sobota, 20 lutego 2016

REAPERS RIDDLE - The End Is Nigh (2016)

Kiedy natrafiamy na płytę z kręgu heavy metalu i hard rocka, to zazwyczaj wiemy czego mamy się spodziewać. Wiemy, że dostajemy kolejny album, który ma ograne riffy i oklepane pomysły. Debiutujący w tym roku australijski band o nazwie Reapers Riddle też wpisuje się w to zjawisko. Ich dzieło w postaci „The End is Nigh” niczym nie wyróżnia się i znakomicie przemyca patenty wyjęte z twórczości Black Sabbath, Judas Priest, Angel Witch, czy Candlemass. Panowie starają się brzmieć jak z lat 70 i nie boją się wtrąceń z świata stoner rocka. Takie zabiegi stosował Visigoth czy The Vintage Caravan i to z całkiem niezłym skutkiem. Czy właśnie pomysłowość i ciekawe brzmienie osadzone w latach 70 jest źródłem sukcesu „The End is Nigh”?

Wszystko wskazuje na to, że tak. Riffy i partie gitarowe Kristena są proste, ale potrafią nas zaskoczyć w niektórych momentach. Zwłaszcza kiedy muzyk zbacza w rejony bardziej doom metalowe czy progresywnego rocka. Sam zespół deklaruje, że gra heavy metal z domieszką hard rocka. Poniekąd tak jest, ale warto mieć na uwadze, że panowie nie trzymają się kurczowo tej stylizacji. Mocnym atutem od samego początku jest specyficzny wokal Claytona, który nadaje całości nieco nowoczesnego charakteru. To właśnie dzięki niemu płyta wyróżnia się na tle innych z tego gatunku i nabiera autentyczności. Drugim elementem, który punktuje na korzyść to mroczne, przybrudzone brzmienie, które nadaje całości odpowiedniego klimatu lat 70. Dopełnieniem całości jest mroczna i miła dla oka. Jednak trzeba pamiętać, że album nie zbierałby takich pochlebnych opinii, gdyby nie dobrze zagrany materiał. Kompozycje są zróżnicowane i potrafią zaskoczyć słuchacza. „Disintegrate” to mieszanka hard rocka, lat 70 i NWOBHM. Jednym słowem mocna rzecz. Melodyjny „War on Indulgence” to przede wszystkim rasowy przebój, który pokazuje potencjał jaki drzemie w tym zespole. Natomiast tytułowy „The End is nigh” to utwór przepełniony nawiązaniami do twórczości Black Sabbath. Do dobrych kawałków warto też dodać nieco punkowy „Welcome to the Wasteland”, ocierający się o thrash metal „Valley of The Damned” czy marszowy „Dying Breed” z wyraźnymi wpływami Iron Maiden.


Może nie wszystkie pomysły, aranżacje są trafione i perfekcyjne, ale z pewnością mimo pewnych niedociągnięć debiut Reapers Riddle zasługuje na uwagę. Specyficzny wokal, klimat lat 70 i dobra mieszanka hard rocka i heavy metalu. Panowie grają prosto z serca i dobrze się przy tym bawią, a to się udziela gdy się słucha „The End is Nigh”. Warto zwrócić na ten krążek przy szukaniu czegoś ciekawego na chłodny wieczór. Polecam.

Ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz