sobota, 13 maja 2017

CROMONIC - Time (2017)

Kiedy ktoś mówi power metal to od razu na myśl przychodzi Europa i lata 90. Kultowe albumy Gamma Ray, Hellloween, Edguy, Sonata Arctica, Stratovarius czy Rhapsody. To słodkie melodie, szybkie tempo, chwytliwe refreny i duża dawka pozytywnej energii. To świat magii, czarodziejów, smoków, fantasy, a czasami nawet sience fiction. Dzisiaj już coraz ciężej o zespoły, które wzbudzają podobne emocje co zespoły z lat 90, co raz trudniej dostać power metal w takiej formie, jaką otrzymywaliśmy w latach 90. Szwedzki Cromonic jednak pokazał w tym roku swoim debiutem "Time", że można.

Cromanic to szwedzki band, który  swoje narodziny miał już w 2005r i właściwie genezy należy szukać nawet dalej bo w zespole Fretarnia. W cromanic działał przecież Bo Pettersson i Tomas Wappling, którzy działali w Fretarnia. Obecnie w zespole mamy gitarzystę  Patrika Von Porata i wokalistę Pasi Humppiego, którzy również znani są z Fretarnia. Akurat to, że pojawiają się muzycy tego nieco zapomnianego zespołu to jest bardzo dobry znak. "A nightmare Story" to taka perełka power metalu z roku 2002 i jeden z kultowych albumów, który każdy fan tego gatunku powinien znać. Od tamtego czasu jakoś tak było cicho o Fretarnia, ale teraz mamy Cromonic, który dopisuje kolejny rozdział tej formacji. Sama muzyka nie wiele odbiega, choć jest bardziej melodyjna, nieco słodsza, ale jakość, styl jest niemal identyczny. Patrik dalej ma w sobie to coś, dzięki czemu riffy są chwytliwe, proste a zarazem pełne polotu i finezji. Melodie same trafiają do nas. Do tego wszystkiego mamy niezwykłego Pasiego, który potrafi nadać utworom mocy i przestrzeni. Wszystko by stworzyć perełkę power metalu jest tutaj obecne. Brzmienie czyste i podrasowane, dzięki czemu wszystko jest bardziej przejrzyste i łatwiejsze w odbiorze. Okładka nieco tajemnicza i sugeruje nam jakiś progresywny materiał, jednak prawda jest inna.

Wejście w postaci "Another World" nasuwa nieco otwarcie płyty "Stalingrad" Accept. Jednak po paru sekundach wiadomo co jest grane. Power metal z lat 90 w najlepszym wydaniu odżywa na nowo. Szybkie tempo, lekkość płynąca w partiach gitarowych i zadziorny wokal, który nadaje odpowiedniego tonu i charakteru całości. Refren nieco znajomy i oklepany, ale czy to ma jakieś znaczenie? Na taki power metal zawsze jest głów i wciąż słuchacze nie są nasyceni. Nieco magii i tajemniczości mamy w klimatycznym "Time". Jednak nie jest to powieść grozy jak w utworze Mercyful Fate. Oj nie, panowie wolą uderzyć w klimaty Sonata Arctica, czy stratovarius. Tutaj nawet klawisze są bardziej uwypuklone i to one odgrywają kluczową rolę. Sam utwór potrafi przypomnieć Axxis z czasów "Time Machine". Z pewnością jest to bardziej urozmaicony kawałek z taką nutką progresywności. Kolejny znakomity motyw klawiszowy mamy w klimatycznym i bardzo melodyjnym "Tale of Pain". Utwór potrafi nawiązać do Masterplan czy Dark Moor, co jest sporą zaletą. Pasi pokazuje pazur w ostrym i bardziej toporniejszym "Mental Cry" w którym można doszukać się wpływów Persuader. Na płycie nie brakuje przebojów godnych twórczości Gamma Ray czy Helloween i dowodem tego jest choćby "Revenant". Z kolei "Paradise" i "The Hunt" to przejawy epickości na płycie. Nieco bardziej rozbudowane utwory o stonowany tempie, w którym nie brakuje progresywnego zacięcia. Na koniec jest jeszcze bonus w postaci "Dragonsong", który pełni rolę ballady.

Muzycy z Fretarnia nie próżnowali i nagrali album bez skazy. Wybrzmiewa na "Time" doświadczenie, znajomość gatunku i pracowitość. Panowie odświeżyli nam lata 90 i power metal tamtych lat. Nie ma słabych kompozycji, każdy utwór jest na wagę złoto. Cromonic jeszcze nikomu nic nie mówi. Jednak poczekajmy jak fani zaczną łączyć fakty i przypomną sobie Fretarnia. Sukces murowany!

Ocena: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz