piątek, 25 stycznia 2019

RHAPSODY OF FIRE - The Eighth Mountain (2019)

Jedną z najbardziej wyczekiwanych płyt roku 2019 dla wielu fanów melodyjnego power metalu, czy też symfonicznego metalu jest bez wątpienia najnowsze dzieło Rhapsody of Fire. Przez ostatnie lata wiele się działo w szeregach Rhapsody of Fire. Cofnijmy się do roku 2016. Wtedy ukazał się jeden z ich najlepszych albumów, czyli "Into the Legend". Kiedy band znów się odrodził, nagle coś się zaczęło psuć. Fabio Lione będący w zespole od początku odszedł by poświecić się innym kapelom jak choćby Angra. Zaraz po nim odszedł też Alex Hozwarth. Ze starego składu już został tylko Alex Staropoli. Wiele fanów nie widziało sensu, by Rhapsody dalej funkcjonował pod nazwą Rhapsody of Fire. Po co ciągnąć coś z innymi muzykami, kiedy nie będzie to już to samo? Też takie miałem myśli. Zmienił się tok myślenia kiedy band wydał "Legendary Years" gdzie band odświeżył w nowym składzie najlepsze kawałki zespołu z początków kariery. Pojawiła się nadzieja, że ten band jeszcze może nas zaskoczyć. Rozpoczęło się odliczenie do premiery najnowszego dzieła w postaci "The Eighth Mountain". Czas zacząć nową sagę i nowy rozdział Rhapsody of Fire.  Cała akcja marketingowa i próbki nowego krążka nastawiały bardzo optymistycznie. Jak jest naprawdę?

To co dzieje się z marką Rhapsody troszkę śmieszy, bowiem już mamy dwa obozy Rhapsody. W jednym jest Rhapsody of Fire z Alexem Staropoli, a w drugim Turilli/Lione Rhapsody gdzie grają pozostali dawni muzycy Rhapsody. Kto wyjdzie z tej batalii cało zobaczymy....

"The Eighth mountain" to płyta która oddaje to co najlepsze w tej kapeli. Podniosłe motywy, dużo symfonicznych ozdobników, różne ciekawe orkiestrowe aranżacje, złożone motywy, klimat fantasy i ta lekkość w tworzeniu kompozycji. Obawy były czy nowi muzycy wpasują się w styl Rhapsody of Fire, czy podołają i czy udźwigną legendę. Giacomo Voli to nowy głos Rhapsody i ma coś z Fabio Lione, ale ma swój własny styl. Jest szeroki wachlarz jego możliwości, a w dodatku znakomicie radzi sobie z wysokimi rejestrami. Wnosi on świeżość i nową energię do zespołu. Alex Staropoli też mógł postawić na nieco inne rozwiązania.  Sekcja rytmiczna, którą tworzą Sala i Lotter to też mocny punkt tej płyty. Jest szybko i do przodu, ale nie jest to bezmózga łupanina. Ciężko uwierzyć, że ten band tworzą nowi ludzi, bo muzyka mówi nam jakbyś wrócili do korzeni i podali to w nowoczesnej oprawie.

Alex Charleux stworzył znakomitą okładkę i jest pełna miłych dla oka motywów. Jest chłód i klimat fantasy. Świetne dopełnienie znakomitego materiału, który od początku do końca porywa słuchacza. Jest podniosłe otwarcie w postaci "Abyss of Pain", który już przyprawia słuchacza o ciarki. To dopiero początek.Rhapsody of Fire  to specjalista w symfonicznym power metalu i czasami brakowało takiego mocnego kopa i energii. Brakowało nieraz pary i jakiegoś pomysłu by kawałek brzmiał atrakcyjnie. Kiedy wkracza "seven Heroic deeds" to od razu słychać ten power z początków działalności Rhapsody, jest powiew świeżości i takie nowoczesne opakowanie. To właśnie tak ma brzmieć Rhapsody w naszych czasach. Giacomo daje tutaj popis swoich umiejętności i pokazuje, że nie jest żółtodziobem, który stawiał kroki w talent show.  Więcej, więcej power metalu jest w rozpędzonym "Master of Peace" i znów słychać takie pozytywne zagrywki Staropoliego i tą słodkość z pierwszych płyt. Mocna rzecz. "Rain of Fury" to kawałek, który promował album i to w najlepszy sposób. Jest pazur, jest ciekawy riff i aranżacje orkiestrowe. Przebojowość bije z tego kawałka na kilometr. Nieco inaczej zaczyna się "White Wizzard", bowiem spokojnie, nieco balladowo, ale to utwór bardzo urozmaicony. Nie można mu odmówić podniosłości i orkiestrowej oprawy. Tak to wciąż kompozycja w power metalowym stylu. Bajkowy klimat i folkowe patenty to zalety "Warrior Heart", który ukazuje jak świetnym wokalistą jest Voli. Prawdziwy diament! Mocny riff atakuje nas w "The courage to forgive", który jest bardziej stonowany i marszowy. Nie ma tutaj szybkości, a mimo to jest to killer.  Ta lekkość znów sprawia, że ta muzyka po prostu płynie i wciąga słuchacza. Na płycie mamy 2 kolosy, które stawiają na epickość i prawdziwą symfoniczną ucztę, gdzie roi się od ciekawych motywów i aranżacji.  "March Against the Tyrant" jak sama nazwa wskazuje to prawdziwy bojowy marsz w kierunku bitwy.  Znakomite przejścia i dawkowanie power metalu sprawiają że utwór trzyma w napięciu jak dobry thriller. Niesamowite przeżycie. "Clash of Titans" to podręcznikowy przykład power metalu i to tego najwyższej próby. Jest szybkość, dobra współpraca gitarzysty i Alexa. Nie ma się do czego przyczepić, choćby się chciało. Echa pierwszych płyt Rhapsody mamy też w rozpędzonym "Legend goes on", który też band pokazuj światu na długo przed premierą. Nic dziwnego, bowiem to taki klasyczny Rhapsody jaki kocham. Całość zamyka drugi kolos czyli "Tales of Hero's Fate", który jest prawdziwą ucztą dla uszu. Jest tutaj dużo power metalu i przeplatają się naprawdę ciekawe motywy. Przede wszystkim klimat wciąga, a wisienką na torcie jest narracja świętej pamięci Christophera Lee.  Łezka w oku się zakręciła.


Same "ochy" i "achy" tu wypisuje i nic negatywnego. Tak się składa, że band dopracował każdy detal. Zarówno oprawa, brzmienie jak i zawartość są na wysokim poziomie. Band zabiera nas do korzeni swojej twórczości, ale też stara się odświeżyć zużytą formułę. Mamy w efekcie jeden z najlepszych albumów tej formacji. Znakomita kontynuacja "Into the Legend" i miłe zaskoczenie. Ciekawe co na to Turilli i Lione? Czekamy na ich odpowiedź.

Ocena: 9.5/10

31 komentarzy:

  1. Powtórzę to jeszcze raz Łukasz: popracuj nad jakością tekstów: składnią, stylem, powtórzeniami bo zgrzyta między zębami! A swoją recką Rhapsody jednego i drugiego się podzielę na LU jak będą oba żeby skonfrontować ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Lukasz pisze barwnie o swoich odczuciach i wrazeniach z wielka pasja. Krytykujacego zapraszam do napisania swojej opini z cala poprawna skladnia i stylem. Chetnie skonfrontuje z ta juz napisana. Lukasz, good job, keep on rockin'.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na LupusUnleashed. O tej akurat jeszcze nie przeczytasz, ale jest mnóstwo innych tekstów. Nie podważam odbioru Łukasza, poza tym znam go i czytuję od dawna. Chodzi tylko o ogólne wrażenie jakie sprawia tekst, który po prostu źle się czyta widząc babole - a wiem, że Łukasz potrafi napisać bez kwiatków jak się przyłoży, tylko ostatnio coś kuleje ;) Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. O to chodzi właśnie. Ważne, żeby recenzja odzwierciedlała czy jej autorowi płyta podoba się czy nie i dlaczego.
      Można by dodawać odnośnik do odsłuchu muzy z danej płyty.

      Usuń
    3. O to chodzi właśnie. Ważne, żeby recenzja odzwierciedlała czy jej autorowi płyta podoba się czy nie i dlaczego.
      Można by dodawać odnośnik do odsłuchu muzy z danej płyty.

      Usuń
  3. Powiem tak nie jestem najlepszy jesli chodzi o jezyk polski i nie kryje tego. Kocham heavy metal i chce sie dzielic swoja opinia. Chce zaraz dobrymi plytami,zedpolami. Taka jest moja misja. Wiem,ze jest wiele blogow,czasopism gdzie pisza lepiej. Sam czesto lubie poczytac takie piekne recenzje. No nie zmienie sie. Czasu lupus akurat jest mniej niz kiedys. Byla mysl zeby zamknac bloga. No coz moze jakosc recenzji nie powala,ale staram sie przekazac to co wazne. Daje serce i swoje odczucia. Przepraszam za nie doskonalosci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko, mi też nie starcza tyle czasu ile bym chciał, a i tak staram się by jakość była utrzymana. Tylko radzę spojrzeć jeszcze przed puszczeniem tekstu czy coś się nie powtarza lub nie zgrzyta, bo jedni może nie zwracają na to uwagi, ale zapewniam że jest sporo czytelników, których odrzuci na wstępie jakość tekstu - ja tam luz, bo czytuję Ciebie i tak, ale nie wszyscy są tacy - wejdą raz i nie wrócą. I nie przepraszaj :)

      Usuń
  4. A moim zdaniem Łukasz wymiata w swoich recenzjach. Okej moze stylistycznie nie jest perfekcyjnie ale widać że jest zapał, miłość i pasja do Heavy i Power Metalu a to w Polsce rzadkość. Dawaj czadu Łukasz !!!

    Pozdrawiam, Kev.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hm..podzieliłbym się opinią tylko by wysłuchać całość musiałbym poczekać do 22 lutego (premiera światowa). Jak rozumiem otrzymałeś promo od dystrybutora bo jak wytłumaczyć doznania każdego utworu gdy tylko 2 można odsłuchać???

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak wspolpracyhe z wytworniami i jedna z nich jest afm records😃

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz że promo się nie udostępnia dalej bo albo jest to wersja cyfrowa "znaczona" albo fizyczna, która zazwyczaj ma blokadę na "ripowanie"? ;)Może warto po prostu poczekać do lutego na całość.

      Usuń
  7. To prawda, lepiej poczekaj.Już wiadomo że płyta nietuzinkowa
    i warta 50-60 zeta. Ja zbieram wszystkie power metale godne uwagi i bez pośpiechu. Jeśli chcesz coś fascynującego już możliwe do odsłuchu na spoti czy bandcamp to wciśnij JUDICATOR-the last emperor i już masz co słuchać na 2-3 tygodnie. Akurat do Rhapsody wystarczy:). Nigdy nie kupuję płyty bez wcześniejszego pełnego odsłuchu i to kilkukrotnego. Po kiego mi krążek kupiony i nigdy go więcej nie wrzucę do maszyny:). A tak swoją drogą poszukuję nowej płyty OPERA MAGNA -DEL AMORY Y OTROS DEMONIOS (ma się ukazać 1 lutego więc może ktoś ma w zasięgu) Tylko oryginał i płacę do 90 zł

    OdpowiedzUsuń
  8. Narazie mam zamiowiona cyfrowa kopie na google play. Fizuczne Cd kupie jak tylmo bedzie fostepne w Polsce. Poprostu za wysokie koszty shippingu sa. Mam problem z dostaniem fizycznej kopii Chronicles of Eunomia * album powoazany z uniwersum Legend of Valley Doom) oraz Legend of Valley Doom 2. Poprostu nie ma tego w Polskiej dystrybucji :(

    OdpowiedzUsuń
  9. Bez problemu kupisz to za 70 z przesyłką z Anglii na ebuy. Twoje problemy to pikuś przy moich. Moja opera magna min 120 z przesyłką z Hiszpanii. A Phoenix Rising -Versus w ogóle nie mogę dostać. Na stronie zespołu jest ale te Hiszpańskie strony bez tłumaczenia na angielski to dramat

    OdpowiedzUsuń
  10. A jeśli lubisz takie klimaty jak Eunomia to polecam MARIUS DANIELSEN - wydał 2 krążki i oba dobre

    OdpowiedzUsuń
  11. Eunomia to tez projekt Danielsena :) lubie oba zespoły. Osobiscie bardzo lubie metal w klimatacj fantasy :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Na całe szczęście jest w czym wybierać, wchodzi tego dużo i wbrew przewidywaniom że power-epic-fantasy się kończy nie spełniły się wróżenia wrogów tego stylu. Rozwija się niesamowicie choć przybiera różne postacie i każdy znajdzie coś dla siebie. Jest na co kasę wydawać :)Zawodzą stare kapele i tu mam ogromny żal do DARK MOOR !! Z Elisą wymiatali a te ostatnie 4-6 krążków to dramat. Niedługo wystąpią ze Sławomirem lub Zenkiem na jednej scenie. To przykład klapy.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ponoc Fairyland cos nowego szykuje. Obserwuje ich na fejsie i licze ze cos eypuszcza w tym roku

    OdpowiedzUsuń
  14. A na krazku Fabia i Luci bedzie goscinnie Conti xd

    OdpowiedzUsuń
  15. Słuchałem tych utworów i boję się że nic nie wyjdzie bo wiszą już tam ze 2-3 lata i nic się nie dzieje. 1 Fairyland z Elisą (wars of osiria) mnie rozwalił i do dziś się nie mogę pozbierać:) potem już gorzej ale był w tym czasie Heavenly więc wybór był.Dziś mi ich brak ale trudno. Zastąpili ich ASTRALION, GLORYHAMMER,EVERTALE, DREAMTALE, AIRBORN,KERION i inni więc wybór jest. A pisząc o zapomnianych kapelach zapomniałem o absolutnym królu power- TIMELESS MIRACLE -1 płyta ale zastąpiła mi 100 innych coś tam stworzyli ponownie ok4 utworów ale nic nie wydane :(

    OdpowiedzUsuń
  16. Tak timeless miracle to prawdziwa perla😃 a co do dark moor tez mi brakuje tego klimatu z pierwszych plyt. Szkoda bo to juz jest inny band. N

    OdpowiedzUsuń
  17. Tak bedzie duzo do sluchanoa w tym czasie przed Rhapsody. Bardzo mi sie podoba Origine Ancient Bards, Avantasia nowa wychodzi, Beast in Black. Ostrze sobie zabki na debiutancki album Vandora. We czwartek wychodzi. Zawsze sie znahdzie cos dobrego. Moge sinfle Rhapsody sluchac jeszcze xd

    OdpowiedzUsuń
  18. Dla mnie niestety Avantasia już nie istnieje ,podobnie jak Sonata Arctica czy Angra. Kiedyś słuchałem ale upływ czasu wymusił zupełnie inny poziom a ci już impet wytracili. Co do Beast in Black owszem 1 płyta tak-super. Aż pojechałem rok temu na ich koncert z Rhapsody w Warszawie (proxima). Wymiatali ale boję się tego 2 krążka bo to co usłyszałem to raczej pop-metal a z poweru niewiele jest. Ale posłucham w całości to wyrażę opinię bo może się mylę. Na you tube chłopaki przedstawiają większość po fragmencie i nie leży mi to.Ale ...poczekamy posłuchamy.Chcesz mieć miłe doznania to wrzuć Kyrie Eleison z Argentyny, ta płyta zawsze mi humor poprawia:)

    OdpowiedzUsuń
  19. A dla mnie Avantasia to wciąz absolutny top. Jedyny problem jest taki że Tobias umiera wokalnie. Pamiętam jak dawał czadu z Kiske na Wacken 2011, co tam się działo pod sceną.. W 2017 już było gorzej.

    A scena ma się bardzo dobrze. Marius Danielsen, Torian, Rhapsody, Evertale, Delfinia, Blazon Stone, Thornbridge ( nówka w lutym ! ) czy fenomenalna dwójka Eternity's End z gościnnym udziałem Sieckla z Iron Savior. Jest czego słuchać.

    OdpowiedzUsuń
  20. Polecam jeszcze Frozen Land z Finlandii. Co tam się wyprawia to przechodzi wszelkie pojęcie. Stratovarius połączony z Sonata Arctica. Duch Euro Power Metalu z lat 90 unosi się w powietrzu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i właśnie sam sobie odpowiedziałeś : DUCH LAT 90 !!!Niestety mamy 2019 jak byś nie zauważył i powrót do tamtych lat w muzie to jakby ,,cofnięcie w czasie''. Ze względu na mój wiek (59) nasyciłem się w tamtym czasie i ewoluowałem na wyższe sfery power. Frozen Land -niezły i ledwo niezły podobnie jak zmurszały Hammerfall ,a do Gloryhammer mu baaaardzo daleko.Patrzeć należy w przód a nie ciągle wracać do starych klimatów. Ale to samo mam w stosunku do moich znajomych których nagle opanowała chęć powrotu do winyli. Szok , ale nie moja kasa nie moja chata więc się nie wtrącam. Tak jakby swoim postępowaniem chcieli cofnąć czas. Nie tędy droga, a gatki w stylu :W MUZYCE JUŻ WSZYSTKO BYŁO TERAZ TO TYLKO POPŁUCZYNY! na mnie działają ,,zwrotnie''. Wychowałem się na Suzi Quatro, Sweet, Slade , Gary Glitter -to były lata 1972-78 młody byłem i zakochany w tej muzie. To nie znaczy że wiecznie trzeba wracać. Potem dotarły do mnie Budgie, sabbath , purple, a potem Judasy Maideny . A teraz jest inny czas i nadal jest dużo dobrych kapel więc trzeba poznawać a nie zachwycać się że graja jak w latach 80-tych czy 90-tych.Ale z gustami się nie dyskutuje :). Bez obrazy.

      Usuń
  21. Nie no rozumiem. Po prostu jakoś tak mam że z każdym rokiem coraz tęskniej mi do klasyki lat 90 bo coraz mniej zespołów mamy które grają w klimatach z tamtych lat. Ostatnio odkryłem drugą płytę solowego Kotipelto i świetny włoski Power Metal od Kaledon. Jest czego słuchać. Swoją drogą ja wychowałem się na rocku progresywnym i brutalniejszych metalowych dzwiękach ale z czasem gust przesunął mi się w kierunku brzmień spod znaku Heavy i Power Metalu i tak jakoś mi zostało do dziś :)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  22. No i jestem właśnie po przesłuchaniu w całości na solidnym sprzęcie. No cóż tu dodać 10/10 to stanowczo za mało!!! Bez względu co dalej w tym roku wyjdzie i tak PŁYTA ROKU!! Tak jak myślałem : jest wszystko czego bym chciał i oczekiwał. Rozwalili mnie doszczętnie. Przede wszystkim jakość nagrania po prostu majsterszczyk. Dałem popalić moim głośnikom i mogły się wykazać sprawiając mi ucztę. Owszem powrót do wczesnych płyt jest ale moc z jaką to zagrano po prostu rozwałka.Nie ma o czym pisać jeśli o to chodzi. Posłuchać powinien każdy kto ma w sercu POWER. Oj jest czego...Pozdrawiam i spadam do sprzętu bo dziś jeszcze ze 2 razy poleci:)

    OdpowiedzUsuń