środa, 13 listopada 2019

PRETTY MAIDS - Undress Your Madness (2019)

Niektóre kapele z lat 80 nie odcinają kuponów od swoich najlepszych albumów i starają się iść na przód i żyć chwilą która jest, a nie tylko przeszłością. Czasami takie kapele jak choćby Saxon, czy właśnie Pretty Maids potrafią nagrywać regularnie nowe albumy i przy tym tworzyć coś równie dobrego co kultowe albumy, a przy tym wnieść trochę świeżości. Saxon i Pretty Maids od kilku lat przeżywają swoją drugą młodość, a ich wokaliści brzmią jeszcze lepiej jak w latach 80 i to jest dopiero fenomen. Kiedy Pretty Maids wydał "Pandemonium" to poczułem jakby band wrócił na właściwe tory. Duża dawka ostrych riffów, chwytliwych melodii i klimatycznych partii klawiszowych, a wszystko z nutką hard rocka. Kolejny albumy utrzymały ten trend i wszystkie mają coś z lat 80, a przy tym są bardzo świeże i takie na topie. Choć ze starego składu został Atkins i Hammer to kapela wciąż błyszczy. "Undress your madness" to 15 album tej duńskiej formacji i może nie jest to ich najlepszy krążek jak wskazują niektórzy recenzenci, ale jest to wysoka pozycja w ich dyskografii.

Płyta ma mocne, zadziorne brzmienie, który podkreśla że kapela żyje obecnymi czasami, a nie na siłę próbuje odtworzyć lata 80. To brzmienie znakomicie współgra z znakomitym wokalem Atkinsa, który nie dawno ujawnił, że walczy z rakiem. Imponujące co on wyprawia na albumie, co za moc i power. No brawa, pomimo swojego wieku wciąż potrafi porwać słuchacza.

Trzeba przyznać, że również gitarzysta Ken Hammer stara się zaskoczyć nas mocniejszymi riffami i dużą dawką melodyjności. Pod tym względem nowy album nie jest zły, wręcz bardzo dobry. W zestawieniu z takim "Pandemonium" troszkę przeboje są gorsze jakości. Jednak to chyba już kwestia gustu. Sam album broni się i pokazuje to co najlepsze w tej kapeli

"Serpentine" znaliśmy jeszcze przed premierą albumu i to rasowy killer w wykonaniu Pretty Maids. Mocny riff i znakomita współpraca klawiszowca i Hammera. Przyzwyczaili nas do takich ostrych i zarazem przebojowych kawałków. Czuć ducha lat 80, ale Pretty Maids brzmi przy tym świeżo i troszkę nowocześniej. Hard rockowy "Firesoul Fly" o nieco cieplejszym klimacie przypomina czasy "Future World" czy "Jump the Gun". Bardzo solidny kawałek, który pokazuje jak band znakomicie potrafi urozmaicić swój materiał. Co za agresja i nowoczesny wydźwięk bije z niezwykle mocnego "Undress Your Madness". Ten kawałek to taki miks tego co band prezentował po latach 90, aż po dzień dzisiejszy. Znów znakomity refren, który potrafi na długo zapaść w pamięci. Do promocji band wybrał również "Will you still kiss me". Jest to już bardziej komercyjny kawałek o rockowym zabarwieniu. Kolejny solidny kawałek, choć tutaj czegoś mi brakuje. "Runaway world" to może nie drugi "Future World", ale utwór daje radę. Znów znakomity refren napędza cały kawałek. Kiedy wkracza "If you want peace" to mam wrażenie jakby słuchał jakiegoś miksa Primal Fear i Avantasia. Niezwykle ciężki i mroczny utwór, ale ile w sobie ma energii i pazura. Mocna rzecz. Ken Hammer zaskakuje nas również ciekawym riffem w marszowym "Slavedriver" i znów mamy bardzo klimatyczny kawałek o nowoczesnym wydźwięku. Jestem oczywiście na tak. Końcówka płyty to energiczny "shadowlands" i spokojny "Strenght of a rose".

Pretty Maids działa od 1982 i choć lata lecą i trendy nie raz się zmieniały to oni są wciąż z nami i mam wrażenie, że są teraz o wiele silniejszym zespołem niż kiedyś. Atkins brzmi fenomenalnie i im starszy tym jeszcze lepszy. Hammer też tworzy pomysłowe i mocne riffy. Band idzie na przód i tworzy kolejne albumy, które są na wysokim poziomie. Nie jest to może tak fenomenalne jak "Red hot and heavy", ale to wciąż krążek wysokiej klasy. "Undress Your madness" kontynuuje styl i dobrą passę z poprzednich płyt. Gorąco polecam !

Ocena: 8.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz