piątek, 28 grudnia 2012

ZEROASIS - X factor (2012)

Brakuje wam ciekawych, a przynajmniej intrygujących płyt z kręgu power metal z naklejką „mad in USA”? Czujecie przesyt europejskiego power metalu? No to może was zaciekawi zespół ZEROASIS, który wydał swój debiutancki album „X Factor”. Jeżeli macie słabość do progresywnego zacięcia w power metalu i fascynuje was twórczość CIRCLE II CIRCLE, KAMELOT, czy PYRAMAZE to z pewnością jest to album, który was zainteresuje.

Ideą którą kierowali się założyciele zespołu czyli wokalistę Rippera X (DREAMZFATE), gitarzystę Dana Pocegnela (DREAMZFATE) oraz klawiszowca Chrisa Strayera było stworzenie muzyki o progresywnym brzmieniu i mocnych gitarach, które starają się wykreować dość innowacyjne, takie dość kreatywne melodie, jednocześnie tworząc dość mroczny, tajemniczy klimat. Trzeba przyznać, że udało im się to osiągnąć na debiutanckim albumie i spora w tym zasługa zatrudnionych specjalistów w dziedzinie progresywnego grania, a mianowicie perkusista Marka Zondera z FATES WARNING i basistę Mitcha Stewarta z CIRCLE II CIRCLE. O ile styl może zaciekawić słuchaczy, podobnie jak nazwiska i inspiracje jakie pojawiają się w muzyce tego zespołu, o tyle nieco mniej zachwyca to co prezentują muzycy i to jak brzmią same kompozycje. Muzycy grają swoje, nawet solidnie, ale jakoś bez przekonania, jakoś bez polotu i bez większego zaangażowania i wszystko prezentuje się jako solidne, miejscami nieco przeciętne granie. Kompozycje rozbudowane, dość urozmaicone, ale jak na mój gust zbyt przekombinowane i pozbawione jakiejś lekkości, chwytliwości i nie da się ukryć że każda kompozycja jest ciężko strawna. Takie odczucia mam w przypadku mrocznego i nieco ciężkiego „The warning” który mógłby być o wiele ciekawszym utworem. Również takie odczucia towarzyszą w przypadku „Tormentia”, który jest najdłuższym utworem na płycie i jest tutaj przerost formy nad treścią. Choć jest kilka ciekawych melodii, to jednak całościowo te utwory nie zachwycają. Pośród tych średnich, niedopracowanych kompozycji pojawia się melodyjny „Time Falls”, zadziorny „ Caverndell” z mocnym riffem, który zapewnia odpowiednią dynamikę, czy też klimatyczny „Red Rain”.

ZEROASIS to projekt póki co na jeden album bo muzycy skupili się na innych ważniejszych rzeczach, tworząc w swoich kapelach. Choć pomysł na granie był, podobnie jak i umiejętności, jednak nie udało się stworzyć czegoś solidnego, porywającego i zapadającego w pamięci. Jest to album, który nie wyróżnia się na tle innych, który nie prosi się o kolejną rundkę przesłuchania. Kolejny dowód, że same nazwiska i pomysł to czasem za mało, aby nagrać dobry krążek.

Ocena: 5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz