Joe Stump to jeden z tych
uzdolnionych gitarzystów, którego właściwie nie trzeba przedstawiać. Spec od
grania shredowych partii od tworzenia neoklasycznego power metalu. On przemawia
do słuchacza przez swoją gitarę i nagrał w sumie 9 albumów pod szyldem Joe
Stump oddając się swojej pasji i miłości do neoklasycznego power metalu. Joe
stump znany jest głównie za sprawą Holy Hell, Obsession, czy The Reign of
Terror, ale tam nie usłyszycie takich wyczynów i popisów gitarowych jak na
solowych albumach. Kto nie miał okazji posłuchać jego gry, ten może nadrobić
stratę z ostatnim albumem „Revenge of Shredlord”, który jest jednym z jego
najlepszych dzieł.
Udało tutaj się wykreować mroczny
klimat i zbudować prawdziwe królestwo atrakcyjnych melodii. Dzieje się tutaj
sporo i Joe Stump na każdym kroku prezentuje swój kunszt i technikę. Yngwie
Malmsteen może być z niego dumny, bowiem nie wiele ustępuje mistrzowi. Joe na
tej płycie podobnie jak na poprzednich wydawnictwach gra z pasją, z wyczuciem i
nie powstrzymuje się od złożonych i rozbudowanych solówek. Płyta jest
skierowana do tych co kochają dźwięk gitary i lubią godzinami w słuchiwać się w
pięknie i klimatyczne partie. Ten album to przede wszystkim zbiór znakomitych
melodii, które od samego początku zachwycają. Brakuje tylko w tym wszystkim
wsparcia wokalnego, ale cóż taki jest charakter muzyki Joe’a. Jest wiele
ciekawych kawałków, ale na wyróżnienie zasługuje zwłaszcza podniosły i mroczny „In
The Master’s House” który brzmi jak mieszanka Black Sabbath, Rainbow i
Iron Mask. „Shredlords Sonata” pokazuje to co najlepsze w power metalu, zwłaszcza
w tym neoklasycznym. Prawie 9 minutowy „Enter The Coven” to mroczna
przygoda, która pokazuje, że można oddać uczucie poprzez partie gitarowe, że
można stworzyć długi kolos i to wszystko tylko przy użyciu gitary. „Pisteleros”
to przykład jak nagrać energiczny power metal w najlepszym wydaniu. Znakomita
melodia zagrana z pasją i nutką lekkości. Pozwolę sobie jeszcze wyróżnić szybki
„The
Black Knights Castle”, który przypomina mi najlepsze lata Ritchiego
Blackomore’a i Rainbow.
Joe Stump to mistrz gitary, który
jest dla mnie takim samym bohaterem co Yngwie i obaj panowie obdarzeni są
niezwykłym talentem. Wiedzą jak sprawić, by gitara oczarowała swoją grą, by
przemówiła po przez solówki i motywy. Dzieje się tutaj sporo i każdy utwór to
prawdziwa jazda bez trzymanki i brakuje tutaj tylko jakiegoś udanego wokalisty
pokroju Joe Lynn Turner czy Doggie White, ale cóż taki urok płyt z kręgu
neoklasycznego power metalu. Jeden z najlepszych instrumentalnych albumów,
jakie słyszałem. Polecam.
Ocena: 9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz