wtorek, 12 listopada 2019

STORMWARRIOR - Norseman (2019)

Kai Hansen nie raz potrafił pomóc młodej kapeli wypłynąć na szerokie wody i tak było z Stormwarrior. Kapela chciała kontynuować styl wypracowany przez Helloween na "Walls of Jericho".  Kai pomógł zabłysnąć Stormwarrior i pierwsze dwa albumy to prawdziwa klasyka speed/power metalu i prawdziwa uczta dla fanów starego Helloween. Potem kapela znalazła wsparcie w Pietu Sielcku, który pomógł przy kolejnej płycie zatytułowanej "Heading Northe" i choć ta płyta miała inny feeling i zbliża zespół do twórczości Gamma Ray czy późniejszego Helloween. Band trzymał wysoką formę i znów porażał swoją pomysłowością i ciekawym podejściem do tematu. Wysoka forma wróciła wraz z "Thunder and Steele". Niezwykle energiczny, szybki i zadziorny album, aczkolwiek brakowało mi trochę ducha pierwszych dwóch płyt. To był rok 2014.

W roku 2019 band zasiliło dwóch synów marnotrawnych czyli basista Yenz Leonhardt i perkusista Falko Reshoft.  To już dawało nadzieje, że dzieje się coś dobrego w Stormowarrior. Pojawiła się nadzieja, że wróci Stormwarrior z pierwszych 3 płyt. Kiedy band ujawnił okładkę nadchodzącego albumu " Norsemen" to wiedziałem, że szykuje się mocny krążek. Andre Marschall podziałał na zmysły fanów Stormwarrior i stworzył rysunek, który jest wariacją okładek pierwszych 3 albumów i to jest piękne. Te kolory, to logo, no jest magia.

Tym razem brzmienie jest bardziej naturalne, bardziej podrasowane i zaczerpnięte z pierwszych płyt. Jest pazur i troszkę brudu. No i to jest dobry znak. Plus za kawał dobrej roboty sekcji rytmicznej i tutaj Yenz i Falko robią niezłe show.

Lars Ramcke to dalej lider grupy i jego forma wokalna jest bardzo dobra i tutaj nie ma niespodzianki Znakomicie radzi sobie z śpiewaniem w stylu Kaia Hansena. No mam słabość do tego wokalu.

5 lat przyszło czekać fanom na następce "Thunder and steele" i "Norsemen" to znakomita kontynuacja tamtej płyty. Tym razem jest to jednak coś więcej. To próba zmierzenia się ze swoją przeszłością i stworzenia albumu bliższego tym 3 klasycznym krążka. Ta sztuka udała się. Jasne nie jest to może jakaś kopia, ale ten duch z tamtych płyt jest wyczuwalna.

Band też robi sporo by ta płyta przypominała nam te klasyczne i to pod każdym względem. Okładka i brzmienie to dobry start.  Łezka się kreci w oku kiedy płytę otwiera intro. "To the shores where i belong" i tutaj Stormwarrior buduje klimat i napięcie jak za dawnych lat. To jest Stormwarrior jaki kochamy i na jaki czekaliśmy. Tytułowy kawałek powstał w okresie między "Nothern Rage" a "Heading Northe".  Wtedy to co stworzył Lard i Falko nie do końca ich przekonało. Teraz udało im się wrócić do tego pomysłu i go dokończyć. Tak narodził się "Norsemen (We Are)". Słychać, że kawałek ma ducha wcześniejszych płyt. Jest ostry riff, szybkie tempo i znakomita zabawa solówkami i melodiami. Brzmi jak stary dobry Stormwarrior, który kontynuuje to co zaczął Helloween na "Walls of Jericho". Prawdziwa petarda.  Mamy też rozpędzony i bardziej urozmaicony "Storm of the north", w którym nie brakuje zwolnień i ciekawych rozwiązań. Sam utwór pod względem zadziorności i przebojowości przypomina nieco "Iron Prayers" czy "Iron Gods". Płytę promował melodyjny "Freeborn", który nasuwa na myśl twórczość Iron Savior czy Gamma Ray. Sam utwór śmiało mógłby się znaleźć na "Heading Northe" i trzeba zaznaczyć, że Lars nie skomponował go. Drugi utwór, który poznaliśmy wcześniej był "Odins Fire". Jest to 6 minutowa kompozycja, która pokazuje jak band znakomicie potrafi urozmaicać utwór. Pojawiają się wolniejsze momenty i takie bardziej epicki. Sam utwór powstał też między "Nothern Rage" a "Heading Northe" i to oczywiście słychać. Pamiętacie "Warrior" Helloween? Podobny klimat jest w "Sword Dane", który również nie został skomponowany przez Larsa. Kawałek początkowo brzmi jak "The axewielder" i to jest pochwała dla tej kompozycji. Dalej mamy rozpędzony i przebojowy "Blade on Blade" i tutaj słychać ile do zespołu wnosi Yenz. Zrobił tutaj kawał dobrej roboty. Gitary na tym albumie też przypominają pierwsze płyty. Nie ma tu miejsca na ballady i dalej atakuje nas szybki i energiczny "Shield Wall", który również powstał w okresie "Heading Northe". No jest klimat, jest sporo popisowych riffów, solówek. Cały czas się coś dzieje i to jest to co lubię w tej kapeli. Punktem kulminacyjnym tej płyty jest kolos w postaci "Sword of Valhalla". Klimat i wykonanie to taki nieco hołd dla starego Running Wild. To najdłuższy utwór w historii zespołu i równie genialny co "Lindisfyrne" czy "Chains of Slavery". Co za moc, co za emocje i wykonanie. Szok.

Stormwarrior długo milczał, ale warto było czekać.  Płyta ma klimat starych płyt i kawałki trzymają wysoki poziom. Pojawił się na koniec pomysłowy i pełen energii kolos, a nie brakuje też prawdziwych, agresywnych petard, które przypominają killery na miarę "Signe of Warlord" czy "Iron Prayers". Stormwarrior powrócił do swoich korzeni i zaskakują wykonaniem i pomysłowością. "Norseman" to prawdziwa perełka i można postawić obok najlepszych płyt tej kapeli. Ta płyta może namieszać w Waszych tegorocznych zestawieniach. Dajcie się porwać przez Stormwarrior!

Ocena: 9.5/10

1 komentarz: