środa, 19 grudnia 2012

PARADOX - Tales Of The Weird (2012)

Granica między współczesnym thrash metalem i power metalem zaciera się dość często i nasuwają się tutaj takie tegoroczne kapele jak KREATOR, 3 INCHES OF BLOOD czy też w końcu PARADOX, który właśnie wydał swój nowy album „Tales Of The Weird” będący 6 studyjnym krążkiem. To jest bardzo dobry przykład albumu, gdzie zespół stylistycznie balansuje na granicy thrash metalu i power metalu, przemycając elementy takich kapel jak DEATHROW, SCANNER, VENDETTA czy też DESTRUCTION. Czy zespół w odmienionym składzie jest wstanie nagrać dzieło, który wzbudzi pozytywne emocje?

PARADOX został założony w 1986 r i kapela w latach 80 nagrała dwa solidne albumy, jednak potem kapela się rozpadła i wrócili dopiero w 2000 roku i tak do dzisiaj zajmują ważne miejsce na rynku muzycznym jako kapela, która gra solidny heavy/power metal jednak dwa ostatnie albumy były tylko dobre i brakowało przede wszystkim ognia, czy też ciekawych pomysłów. Wokal był wymęczony, a partie gitarowe takie bez przekonania, bez mocy, bez wyrazu. Może i było to solidne i słuchalne, to jednak nie było to granie, które byłoby warte odświeżania i wracania do niego. Brakowało mi przebojowości, dynamiki, pazura, który jest charakterystyczny dla thrash metalu oraz melodyjności i przebojowości godnej power metalu. Dopiero nowy album w postaci „Tales Of the weird” dostarczył mi w pełni tego czego od dawna oczekiwałem od tego zespołu. Co takiego się stało, że zespół w końcu nagrał dopieszczony album pod względem wizualnym, technicznym, czy kompozytorskim? Duża w tym zasługa nieco zmienionego składu gdzie pojawił się nowy perkusista Daniel Budd i doświadczony w bojach gitarzysta Christian Munzer, który znany jest choćby z takich bandów jak MAJESTY czy CIVILIZATION ONE. To dzięki nim muzyka PARADOX nabrała świeżości, jakby więcej mocy, zadziorności i wszystko nabrało zupełnie innego wymiaru. Brzmienie mocne, takie dość nowoczesne, ale w zupełności oddające charakter kompozycji, czy też styl zespołu, co wcześniej było raczej nieudaną próbą wykreowania czegoś takiego. Lider zespołu Charly zalicza wzrost formy co zresztą słychać po tym jak śpiewa, jakie partie wygrywa w duecie z Christianem i ta współpraca między nimi układa się wyśmienicie. W końcu są jakieś przemyślane, dobrze rozplanowane motywy, w końcu wszystko trzyma się kupy i jest energiczne i przesiąknięte thrash metalem i co ciekawe wszystko jest bardziej przystępne, łatwiejsze w odbiorze. Te elementy wcześniej tak niebyły zadbane, nie trzymały takiego wysokiego poziomu jak tutaj na nowym albumie i słychać, że zespół się odrodził dorobił się własnego stylu i pewnej renomy.

Największe zmiany słychać oczywiście w samych kompozycjach, które w porównaniu z poprzednimi dziełami są o wiele ciekawsze dla potencjalnego słuchacza. Więcej ostrych, zadziornych riffów, więcej dynamiki, więcej thrash metalu, a także więcej przebojowości. Album jest w miarę zróżnicowanym, bo występują tutaj aż 3 bardziej rozbudowane utwory, które przekraczają czas 6 minut. W tej kategorii mamy otwierający album „Tales Of The Weird”, który jest pełen urozmaiceń zwolnień, czy przyspieszeń i dzieje się tutaj sporo i co ciekawe utwór nie przynudza, nie przytłacza swoją rozbudowaną formą, a długie, rozwinięte solówki są tutaj dużą atrakcją. „Fragile Allegiance” już nieco wolniejszy, bardziej stonowany i z pewnością nieco za bardzo przekombinowany, przez co traci na mocy i gdzieś tam zaliczam go do słabszych utworów. Trzecim kolosem jest melodyjny, zadziorny „Brainshwed” który jest petardą z prawdziwego zdarzenia, w dodatku rasowym przebojem. Nie brakuje oczywiście mocnych, energicznych kompozycji, gdzie króluje thrash metal i świetnie to odzwierciedla szybki „Day Of Judgment” , czy też melodyjny „Brutalized”. Bardzo przypadł mi do gustu żywiołowy, nieco złowieszczy „Escalation” z bardzo mocnym motywem, który łatwo wpada w ucho i nie wiem czy nie jest to mój ulubiony kawałek z tej płyty. Nie pasuje mi do całości instrumentalny „Zeitgeist”, który swoją formą i wykonaniem bardziej prezentuje się jako wypełniacz. Na koniec warto wspomnieć o „The Downward Spiral” , który jest najbrutalniejszym utworem na płycie oraz o coverze RAINBOW , a mianowicie „A Light In Black”, który wypadł naprawdę przyzwoicie.

Kto by się spodziewał, że kapela którą zapewne nie jeden słuchacz już dawno temu skreślił nagra album naprawdę solidny, energiczny, dopieszczony, żywiołowy a do tego z dominowany przez przeboje, które zapadają w pamięci. Wyższa forma muzyków, zmieniony skład dały efekt w postaci jednego z najlepszych albumów tej niemieckiej formacji. Album naprawdę godny przesłuchania i polecania znajomym. Dla fanów thrash metalu i power metalu pozycja obowiązkowa. Miłe zaskoczenie pod koniec roku 2012.

Ocena: 8.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz