wtorek, 19 sierpnia 2014

SCAVENGER - Battlefields (1985)

Kapel o nazwie Scavenger jest pełno i na pewno wielu z wam przyjdzie na myśl niemiecka formacja i w sumie nic dziwnego skoro odnieśli największy sukces pod tą nazwą. Jednak jest jeszcze jeden zespół o którym warto wspomnieć i zwie się również Scavenger. Mam na myśli tutaj belgijski band założony w 1982 r., który nagrał tylko jeden album w postaci „Battlefields”. Może kapela nie zagościła długo na scenie metalowej i nie ma na swoim koncie pokaźnej liczby wydawnictw, to jednak mimo tego jest to jedna z najlepszych kapel wywodzących się z Belgii.

Patrząc na okładkę już można wyciągnąć pewne wnioski i założenia. Widać, że jest epicki klimat o rycerskim zabarwieniu, że kapela nie gra death metalu. Jeśli chodzi o Scavenger to specjalizowali się w graniu heavy/power metalu z domieszką hard rocka. Starali się zawrzeć w tym oczywiście epickość i rycerski charakter, co od razu pozwoliło porównywać ten zespół choćby do takiego Omen czy Cirith Ungol. Choć w ich muzyce słychać też coś z Picture, Judas Priest czy Scorpions. Każdy usłyszę to co chce usłyszeć, ale mimo tego Scavenger wyróżnił się pewnością siebie, zapałem i pomysłowością. Ich jedyny album kipi energią i mocą, tak więc nie ma tutaj mowy o nieskładnym i mało wyrazistym graniu. „Battlefields” jest pełen ciekawych popisów gitarowych, pojedynków na solówki i ostrych riffów. Jednak zespół nie zapomniał o melodiach i przebojach. Ciekawe został w to wmieszany barbarzyński i charyzmatyczny wokal Jana Boekena, bez którego ciężko sobie wyobrazić poszczególne kompozycje. Płytę otwiera „No Return” i to jest utwór w którym usłyszymy coś z Cirith Ungol, coś z NWOBHM, ale nie tylko. Zespół nie żałuje sobie elementów hard rockowych, a te dają o sobie znać w „Devils Answer”. Jeszcze inaczej Scavenger prezentuje się w rozpędzonym, wręcz speed metalowym „Battlefields”. Brytyjski hard rock w stylu Def Lepard pojawia się w „Rock Fever”, zaś w „Heartbreaker” zespół zbliża się do stylistyki power metalowej. Kolejnym szybkim i agresywnym utworem na płycie jest „Free” i trzeba przyznać, że szybkość działa na korzyść zespołu. Całość zamyka „My Ears are ringing”, który brzmi jak Judas Priest z lat 70, co można uznać oczywiście za plus.


Wytwórnia Mausoleum wydała na świat sporo mało znanych, ale znakomitych albumów o których świat zapomniał. Choć nigdy nie grzeszyli dobrym brzmieniem, to jednak tutaj przy Scavenger bardziej się postarali, co dało w efekcie jeden z najlepszych albumów wydanych przez Mausoleum i jeden z najważniejszych albumów belgijskiego metalu. Gorąco polecam.

Ocena: 8.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz