W dzisiejszych czasach na porządku dziennym są projekty złożone z super gwiazd, które potrafią przełamać bariery muzyczne po to, żeby grać razem wspólną muzykę. Jednym z takich świeżych projektów jest bez wątpienia amerykański ANIMETAL USA. Nazwa bliźniacza podobna do pewnego japońskiego zespołu i poniekąd owy projekt jest amerykańskim odpowiednikiem japońskiego ANIMETAL. To nie jedyne skojarzenie z Japonią w przypadku owego ANIMETAL USA. Również powiązań między obydwoma zespołami należy szukać w inspiracjach, a mianowicie ANIMETAL USA także postanowiło przerabiać znane melodie z różnych japońskich bajek anime, takich jak choćby Dragon Ball, czy też Neon Genesis Evangelion. Kapela została założona w tym roku i w jej skład wchodzą takie osobistości jak : Mike Vescera (OBSESSION, LOUDNESS) jako wokalista, Rudy Sarzo (BLUE ÖYSTER CULT, OZZY OSBOURNE, QUIET RIOT, WHITESNAKE, DIO) jako basista, Chris Impellitteri (IMPELLITTERI) jako gitarzysta, no i także Scott Travis (JUDAS PRIEST, RACER X) jako perkusista. Dość niedawno bo 12 października pojawił się ich debiutanckim album zatytułowany po prostu „Animetal Usa”. Tak więc muzycznie usłyszymy po trochu z każdego zespołu i choć mogłoby się wydawać, że jest to śmieszny projekt, nieco dziecięcy, nieco irytujący pod względem imagu i samego powołania grania melodii znanych z bajek. W tym momencie posypuje głowę popiołem, gdyż nie spodziewałem się, że ten projekt to będzie coś więcej niż słodzenie Japończykom i ich bajkom, nie sądziłem, że muzyka na debiutanckim albumie ANIMETAL USA będzie tak heavy metalowa. Wśród wyrównanego materiału, mamy przede wszystkim promujący album „Uchuusenkan Yamato” który jest idealnym przed smakiem tego co jest na albumie. Dynamiczne granie, z dużym naciskiem na przebojowość i melodyjność. Owy utwór jest przede wszystkim instrumentalnym popisem gitarowym Chrisa, który jest pełen finezji i polotu. Takich popisów gitarowych jest na tym albumie pod dostatkiem i to poniekąd jeden z jego zalet. Gdy się zajrzy na stronę główną zespołu, to można doczytać, że zespół stara się w swojej muzyce przemycić też znane, wręcz kultowe melodie, riffy ze świata heavy metalu. I gdy słucha się takiego stonowanego „Gatchaman No Uta” to trzeba przyznać im to, że nie nadużywali słów w tej kwestii. Gdzieś w warstwie muzycznej słychać nawiązania do „Flight Of Icarus” IRON MAIDEN, takie same skojarzenia mam przy „Aiwo Torimodose!!” ,natomiast w „Yukeyuke Hyuma” zespół nie ukrywa zamiłowań do niemieckiej legendy ACCEPT i ich kultowego już „Fast As Shark”. Takie zapożyczenia należy traktować z przymrużeniem oka i jako dobrą zabawę, która da się tutaj bez większych problemów wychwycić. Nie brakuje na owym krążku typowo ostrych utworów jak choćby „Mazinger Medley” w którym można się doszukać sporo nawiązań do JUDAS PRIEST, ale nie tylko. ANIMETAL USA radzi sobie świetne nie tylko z melodiami, czy też z przebojowością, ale z chwytliwymi refrenami, które niektórych mogą razić, ze względu na słodkość, dziecięcy wydźwięk, czy też duże przesiąknięcie japońskimi bajkami, ale łatwo zapadają w pamięci i potrafią porwać, ze względu na ich prostotę czy też przebojowy charakter. Świetnie to oddaje taki choćby „Makafushigi Adventure!” czy też „Ganbare Dokaben”. Choć album jest zdominowany przez dynamiczne kompozycje, to jednak znalazło się trochę miejsca dla pięknej, nastrojowej ballady „Yuke Tigermask”, która imponuje nie tylko klimatyczną solówka Chrisa, ale też hymnowym refrenem. Przy ostatecznym rozliczeniu należy wziąć pod uwagę jeszcze kilka innych kwestii niż tylko wyrównany i naszpikowany przebojami materiał. Należy wziąć pod uwagę również produkcję, a ta wytworzona przez Grega Reeliego jest po prostu idealna. Jest czysta, wręcz krystaliczna i pozwala uwypuklić poszczególne instrumenty. Również nie można zapomnieć o wizualnym aspekcie albumu, a mianowicie okładce, czy też samym imagu zespołu i tu jest pewna oryginalność i klimat lat 80. Ostatni aspekt, który zadecydował o mojej ostatecznie ocenie to sama forma muzyczna poszczególnych muzyków. I tutaj przeżyłem pewne zaskoczenie, bo jest ona bardzo wysoko, momentami wyższa niż w macierzystych kapelach, a to już świadczy o tym, że owy projekt powinien być czymś więcej niż jedno płytowym wybrykiem. Zapewne dla niektórych wadą będzie japoński wydźwięk owego projektu, czy też słodkość, cóż kwestia przyzwyczajenia, albo kwestia gustu. Jednak po której stronie się nie opowiemy i tak trzeba przyznać, że to jedno z ważniejszych wydawnictw 2011 roku w kategorii heavy metalu. Ocena: 9.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz