Kapel o nazwie Scavenger
jest pełno i na pewno wielu z wam przyjdzie na myśl niemiecka
formacja i w sumie nic dziwnego skoro odnieśli największy sukces
pod tą nazwą. Jednak jest jeszcze jeden zespół o którym
warto wspomnieć i zwie się również Scavenger. Mam na myśli
tutaj belgijski band założony w 1982 r., który nagrał tylko
jeden album w postaci „Battlefields”. Może kapela nie zagościła
długo na scenie metalowej i nie ma na swoim koncie pokaźnej liczby
wydawnictw, to jednak mimo tego jest to jedna z najlepszych kapel
wywodzących się z Belgii.
Patrząc na okładkę już
można wyciągnąć pewne wnioski i założenia. Widać, że jest
epicki klimat o rycerskim zabarwieniu, że kapela nie gra death
metalu. Jeśli chodzi o Scavenger to specjalizowali się w graniu
heavy/power metalu z domieszką hard rocka. Starali się zawrzeć w
tym oczywiście epickość i rycerski charakter, co od razu pozwoliło
porównywać ten zespół choćby do takiego Omen czy
Cirith Ungol. Choć w ich muzyce słychać też coś z Picture, Judas
Priest czy Scorpions. Każdy usłyszę to co chce usłyszeć, ale
mimo tego Scavenger wyróżnił się pewnością siebie,
zapałem i pomysłowością. Ich jedyny album kipi energią i mocą,
tak więc nie ma tutaj mowy o nieskładnym i mało wyrazistym graniu.
„Battlefields” jest pełen ciekawych popisów gitarowych,
pojedynków na solówki i ostrych riffów. Jednak
zespół nie zapomniał o melodiach i przebojach. Ciekawe
został w to wmieszany barbarzyński i charyzmatyczny wokal Jana
Boekena, bez którego ciężko sobie wyobrazić poszczególne
kompozycje. Płytę otwiera „No Return” i to jest
utwór w którym usłyszymy coś z Cirith Ungol, coś z
NWOBHM, ale nie tylko. Zespół nie żałuje sobie elementów
hard rockowych, a te dają o sobie znać w „Devils Answer”.
Jeszcze inaczej Scavenger prezentuje się w rozpędzonym, wręcz
speed metalowym „Battlefields”. Brytyjski hard rock
w stylu Def Lepard pojawia się w „Rock Fever”,
zaś w „Heartbreaker” zespół zbliża się
do stylistyki power metalowej. Kolejnym szybkim i agresywnym utworem
na płycie jest „Free” i trzeba przyznać, że
szybkość działa na korzyść zespołu. Całość zamyka „My
Ears are ringing”, który brzmi jak Judas Priest z
lat 70, co można uznać oczywiście za plus.
Wytwórnia
Mausoleum wydała na świat sporo mało znanych, ale znakomitych
albumów o których świat zapomniał. Choć nigdy nie
grzeszyli dobrym brzmieniem, to jednak tutaj przy Scavenger bardziej
się postarali, co dało w efekcie jeden z najlepszych albumów
wydanych przez Mausoleum i jeden z najważniejszych albumów
belgijskiego metalu. Gorąco polecam.
Ocena: 8.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz