środa, 26 grudnia 2012

IRON MAIDEN - Iron Maiden (1980)

Marketing ma miejsce nie tylko w handlu, przemyśle i w innych gałęziach gospodarki, ale także można to zauważyć w muzyce metalowej, zwłaszcza w przypadku jednej z najsławniejszych kapel, który każdy zna, nie tylko metalowiec. Tak marketing zadziałał, że nawet osoby nie mające kontaktu z takim rodzaju muzyki znają ów kapelę. Jak się nazywa formacja metalowa, która dorobiła się ogromnej sławy, utrzymać wysoki poziom przez wiele lat, wykreować markę na całym świecie, która sprzedała miliony płyt i stała się inspiracją dla wielu zespołów? IRON MAIDEN czyli właściwie zespół, który nikomu nie trzeba przedstawiać, żywa legenda muzyki metalowej. Sama nazwa tajemnicza, jednak tak magiczna, przyciągająca uwagę, że dzięki wieloletniej solidności, wysokich lotów muzyce stała się marką na której można zarabiać i odcinać kupony od przeszłości. Nazwa „Żelazna Dziewica” bo tak na polski brzmi nazwa kapeli została zaczerpnięta z średniowiecznego narzędzia tortur i stała się marką wykreowaną już od początku lat 80. Wtedy został wydany z jeden z najlepszych debiutów metalowych w historii metalu, a mianowicie „Iron Maiden”. Czy album zdobył sobie taką sławę? Dlaczego akurat ten album, zespół z gąszczu wielu innych również ciekawych kapel z kręgu NWOBHM się tak wybił i zyskał tak wielką sławę?

Kapela, która została założona w 1975 roku stworzył, który śmiało można uznać za kamień milowy muzyki metalowej, który miał ogromny wpływ na ten gatunek muzyczny. Debiutancki album już przyciągał uwagę znakomitą, mroczną, budzącą grozę okładką i tutaj świetnie spisał się Darek Riggs, który narysował sporo zajebistych okładek dla tego zespołu z mrocznym, upiornym stworem o imieniu Eddie. Również logo kapeli było intrygujące i budzące grozę. O ile nie ma problemu nazwać debiutancki krążek tej brytyjskiej formacji metalowym, o tyle metal nie jest tutaj jedynym składnikiem stylu IRON MAIDEN na pierwszym albumie, ponieważ słychać tutaj wyraźne wpływy punku co z pewnością zawdzięczamy wokaliście Paul Di Anno, który swoją manierą mógł spokojnie wpasować się w stylistykę SEX PISTOLS, ten krzykliwy styl, oryginalnością, zadziornością nadaje punkowego stylu, jednak czyniąc materiał bardzo metalowym, choć technicznie daleko mu do następcy jego Bruca Dickinsona. IRON MAIDEN to jednak przede wszystkim Steve Harris i tak jest do dzisiaj. To on jest całym mózgiem zespołu, to on stworzył najwięcej utworów i był odpowiedzialny za kompozytorstwo niemal w całości na debiutancki krążek. Steve Harris to nie tylko świetny kompozytor ale i muzyk, czego dowodem są jego partie basu, które do dziś z łatwością rozpozna. Ale czym byłby IRON MAIDEN na debiutanckim albumie bez znakomitych partii gitarowych duetu Dave Murray/ Dennis Stratton? Ano niczym i każdy musi przyznać, że obaj panowie się rozumieją i ich umiejętności są wysokiej klasy, choć nie jest to jeszcze górna granica wykorzystania grania na gitarze, ale melodyjność, dynamika, zadziorność, czy chwytliwość jest tutaj wszędobylska i potrafi zająć słuchacza na długa i co ciekawa potrafi zauroczyć. Debiut Brytyjczyków to również znakomita gra perkusisty Clive Burra, która jest osobą odpowiedzialną za zapewnienie poukładanej konstrukcji i dynamicznego charakteru muzyki IRON MAIDEN. Nadał on zespołowi odpowiedniego brzmienia. Jak widać elementów, które przemawiają za tym świetnym debiutem jest pełno, to jednak wciąż nie omówiłem najważniejszego, a mianowicie materiału. Mógłbym na pisać w skrócie „perfekcja”, czy „ideał”, ale jednak postaram się wam bardziej szczegółowo to opisać. To co jest mocną stroną tego zespołu jak i tego albumu to jego przebojowość. Ukazuje się ona za sprawą chwytliwych, prostych i energetycznych riffów, solówek wygrywanych przez Dave'a i Dennisa, a także za sprawą zapadających w pamięci refrenów, które aż chce się nucić pod nosem. Mocne wejście i takie pozostawiające długotrwałe zniszczenie to coś z czego słynie ten zespół i „Prowler” jest tego przykładem. Dynamiczny kawałek, z rytmicznymi partiami gitarowymi i prostolinijnym tekstem, który jest parę razy powtarzany, ale jest to chwytliwe i z mocnym wokalem Paula stanowi heavy metal najwyższych lotów. Takiego samego charakteru jest „Sanctuary” i zaskoczenie oraz urozmaicenie materiału ma miejsce w trzecim utworze czyli „Remeber Tomorrow”, który jest kawałkiem dość specyficznym. Mamy tutaj huśtawkę nastroju, pojawienie się spokojnego motywu w zwrotce i rozpędzone, szalone rozwinięcie w momencie solówek. Popis umiejętności gitarzystów oraz klasa Paula, który pokazał że śpiewać potrafi i to nie tylko wykorzystując przy tym krzykliwość. Piękny klimat, który uczynił ten utwór klasykiem tego zespołu, szkoda tylko że nie którzy zapominają o tym utworze. Nieśmiertelnymi przebojami z tej płyty są z pewnością rytmiczny, energiczny „Running Free” który jest hitem, hymnem metalowym, który podgrzewa publikę oraz tytułowy „Iron Maiden” bez którego nie ma koncertu żelaznej dziewicy. Steva Harris to specjalista nie tylko od krótkich hitów, ale również od rozbudowanych kolosów, w których dzieje się sporo, gdzie jest masa ciekawych melodii i rozwiązań, które potrafią wciągnąć i zaimponować bogatą aranżacją i „Phanthom The Opera” to pierwszy taki w historii zespołu i trzeba przyznać że perfekcyjny przemyślany i zaaranżowany. Jeżeli ktoś ma wątpliwości co do talentu gitarzystów to zapraszam do wysłuchania instrumentalnego „Transylvania”, który przedstawia urok heavy metalu, jego lekkość, zadziorność i dynamikę, a instrumentalne w tamtych czasach były znakomitą formą pokazania umiejętności czysto aranżacyjnych, tego jak się gra. Na płycie znajdziemy też klimatyczny, nieco spokojny „Strange World” i szybki „Charlote The Harlot”.

Wiele wysiłku zespół kosztowało nagranie tak dopracowanego albumu, tak dojrzałego, tak perfekcyjnego pod względem brzmieniowym, technicznym, jak i kompozytorskim. Sławę ten album zapewnił sobie dzięki ciekawym aranżacjom, dynamice, melodyjności, dzięki zespołowi, które wykreował własny, charakterystyczny styl z pulsującym basem Stev'a, dynamiczną, urozmaiconą grą Clive'a, zadziornymi, energicznymi i bardzo melodyjnymi partiami Deva'a i Dennisa, z mocnym, krzykliwym wokalem Paula. Tak o to narodził się wielki zespół, marka, która zdobyła ogromną sławę, która sporo zarobiła i która przeszła do historii muzyki cięższej. Jeden z najlepszych debiutów w historii metalu. Jeden z najlepszych albumów żelaznej dziewicy, choć takich jest znacznie więcej. Czy jest ktoś kto nie zna tej płyty? Jeśli tak nie zamilknie na wieki i czym prędzej to nadrobi.

Ocena: 10/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz