forgotten conversation” brzmi jak hołd dla Queen, swoją drogą bardzo dobrze im wyszło podszywanie się pod Queen. Echa Black Sabbath, czy Deep Purple można wyłapać w nieco mroczniejszym „Quiet Rhapsody”. Całość wieńczy piękna, emocjonalna ballada „Don't Cry baby”.


Stare, doświadczone zespoły często dopada rutyna, monotonność i wypalenie, ale nie Magnum. Ten kultowy band przeżywa swoją drugą młodość. To już trzeci świetny album z rzędu i są naprawdę w świetnej formie. Bob Catley wciąż jest czarodziejem i swoim głosem przenosi słuchacza do innego świata. Nowy album to 100 % Magnum w Magnum. To się nazywa hard rock wysokich lotów. Uczta dla uszu i duszy. Gorąco polecam.

Ocena: 9.5/.10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz