czwartek, 18 lutego 2016

ANGELSEED - Crimson Dyed Abyss (2015)

Ostatnio zacząłem szperać po internecie w celu znalezienia jakiegoś ciekawego zespołu grającego symfoniczny metal i tak przypadkiem natrafiłem Chorwacki Angelseed. Jest to młoda kapela, która działa od 2007 roku, jednak dopiero teraz udało im się przebić i wydać swój własny debiutancki album. „Crimson Deyd abyss” przyciąga uwagę klimatyczną okładką i w sumie można spodziewać się, że i płyta jest równie ciekawa. Tak się składa, że Angelseed gra symfoniczną odmianę heavy metalu, ale nie boi się przy tym kombinować. Jest gdzieś w tym wszystkim nutka power metalu, czy progresywnego heavy metalu, jest nawet coś z nowoczesnego metalu. Razem to tworzy ciekawą mieszankę, choć warto mieć na uwadze, że przez specyficzną wokalistkę Ivaną Anic płyta nabiera bardziej komercyjnego wydźwięku. W ich muzyce można doszukać się wpływów takich kapel jak Epica czy Nightwish, ale zespół próbuje tworzyć coś własnego, które nie będzie kalką innego zespołu. Debiutancki album jest urozmaicony i pełen niespodzianek, jednak nie wszystko musi się podobać. Na pewno warto tutaj wyróżnić energiczny otwieracz „Bloodfield”, który nastraja nas pozytywnie. Nutka progresywności pojawia się w zakręconym „Dancing with the Ghosts”, który pokazuje jak zespół jest elastyczny. Jednak na płycie jest pełno też nie potrzebnych komercyjnych, wręcz popowych momentów. Taki „Man with black roses” zespół mógł sobie odpuścić, bo nic ten utwór nie wnosi do całości. Niestety ale takich wypełniaczy jest znacznie więcej, co przedkłada się na jakość materiału. Z całej płyty w pamięci zostaje klimatyczny „Fallen Angel”, agresywniejszy „Shizohead”, czy podniosły „The healer”. Jednak kilka przebłysków i kilka ciekawych momentów to za mało, by zaistnieć w tym roku i by w pełni zadowolić słuchacza. Jest to płyta z serii posłuchaj i zapomnij. Na jeden raz potrafi umilić czas, ale na tym kończy się jej rola. Szkoda, bo mogło to być coś znacznie ciekawszego.

Ocena: 4.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz